czwartek, 24 września 2020

MAŁA WYSOKA /TATRY/, czyli wyszedł w góry latem, wrócił jesienią.

 

Východná Vysoká (Mała Wysoka) to góra o wysokości 2.429 m. n.p.m. Jest to jeden z lepszych punktów widokowych, z którego widzimy większość najwyższych szczytów Tatr. Widzimy nieopodal ścianę Gerlacha, Niedaleko są szczyty Bradavicy, Sławkowskiego, Łomnicy, Lodowego, Wysokiej i Rysów. Na wierzchołek prowadzi oznakowany szlak. Dziś (22.09.2020) o godzinie 15.31 zaczęła się jesień i zastała mnie w górach. Na koniec kilka słów o naturze zmian i o co chodzi w stwierdzeniu “dobra zmiana”.

Dystans – 17,4 km
Suma roczna na 2020 r. - 528,5 km. (do planu tysiąca km./rok brakuje 471,5 km.)
Przewyższenie – 1,43 km.
Najwyższy punkt – Východná Vysoká (Mała Wysoka) 2.429 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen.

Dom Śląski - dojście.
Zawsze wykorzystuję możliwość darmowego parkowania. Pomimo, że są to Tatry, znajdują się jednak miejsca, gdzie można postawić samochód za darmo. Samochód postawiłem w przysiółku Tatranské Zruby (Tatrzańskie Zręby), przy tzw. Drodze Wolności pomiędzy Nowym Smokowcem a Tatrzańską Polanką. Stoi tu monumentalny, trzygwiazdkowy Hotel Granit. Trzeba zjechać nieco poniżej hotelu i tam znajduje się ów parking (płatne parkingi w sąsiednich lokalizacjach to wydatek 6 EURO). Tatranské Zruby to też przystanek podtatrzańskiej kolejki wąskotorowej. Przekraczam jej tory i po pasach przechodzę na drugą stronę głównej szosy. Za szosą znajduje się słup informacyjny, jako punkt startowy szlaku niebieskiego. 
Przystanek Tatranské Zruby

Po drugiej stronie drogi zaczyna się szlak.

Masyw Sławkowskiego towarzyszy mi na początku drogi.
Czasówki dają orientacyjną informację o długości szlaku. Do zetknięcia ze szlakiem żółtym, w miejscu zwanym Nad Zrubami, jest jedna godzina drogi. Do samego Domu Śląskiego jest to już godzina i 45 minut marszu.
Z początku idę lasem i niekiedy tylko pomiędzy drzewami widzę masyw Sławkowskiego. Po przejściu na szlak żółty zaczyna się kosodrzewina, dzięki której uzyskuję dużo lepsze widoki. Wyłania się też masyw Gerlacha. W pewnym momencie widzę w oddali charakterystyczną sylwetkę Hotelu Górskiego “Dom Śląski”. Z dystansu widać również wyjątkowe otoczenie tego obiektu. Po lewej stronie znajduje się masyw Gerlacha. Po prawej stronie króluje przedłużenie pasma górskiego, które zaczyna się od Sławkowskiego. Tu główną rolę pełni Bradavica, czyli Staroleśny Szczyt i Wielicka Kopa z Wielickimi Granatami. Łącznikiem tych dwóch masywów za Domem Śląskim jest wzniesienie, z którego majestatycznie spada wodospad zwany Wielicką Siklawą.
W głębi, pod masywem Gerlacha, Dom Śląski.

Elewacja Domu Śląskiego vs Tatry Wysokie.

Pod Domem Śląskim - w głębi widać kawałek Małej Wysokiej.

Wielicki Staw.

Wielicka Siklawa.
Szlak żółty łączy się z zielonym, którym postanowiłem później powrócić. Łączą się one na niewielkiej polance. Pod górę idę zanurzony w kosówce, tak jest aż do samego Domu Śląskiego (1.670 m. n.p.m.). Za schroniskiem, a właściwie hotelem górskim, rozpościera się tafla Wielickiego Stawu.
Schronisko górskie (chyba jest nadal czynne - nie sprawdziłem), to właściwie jedna sala na zapleczu hotelu, który zajmuje cały budynek. Z tyłu znajduje się też restauracja i ubikacja. Niestety ręka pandemii zamknęła oba obiekty. Czynny jest tylko bar na tarasie i główna restauracja w hotelu. Do środka nawet nie wchodziłem, nauczony ostatnim doświadczeniem, ponieważ wystrój wnętrza nie ma nic z klimatu górskiego i niczym nie różni się od hoteli w innych miejscach na świecie. Dlatego nie znajduję niczego ciekawego w takich miejscach. Do hotelu wiedzie asfaltowa droga, którą dojeżdżają goście. Można też wykupić przejazd z Tatrzańskiej Polanki za 40 EURO (informacja od poznanego w drodze turysty).
Sama bryła hotelu jest moim zdaniem dobrze zaprojektowana i przypomina elewacją potargane szczyty górskie. Niestety uderza ilość betonu wokół. No cóż… wymogi komercji, parkingów, itp.

Polski Grzebień.
Polski Grzebień (2.200 m. n.p.m.) to grań, która oddziela Dolinę Wielicką od Doliny Świstowej (dalej Doliny Białej Wody). Z Polskiego Grzebienia, pomimo że nie graniczy z Polską, widać już tereny leżące po polskiej stronie.

Polski Grzebień.

Długi Staw pod Gerlachem.

Rumowisko skalne pod ścianą Gerlacha.

Sucha Kopa (Gulátý Kopec)

Dom Śląski i Wielicki Staw widziany znad Wielickiej Siklawy.
Dolina Wielicka przypomina mi schody; wpierw trzeba się wspiąć na pierwszy stopień, gdzie leży położony wśród kosodrzewiny Dom Śląski. Potem wchodzimy na drugi, wyższy stopień, tzw. Wielicki Ogród. Tu mamy do czynienia z kolejną zmianą krajobrazu. Jest to głównie łąka. Zanika kosówka. Aby wejść na trzeci stopień trzeba pokonać piętrzącą się przed nami Suchą Kopę (Gulátý Kopec), która ostrymi, pionowymi ścianami odgranicza kolejny “świat”. Kiedy pokonamy również i tą przeszkodę, wymijając ją z lewej strony; otwiera się nam widok na właściwą, końcową grań, czyli na Polski Grzebień. Tutaj króluje już krajobraz złożony z kamieni.

Polski Grzebień.

Widok na Suchą Kopę (Gulátý Kopec)

Sztuczne ułatwienia przy podejściu na Polski Grzebień.

Widok na Suchą Kopę (Gulátý Kopec). Po lewej ostre wierzchołki Wielickiej Kopy.
Zatem po kolei. Na Polski Grzebień wiedzie szlak zielony. Oficjalny czas przejścia spod Domu Śląskiego to 2 godziny. Mijam wpierw z prawej strony Wielicki Staw. Potem wspinam się powoli pod wszechobecnie szumiący tu wodospad (Wielicka Silkawa - Velický Vodopád). Ścieżka meandruje pod górę w taki sposób, że nagle skała blokuje dostęp dźwięku spadającej wody z wodospadu, który wydawałoby się, jest już na wyciągnięcie ręki. Pod samą krawędzią znajduje się ściana z tzw Wiecznym Deszczem. Jest to skała z której ciągle kapie. W bezpośredniej jej bliskości urządzono na wysuniętej, pionowej skale ćwiczebną ściankę wspinaczkową. Do ściany powkręcano wiele zaczepów z karabinkami. Jest też kawałek poziomej półki skalnej, pod którą trzeba się wisząc przemieścić.
Po wejściu ponad wodospad otwiera się bardzo przyjemna łąka. Ta część doliny nosi nazwę Kvetnica, lub z polskiego - Wielicki Ogród. Rajski krajobraz tego miejsca uzupełnia niewielkie oczko wodne zwane Kwietnikowym Stawkiem (Kvetnicové Plesko). Zaraz na początku tego odcinka szlaku, wymijam niewidoczne, chociaż wydeptane, zejście na lewo dla tych, którzy z przewodnikiem wchodzą na Gerlach.
Mój szlak wiedzie w kierunku zapory zwanej Suchą Kopą (Gulátý Kopec). Jest to swoisty twór. Górka ta, patrząc od strony Grzebienia, jest łagodnym pagórkiem, natomiast od strony Wielickiego Ogrodu tworzy niemal pionowe ściany. Żartuję, że jeżeli ktoś nie wie co to znaczy “gulowatość” niech idzie na Gulátý Kopec. Pokonuję ten twór, mijając go szlakiem z lewej strony. Kiedy jestem już na nim, wyłania się zza zakrętu właściwa grań Polskiego Grzebienia. Dopiero w tym miejscu, wpatrując się w prawą jego część, widać odejście z przełęczki na Małą Wysoką. Ciągle nabierając wysokości, mijam po lewej stronie podłużny staw, którego przeciwległy brzeg graniczy z masywem Gerlacha. Długi Staw - Dlhé Pleso jest ograniczone z tamtej strony potężnym rumowiskiem. Myślę, że co pewien czas spada do tego stawu jakiś zwietrzały kawałek skały, oderwany od niemal pionowych ścian Gerlacha.

Gerlach widziany z szlaku wejściowego na Małą Wysoką.

Polski Grzebień.

W prawym górnym rogu widać wierzchołek Małej Wysokiej.

Widok z Polskiego Grzebienia na "polską stronę".
Szlak wznosi się dalej. Czym bardziej zbliżam się do Grzebienia, tym bardziej strome są odcinki do pokonania. Co najbardziej przeszkadza w tym prawie całkowicie kamiennym krajobrazie, to drobne kamyczki na szlaku i w miejscach po osuniętych kamieniach, tworzących pierwotnie chodnik. Trzeba dobrze stawiać nogi, by nie poślizgnąć się na kamyczkowym podłożu. Ostatni etap to kilka łańcuchów i klamr po nie do końca trudnej ścianie. Wreszcie otwiera się panorama po drugiej stronie przełęczy. Pierwszą rzecz jaką widzę, to zielone oko stawu w kamienistej dolinie poniżej. Patrząc natomiast na horyzont można rozróżnić miejscowości na odległym Podhalu.

Východná Vysoká (Mała Wysoka)
Ktoś mi kiedyś powiedział, że Mała Wysoka to kupa kamieni. Jest w tym trochę prawdy, bo poza odcinkami wspinaczkowymi, gdzie trzeba pomóc sobie rękami, jest dużo odcinków piargowych z drobnymi, osuwającymi się pod butami kamykami.

W pewnym momencie z trasy widać dach Domu Śląskiego.

Polski Grzebień z wysoka.

Wejście szlakiem żółtym.

Na trasie jest jedno miejsce zabezpieczone łańcuchami.

W dolinie Długi Staw.
Na szczyt, który widzę z Grzebienia, prowadzi szlak żółty. Jest to również szlak zejściowy i trzeba się liczyć na ruch turystów w oba kierunki. Po pierwszych odcinkach wspinaczkowych czuję ekspozycję wysokościową. Powoli wyłaniają się też wierzchołki tych najpotężniejszych gór z sąsiedztwa. Od samego początku pięknie prezentuje się Gerlach z wręcz pionowymi ścianami, opadającymi do wspomnianego już Długiego Stawu. Dobrze widać też podwójne szczyty Wysokiej i podwójny wierzchołek Rysów, który stoi w sąsiedztwie tego pierwszego. Te dwa twory oddziela Przełęcz Waga, która z tej strony prezentuje się wręcz genialnie. Na pewnej wysokości szlaku spostrzegam również dach Domu Śląskiego i kawałek Wielickiego Stawu. Z samego szczytu już go nie widać; to stanowi potwierdzenie, że spod schroniska nie można zobaczyć Małej Wysokiej.

Jeszcze widać Dom Śląski. Po lewej Bradavica (Staroleśny)

Na horyzoncie w oddali Babia Góra.

Po lewej stronie szlaku jest przepaść.

Prawa strona szlaku to kamienie.
Wchodząc, raz za razem zbliżam się do pionowej krawędzi, biegnącej po lewej stronie szlaku. Prawa strona, to kamieniste zbocze, prowadzące aż pod sam szczyt. Nie ma (poza jednym miejscem z łańcuchami) żadnych sztucznych ułatwień. Porównując trasę z innymi szczytami, mogę powiedzieć, że nie jest tak mocną stromizną, jak przy wejściu na Rysy od polskiej strony. Natomiast można stwierdzić, że podejście, z uwagi na liczne kawałki wspinaczkowe, jest dużo bardziej strome od wejścia np. na Starorobociański. Ekspozycje są tu też znaczne, zatem osoby, które boją się takowych, powinny rozważyć wejście. Na samym szczycie jest mało miejsca, dlatego wystarczy większy podmuch wiatru i ludzie przemieszczają się bardzo chwiejnie i niepewnie, dobierając skały na kroki. Byłem świadkiem, jak po forsownym wejściu, jeden ze Słowaków przewrócił się bezwładnie opadając na kamienie. Musiał na moment stracić panowanie nad własną równowagą a może nawet i świadomość. Strach pomyśleć, gdyby opadł w kierunku przepaści. W tych okolicznościach można zapłacić za nieostrożność najwyższą cenę.

Po prawej Lodowy Szczyt. Po lewej w Głębi Hawrań, Murań, Płaczliwa Skała.

Ten najwyższy to Gerlach.

Podwójne wierzchołki Wysokiej i Rysów.

Dolina Staroleśna. Po lewej Łomnica. Po prawej Sławkowski.

Z przodu Bradavica. Z tyłu, po lewej, Sławkowski.
Widok z góry jest wręcz powalający. Widać prawie wszystkie szczyty (bez trzech) wchodzące do WKT, czyli Wielkiej Korony Tatr. Nie widać Kieżmarskiego, którego przesłania Łomnica i Krywania z Kończystą, które zasłania Gerlach. Przepięknie prezentuje się stąd Dolina Staroleśna. Widać stąd każdy element tej doliny, łącznie z centralnie położonym w niej schroniskiem Zbójnicka Chata.
Można stąd docenić wyniosłości Bradavicy oraz monumentalność Sławkowskiego Szczytu. Uroku panoramy dopełniają Tatry Bielskie z trzema charakterystycznymi wierzchołkami Murania, Hawrania i Płaczliwej Skały.

W głębi "polskie szczyty".

Pod Świstowym Szczytem.

Na szczycie jest mało miejsca. W tle Gerlach.

Tam jest Polska.

Na wierzchołku przymocowano tablice z opisem gór.
Z szczytu, na horyzoncie, widzę też masyw Babiej Góry. Z znanych mi polskich szczytów, które stąd dostrzegłem, można wymienić Czerwone Wierchy i Orlą Perć od Świnicy po Krzyżne.

Powrót szlakiem zielonym.
Wracam tym samym szlakiem. Czyli wpierw kolorem żółtym do Polskiego Grzebienia, a potem kolorem zielonym do Domu Śląskiego. Inne ustawienie słońca powoduje, że obiekty, które były zacienione podczas wejścia, teraz są oświetlone. Warto zatem przystawać i rozglądać się z uwagą.
Nad Polskim Grzebieniem, raz za razem przelatuje helikopter. Jest to chyba najkrótsza droga powietrzna z stosunkowo najniższym miejscem do przeprawienia się drogą powietrzną przez Tatry. Jednemu z helikopterów robię serię zdjęć na tle Gerlacha.

Schodząc.

W drodze powrotnej słońce pada z innej strony.

Długi Staw.

Kolory jakby jesienne.

Helikopter. W tle Gerlach.
Zejście, jeśli chodzi o drogę, jest właściwie to samo, prócz ostatniego odcinka. Schodzę szlakiem zielonym, aż do Tatrzańskiej Polanki (Tatrianská Polianka). Realizuję w ten sposób projekt przejścia przez wszystkie oznakowane szlaki tatrzańskie; a jest ich jeszcze trochę (przeszedłem na razie 30% wszystkich szlaków).
Elementami szlaku zielonego, o których należałoby wspomnieć, to urocze miejsca nad Wielickim Potokiem (mostki, kaskady i meandry) oraz elementy szosy, prowadzącej z Domu Śląskiego, która przeplata się raz za razem z wyznaczoną ścieżką. Na samym dole, kiedy dochodzimy już do szosy głównej, koniecznie trzeba się odwrócić. Przy pierwszym napotkanym bloku mieszkalnym widać doskonale dwa masywy górskie, Gerlacha i Sławkowskiego. Szczególnie ciekawie prezentuje się stąd bryła Gerlacha. Mnie osobiście przychodzi skojarzenie z czymś, co uderzyło w bok góry i spowodowało zapadnięcie się jej powierzchni bocznej.

Wielicki Staw.

Wielickie Granaty.

Do Domu Śląskiego prowadzi szosa.

Wracając.
Wracam na parking ścieżką wzdłuż drogi. Zaskoczył mnie jej spacerowy, wręcz parkowy charakter. Idąc nią mijałem kilka ławek. Całość chodnika odgrodzona jest od drogi pasem zieleni.
Gerlach wygląda jakby coś go wgniotło. 

NATURA ZMIAN.
Kiedy wybierałem się na Małą Wysoką, było jeszcze lato. Kiedy wróciłem na parking, była jesień. Wyszedłem w góry latem, a wróciłem jesienią:)
Świat charakteryzuje się pewną ciągłością zdarzeń. Człowiek dla pełniejszego zrozumienia otaczających go zjawisk nadał im nazwy i ubrał w idee. Czy dynamizm konstrukcji świata daje się zagonić do ściśle określonych reguł i pojęć? Czy świat to niezmienne idee, czy ciągły proces?
Za kilka dni (w sobotę i niedzielę) prognozowane są w Tatrach opady śniegu. Wszystkich nas, niezależnie od regionu Polski, czeka też gwałtowne załamanie pogody, czyli czeka nas ZMIANA. Zmiany nas otaczają. Są wszędzie. Od kilku lat słyszymy nawet w polityce o tzw. “dobrej zmianie”. Czy zmiana może nieść z sobą jakieś wartości? Czy zmiana może być dobra albo zła? W praktyce widzimy, że zmiana dobra dla jednych, okazuje się być zła dla drugich. Na czym polega ten fenomen?
ZMIANA - szukałem jakiegoś filozofa, który zajmował się tym zjawiskiem. Filozofia zmiany to domena myśli Heraklita z Efezu i jego “wszystko płynie”. Rozpisywałem się już o nim, zatem wspomnę, że chodzi tu o zmianę, jako dominium czasu i podstawę rzeczywistości. W poszukiwaniu “filozofii zmiany” trafiłem na ciekawy wykład pana Gutowskiego “Zmiana-niezmienność-doskonałość”. Na tym wykładzie się zatrzymam, ponieważ ujmuje on sedno tego, co chcę przekazać. W ogromnym skrócie chodzi tu o pojmowanie stanu doskonałości; czy doskonałość upatrujemy w niezmienności, czy w zmienności? Niby banalne i mało ważne rozróżnienie, jednak jest ono przyczyną naszych decyzji, otoczenia a nawet porządku prawnego. Podejście do zmiany ma ogromny wpływ na sferę aksjologii (podejście do wartości).
Czy zastanawialiście się, czemu niektórzy ludzie wybierają na odpoczynek wakacyjny to samo miejsce od lat, a inni dbają, by różnicować swoje wyjazdy? Tak! - Ma na to wpływ nasze podejście do wartościowania zmiany. Jeśli upatrujemy w zmianie wartość nadrzędną, to będziemy różnicować nasze wyjazdy wakacyjne. Jeśli natomiast niezmienność będzie dla nas większą wartością, to będziemy cenić wyjazdy w jedno, sprawdzone miejsce.
Podejście do “zmienności” jako wartości (aksjologicznie) determinuje całe nasze życie i otoczenie. Jeśli za doskonalszą uważamy niezmienność, to prawdopodobnie będziemy bardziej cenić sobie systemy z centralnym zarządzaniem, miłość będzie dla nas platonicznym ideałem, ceniona sztuka to raczej klasycyzm z odpowiednim przesłaniem lub realizm, wręcz rzemieślniczy. Człowiek natomiast będzie elementem niezmiennego porządku świata, w którym królują nadrzędne wartości i określone pozaczasowe podziały. Nawet matematyka będzie zbiorem czystych i nienaruszalnych zasad. Ta sama matematyka u osoby stawiającej zmiany jako dążenie do doskonałości, będzie tylko narzędziem do osiągnięcia jakiejś całości. Miłość i człowiek dla takiej osoby to ciągła zmiana. Nie ma ideału, bo sama zmiana jest esencją doskonałości. Jest tylko dopasowanie do ciągłych zmian. Często mówi się o procesie, w którym wszystko się zmienia. Nie ma twardych podziałów. Jest ewolucja, a struktura świata jest nietrwała i podlega ciągłym przeobrażeniom. Sztuka dla osoby ceniącej zmiany jest ciągłym poszukiwaniem i eksperymentowaniem. Jeśli bóg istnieje, to podlega ciągłym zmianom, a właściwie, to sam jest zmianą. Życie w swojej istocie jest doskonałe, bo jest ciągłą zmianą, a nieśmiertelność nie istnieje.
W powyższym kontekście określenie “dobra zmiana” jest uderzeniem w samo sedno ludzkiego wartościowania. Podstawą tej aksjologii jest rozumienie zmiany. Dla jednych “dobra zmiana” to przeobrażenie świata, by wreszcie był bliski ideału, a dla innych “dobra zmiana”, to zmiana dla samej zmiany, która sama w sobie jest doskonałością jako proces. Dlatego politycznie, hasło to stanowi przykład stwierdzenia, któremu nikt nie zaprzeczy. Dla twórcy tego hasła - wielki szacunek.
Dokąd idą zmiany? To co się dzieje na naszej planecie, czyli gwałtowne zmiany środowiskowe, konflikty społeczne i inercja ideologiczna świata bogatego zachodu, nie daje argumentacji dla zwolenników zmiany, jako wartości samej w sobie. Wobec gwałtownych zjawisk, między innymi w przyrodzie, wygrywają zwolennicy braku zmian. Nikt nie przyzna, że zmiany polegające na powodziach, suszach i ociepleniu klimatu są dobre. Ma to swoje konsekwencje polityczne, społeczne i ideologiczne. Ludzie wyczuwają to niejako podskórnie głosując na prawicowe, zachowawcze i często populistyczne ugrupowania, które hołdują wysublimowanym ideologiom i nie dopuszczają szerszej polemiki, ani niekiedy nawet sprzeciwu. Wzmacniają się ruchy krytykujące różnorodność, a nawet krytykujące afirmację wolności, w tym wolności własnej woli. Dzieje się tak w procesie naszej podskórnej, mrówczej społeczności, niekiedy bez świadomości woli poszczególnych jednostek. Czym bardziej ludzie przekonują się, że zmiana jest zjawiskiem negatywnym, tym bardziej optują za centralistycznym systemem wartości w każdej sferze życia. Proces ten niestety będzie się w przyszłości nasilał. Systemy oparte na stałych wartościach, hołdujące wyraźnym naturalnym podziałom, ceniące odwieczny porządek, stabilizację, niezmienność i podchodzące do zmiany jako przejawu niedoskonałości, będą zwyciężać.
Dlatego używając współczesnego języka stwierdzam, że nadchodząca dziś jesień, to “dobra zmiana”, bo zgodna z odwiecznymi prawami. Miejmy nadzieję, że przesunięcie wartościowania ludzkości w kierunku idei i tzw. wartości niezmiennych, kosztem twórczej różnorodności w duchu zmian, uchroni nas przed katastrofą klimatyczną, do której niestety jest nam bliżej, niż dalej.
Sarum Keraj; 22 wrzesień 2020

TATRY - ZABAWA W KORONY