poniedziałek, 29 czerwca 2020

BORÓWKOWA ZE ZŁOTEGO STOKU, czyli DROGI WOLNOŚCI W DNIU WYBORÓW PREZYDENCKICH


Złoty Stok. Szlak przez Góry Złote aż do Borówkowego Wierchu. Droga po polskiej stronie i wzdłuż granicy. Powrót czeską stroną na Bilou Vodę. Dwie wieże widokowe - Jawornik Wielki i Borówkowa. Trochę chemii i trochę historii. Wszystko to w dniu wyborów prezydenckich, w kontekście wolności, Solidarności, prawa do przechodzenia granicy i indywidualnych “Dróg Wolności”.
Dystans – 24,3 km
SUMA ROCZNA NA 2020 r. - 293,5 km. (do PLANU TYSIĄCA KM./ROK brakuje 706,5 km.)
Przewyższenie – 997 m.
Najwyższy punkt – Borówkowa 900 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen. Na czerwono zaznaczyłem trasę.



ZŁOTY STOK 
Złoty Stok jest najstarszym ośrodkiem górniczo - hutniczym w Polsce. Zaczęło się od złota. Ślady eksploatacji złóż sięgają tu X wieku. Henryk IV Probus w 1273 roku zezwolił cystersom na eksploatację tutejszych złóż. Odtąd notuje się ciągły rozwój miasta. W średniowieczu miasto to szczyciło się wyjątkowym tytułem Wolnego Miasta Górniczego. Miastem, a właściwie jego złożami interesowali się wszyscy. Pierwsi byli cystersi i książęta piastowscy. Po pewnym czasie do gry weszła Korona Czeska i Cesarstwo Niemieckie. Złożami interesowały się też wielkie domy handlowe Fuggerów i Turzonów (do dziś możemy oglądać kamienice będące kiedyś ich własnością). Około 1550 roku istniało tu prawie 200 kopalń, z których wydobywano rocznie ponad 100 kg złota. Stanowiło to 8% wydobycia tego kruszcu w Europie. Mniej więcej w tym samym czasie notuje się również szczyt sławy miasta, w okresie, kiedy zakupił je najbogatszy możnowładca w Czechach, Wilhelm Rosenberg. Od 1724 roku miasto wraz z całym Dolnym Śląskiem przeszło pod władanie Prus. Jako ośrodek wydobycia kruszców i minerałów miasto na przestrzeni lat traci powoli na znaczeniu. Ostatnia kopalnia arsenu została tu zamknięta w roku 1961 r. Od tego czasu miasto zarabia na niewątpliwych walorach turystyczno- historycznych tego miejsca i okolic. Szacuje się, że przez czas swego górniczo-hutniczego istnienia wydobyto tu około 10 ton złota i 126.000 ton arszeniku.
Ratusz w Złotym Stoku i "śpiący lew" na tle punktu wyborczego.
Naszą wycieczkę zaczynamy na parkingu przy Delikatesach Centrum (przy Biedronce wprowadzono ograniczenie parkowania do godziny, z zagrożeniem odholowania). Kierujemy się na Kościół Parafialny Niepokalanego Poczęcia NMP (najwyższy w mieście) i dalej ulicą Wojska Polskiego do Rynku. Warto przejść się tą ulicą, by zobaczyć stojące tu zabytkowe kamienice. Przy Rynku znajdują się trzy wyjątkowe miejsca. Jest to centralnie położony ratusz, dziś pełniący rolę punktu wyborczego. Przed budynkiem śpi kamienny lew. Jest to pomnik ku czci żołnierzy - mieszkańców Złotego Stoku, którzy zginęli w I wojnie światowej.
Kamienica Fuggerów. 
Koniecznie należy zwrócić uwagę na kamienicę na rogu Rynku - jest to niegdysiejsza własność bogatego rodu Fuggerów. Idąc do Mennicy mijamy po prawej stronie renesansowy, XV-wieczny Kościół św. Krzysztofa, wybudowany z myślą o tutejszych górnikach. Kościół obecnie jest w remoncie. Idąc szlakiem zielonym mijamy po lewej budynek Mennicy z 1520 roku. Mało które miasto może poszczycić się tego typu obiektem. Z miejscowego złota produkowano tu guldeny i talary. Podążając szlakiem zielonym i czerwonym, mijamy w dole, po lewej stronie tzw Kopalnię Złota. Atrakcja ta jest jednak na tyle znana, że pominę ją w zachwalaniu zalet tego wyjątkowego miasta.
Mennica z XV wieku.
JAWORNIK
Na Jawornik Wielki (872 m. n.p.m.) można wejść z Złotego Stoku w zasadzie trzema szlakami. Z żółtego, zielonego i czerwonego wybraliśmy ten ostatni. Szlak biegnie doliną rzeki o inspirującej nazwie Trująca. Nazwa została ukuta po zaobserwowaniu w niej szkodliwych właściwości dla zdrowia. Fakt ten jest spowodowany zasilaniem rzeki z trzech sztolni i wypłukiwaniem przez wody hałd pokopalnianych. W wodzie przekroczone są stężenia arsenu i antymonu, co wpływa na jej toksyczność i onkogenność. Częste zachorowania na raka w przeszłości doczekały się nawet lokalnej nazwy “choroby złotostockiej”. Złe parametry wody występują głównie w dolnym biegu rzeczki, ale sama nazwa nie zachęcała nas do moczenia stóp:)
Skalisko z "tyrolkami".

Pensjonat Złoty Jar.
Pierwszym mijanym przez nas obiektem jest Skalisko. Jest to nieczynna kopalnia odkrywkowa, która wgryza się w zbocze góry. Imponująca odkrywka jest obecnie wykorzystywana przez miłośników akrobatycznej wspinaczki pomiędzy drzewami i jazdy na tyrolkach (łączna długość lin zjazdowych to prawie kilometr). Imponuje tutaj rozległość zagospodarowanego w ten sposób terenu; jest to około 7 ha “małpich gajów” i “trekkingu między-drzewnego”. Poziome tarasy kopalni powoli zarastają drzewami, co nadaje zboczu ciekawego wyglądu.
W dolinie mijamy przepiękny budynek Pensjonatu Złoty Jar. Jest to ponad stuletnia willa z charakterystycznym przeszkleniem i rzeźbą jelenia naturalnej wielkości przed budynkiem. Jest to przedsięwzięcie w pełni prywatne i komercyjne, ale warte uwagi ze względu na styl, architekturę i otoczenie.
Szlak czerwony wije się dalej, wznosząc coraz intensywniej w górę. Idziemy ciągle lasem w towarzystwie Trującej. Po ulewie, która dość intensywnie wypłukała ścieżki, wpatrujemy się, by znaleźć choć malutki samorodek złota. Niestety całe złoto stąd chyba już wyzbierano:) Można za to znaleźć przepiękne i różnorodne kamyki o ciekawych strukturach.
Skrzyżowanie szlaków - Przełęcz pod Trzeboniem.
Gra świateł na szlaku.
 Po pewnym czasie spotykamy na Przełęczy pod Trzeboniem szlak żółty, który porzuciliśmy w Złotym Stoku. Od tego miejsca czeka nas jeszcze trochę męki przy podejściu trawersem pod Jawornik. Po lewej możemy się już rozkoszować widokiem na dolinę Trującej i panoramą, aż po samą Ślężę. Z tablicy informacyjnej po drodze dowiadujemy się, że góra ta była uważana za miejsce przebywania bogów śmierci. Zdarzało się że znajdowano tam martwe ciała podróżników, których nawiedziła nagła niewytłumaczalna śmierć. Śmierć miała prawdopodobnie przyczynę w trujących związkach arsenu wywołanych przez wysoką temperaturę palonych przez podróżników ognisk.
Wieża widokowa na Jaworniku Wielkim.

Widok w kierunku Złotego Stoku.
Na sam szczyt Jawornika Wielkiego prowadzi oznakowana na żółto droga poza oficjalnym szlakiem turystycznym. Jest tam wieża widokowa. Początkowo trochę mnie zniechęciła niewielka jej wysokość, jednak wchodząc na drugie i ostatnie piętro tej konstrukcji zyskujemy bardzo ciekawy widok w stronę Złotego Stoku. Niestety drzewa zasłaniają widok w stronę Borówkowego… a szkoda. Może należałoby pomyśleć nad powiększeniem konstrukcji.
Wieża widokowa na Jaworniku.
Ze szczytu udajemy się żółtym łącznikiem do szlaku zielonego na Mały Jawornik. Zejście ze szlaku czerwonego na tą niewidoczną ścieżynę jest prawie niewykonalne. Trzeba naprawdę mocno przypatrywać się lewej stronie zarośniętej krzakami ściany lasu, jeszcze przed podejściem pod samą górę, by wypatrzeć na jednym z drzew napis “szlak żółty”.

SZLAK WZDŁUŻ GRANICY, OPUSZCZONA OSADA RÓŻANIEC
Przed Małym Jawornikiem dochodzimy do szlaku zielonego i tym samym docieramy do granicy państwa. Najlepiej jest trzymać się słupków granicznych, by nie zboczyć ze szlaku, gdyż na samym Jaworniku Małym szlak gwałtownie skręca pomimo ścieżki wiodącej prosto. Schodzimy lasem aż do Przełęczy Różanieckiej (583 m. n.p.m.). Jest to najniżej położona przełęcz w paśmie Gór Złotych (Przełęcz Lądecka - 665 m. n.p.m.), stąd jej popularność w wiekach minionych wśród podróżników i kupców. Przełęcz oddziela masyw Jawornika od Masywu Borówkowej.
Przełęcz Jawornicka - początek szlaku zielonego.
Skręcamy tu szlakiem czerwonym na terytorium Czech, by spojrzeć na opuszczoną osadę Różaniec. Kiedy w przeszłości był to bardzo uczęszczany trakt do Złotego Stoku - funkcjonowanie tej wsi miało większy sens. Odkąd Marianna Orańska zbudowała drogę do Lądka przez Przełęcz Jawornicką, sama osada zaczęła powoli upadać. Jej istnienie zakończył nowy porządek polityczny po 1945 roku, kiedy zabrakło chętnych na osiedlenie się tu na mieniu poniemieckim. Z osady pozostał już tylko jeden dom, który widać, że i tak jest niezamieszkały. Wysoka trawa nie pozwala na wypatrzenie pozostałości po domach. Jest to z punktu widzenia kondycji ludzkiej ciekawe miejsce, jednak w praktyce miejsce zgarnęła już przyroda i zakryła prawie całkowicie minione bytowanie ludzi.
Jedyny dom pozostały z osady Różaniec.

Jedyny pozostały tu dom.
Od tego momentu wdrapujemy się już tylko pod górę. Czeski czerwony szlak łączy się z polskim zielonym w jedną ścieżkę. Mijamy Krowią Górę Małą i zaraz potem Krowią Górę Wielką, gdzie otwiera się panorama w kierunku nie tylko Otmuchowa i Złotego Stoku, ale też w kierunku Kotliny Kłodzkiej. Na dość rozległej, bezdrzewnej przestrzeni mijamy wysoką, samotną skałę i dochodzimy do potężnego jawora, na którym widnieje informacja, iż z tego miejsca, za 500 metrów, osiągniemy szczyt Borówkowej.
Krowia Góra Wielka.

Widok w kierunku masywu Jawornika.
Samotna skała na szlaku.

Samotne drzewo przed Borówkowym.
BORÓWKOWY WIERCH
Kiedy zza drzew wyłania się nam smukły walec wieży widokowej, powoli wchodzimy na płaski, trawiasty teren szczytu góry. Oprócz wieży z zamykanym budynkiem gastronomicznym w jednej kompozycyjnej bryle, jest tu jeszcze kilka zabudowań. Jest czeski, czynny punkt gastronomiczny z piwem Holba. Wokół jest około dziesięć drewnianych, podwójnych, zadaszonych ławeczek z stolikiem. Jest też miejsce na ognisko i kilka tablic pamiątkowych.
Wieża na Borówkowej.

Konstrukcja wieży wewnątrz.

Widok w dół wieży.
Borówkowa Góra (900 m. n.p.m.) - niem. Heidelberg, to zwieńczenie dość rozległego masywu górskiego. Miejsce niedoceniane i mało znane, a naprawdę piękne. Pierwsza niemiecka wieża widokowa powstała tu w 1870 r. Obecna wieża została wybudowana w 2006 roku przez czeskie miasto Jawornik i była czwartą tego typu konstrukcją w tym miejscu (pozostałe drewniane uległy w różnych okolicznościach zniszczeniu). Budowla ta ma 25,4 metra wysokości. Jest to konstrukcja stalowa, odeskowana z zewnątrz, o charakterystycznym wyglądzie, przypominającym latarnię morską. Wstęp na wieżę jest bezpłatny. Na samej górze jest bardzo dużo miejsca, a pod sufitem zadaszenia umieszczono tarczę z kierunkami i odległościami do miejsc, które można stąd zobaczyć.
Widok na Śnieżnik i Czarną Górę.

Masyw Jawornika.

Widok na Jesioniki. W głębi Pradziad.

Nad wzgórzem zwanym Wysoki Kamień Jezioro Otmuchowskie.

Droga powrotna - Dolina Białej Wody. Po lewej na horyzoncie Ślęża.

Oryginalny widok z wieży w kierunku Gór Opawskich. W oddali Biskupia Kopa.
Widać stąd Śnieżnik i Czarną Górę. Po lewej od Śnieżnika widać płaski Smrk, Travną, Rudawiec i Kowadło. W oddali widzimy Pradziada z charakterystyczną wieżą na szczycie. Kierując wzrok na opolszczyznę, spostrzegamy zbiorniki wodne Zalewu Paczkowskiego, jeziora Otmuchowskiego i Nyskiego. Dalej na zachód stoi samotna Ślęża i kolejno; Góry Sowie, Góry Stołowe i Orlickie. Panoramę do Masywu Śnieżnika zamykają Góry Bystrzyckie.
Tablica pamiątkowa.
Zdjęcie z historycznego spotkania.
Borówkowa ma swoje miejsce w najnowszej historii Polski i Czechosłowacji. 21 sierpnia 1987 roku na tym szczycie spotkali się przywódcy opozycyjni Polski i Czechosłowacji. W spotkaniu uczestniczyli między innymi Zbigniew Bujak, Jacek Kuroń, Jan Lityński, Józef Pinior, Jirzi Dienstbier, Ladislav Lis, Petr Pospíchal i inni. To spotkanie nie było jedyne. Odbywały się one tutaj i w pobliskim Karpnie. W kilku takich spotkaniach uczestniczył też późniejszy prezydent Czech Vaclav Havel, który w swych wspomnieniach ciepło pisze o Kuroniu, który wnosił w góry dostateczną ilość piwa. Głównym organizatorem spotkań był Warcisław Martynowski z Lądka. Na pamiątkę tych wydarzeń, na Borówkowym, można zapoznać się z tablicą informacyjną z okolicznościowym zdjęciem. Ponadto postawiono tam kamienny monument z trzema cytatami; “Nie ma wolności bez solidarności” Lecha Wałęsy, “Istnieją rzeczy za które warto cierpieć” Vaclava Havla i “Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości” księdza Jerzego Popiełuszki.
Monument z cytatami.
Jako mieszkaniec województwa śląskiego, z uwagi na pandemię, mam zakaz wchodzenia do Republiki Czeskiej. Uważam ten zakaz jako nielogiczny i głupi, ponieważ jest skierowany w mieszkańców Śląska, jakoby byli oni odrębnym od Polski bytem. Czesi mogą wjeżdżać na Górny Śląsk i się tu narażać na zarażenie… my nie możemy wjeżdżać do Czech. Wkurzają mnie markety w mojej okolicy, głównie budowlane, pełne Czechów. W ramach mojego prywatnego buntu zeszliśmy szlakiem czerwonym na terytorium Czech.

SZLAK WZDŁUŻ POTOKU BIAŁA WODA
Żegnam Borówkową Górę. Miałem w planach trzy skalne twory; Skalni Vrch, który minąłem nie zauważywszy wejścia; Białą Skałę, której nie mogłem wypatrzeć i Wysoki Kamień, na który idąc, pogubiłem się ze względu na złe oznakowanie szlaku i zawróciłem, rezygnując z jego zobaczenia. Tak oto znaleźliśmy się na zejściowym szlaku zielonym w kierunku Bilej Vody.
Widok z Szafarzowej Skały na Borówkową.

Na Szafarzowej.
Na trasie tej należy zobaczyć Szafarzovą Skalę. Jest to wysoki twór skalny z stromym podejściem i prawie pionowym urwiskiem na końcu. Na samej górze jest miejsce widokowe, gdzie centralnie widzimy Górę Borówkową z sterczącą z niej wieżą. Od tego miejsca idziemy już asfaltową drogą. Droga nasza przeplata się z strumykiem Biała Woda. Kiedy spoglądamy w jego wartkie wody faktycznie zauważamy mleczną barwę. Po drodze znajduję skupisko grzybów - jest ich mnóstwo i są wielkie - jak w jakimś śnie. Wszystkie one jednak mają robaczych lokatorów. Przed sobą widzę dwóch Czechów; jeden z nich niesie pełną siatkę grzybów…
Grzyby po drodze.
Przed granicą z Polską przechodzimy obok okazałego kompleksu budowlanego - jest to pałac w Bilej Vodzie.
Pałac w Bilej Vodzie.

Dzikie czereśnie - pyszne...
Pierwsza wzmianka o pałacu pochodzi z 1691 jako dobro Franciszka Karola von Lichtenstein-Castelcorna, arystokraty z Alzacji. Pałac w swojej długiej historii miał jeden bardzo ciekawy epizod. W 1854 r. pałacyk wraz z majątkiem nabyła Marianna Orańska, właścicielka dóbr w Kamieńcu Ząbkowickim i klucza strońskiego, leżącego nieopodal, w Prusach. Pałacyk leżał za granicą, czyli w państwie austro-węgierskim. Za mezalians, godzący w pruską rodzinę królewską, w obręb której należała (miała nieślubne dziecko z holenderskim kochankiem, z którym żyła, pomimo świętych więzów małżeńskich z Albrechtem Pruskim), została skazana na banicję. Mogła w Prusach przebywać tylko jeden dzień. Mając tą karę na uwadze Marianna wykupiła ową posiadłość, by móc szybko wjechać i wyjechać z państwa, gdzie miała prawie cały majątek. Obecnie pałac jest zaadoptowany na szpital psychiatryczny. Budynek jest umiejscowiony w bardzo pięknym miejscu; rozpościera się stąd rozległa panorama w kierunku Paczkowa. Mijamy dzikie drzewa czereśni i budynek w którym znajduje się, jak głosi napis, “psychiatrycka komuna”. Podążając dalej szlakiem zielonym przechodzimy granicę państwa. Wchodzimy do Złotego Stoku główną drogą od strony Paczkowa. Szlak wiedzie nowym chodnikiem. Po drodze odwiedzamy wyremontowane wapienniki. Warto wejść na ten gigantyczny piec, by nie tylko nasycić swoją ciekawość co do funkcjonowania obiektu, ale by nacieszyć się panoramą okolicy.
Widok w kierunku Paczkowa.

Wapienniki w Złotym Stoku.
WOLNOŚĆ
“Wolność kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.” tak grają i śpiewają Chłopcy z Placu Broni.
Dziś wolne wybory prezydenckie. Idąc szlakiem nie wiedziałem jeszcze jaki będzie ich wynik. Oczywiście oddałem też swój głos w tych wyborach. Demokracja podyktowała nam werdykt na drugą turę.
Podczas trasy miałem wiele czasu, by myśleć o istocie wolności; Marianna Orańska, która nie mogła być dłużej w Prusach niż jeden dzień; spiskowcy Solidarności i ich spotkanie na Borówkowym, czyli Havel vs Kuroń. W każdym z tych przypadków “zniewoleni” bohaterowie sytuacji zrobili coś, by złamać niedorzeczne ograniczenia. Marianna Orańska kupiła pałacyk kilka metrów od pruskiej granicy, by jak najdłużej móc przebywać w swoich dobrach. Havel z Kuroniem przeprowadzili spotkanie “na szczycie” - w tym przypadku na granicy, by knuć jak rozmontować komunę. W własnym kontekście myślałem też nad wolnością przekraczania granicy, którą mi zabrano jako mieszkańcowi województwa śląskiego. Może w mało wyrafinowany sposób też po swojemu zaprotestowałem; po prostu zszedłem na czeską stronę, łamiąc absurdalne dla mnie prawo.
Wolność - co to jest? Definicja stanowi: brak przymusu, możliwość działania z własną wolą, sytuacja w której można dokonywać wyborów spośród wszystkich dostępnych opcji.
Definicji wolności jest jednak wiele. Jest wolność liberalna, gdzie jesteśmy wolni od jakiegokolwiek przymusu, czy to religijnego, obyczajowego, czy to ekonomicznego (Smith, Mill, Locke). Jest wolność jako działanie ludzkie nie uwarunkowane obiektywnymi procesami (wolna wola, determinizm) - św. Augustyn, Leibniz, Spinoza, Fichte, Kant. Wolność przysługuje człowiekowi z natury (Hobbes, Rousseau). Wolność jest tworem ewolucji kulturalnej i społecznej (Montesquieu, Hayek). Wolność jest brakiem ograniczeń i ma charakter negatywny (Hobbes). W wolności rozumianej pozytywnie jest możliwość realizacji rozumnych celów (Hegel). Wolność przysługuje przede wszystkim jednostce (Constant de Rebecque). Wolność to kategoria zbiorowości, gdzie niekoniecznie liczy się jednostka (Rousseau, Marks). Jest “wolność od” robienia i działania, w opozycji do “wolności do” czynienia lub zaniechania, jako kategorie negatywne i pozytywne. Jest wolność w ujęciu egzystencjalistów, gdzie człowiek zostaje przez świat zewnętrzny i innych ludzi uprzedmiotowiony, a wchodząc w role społeczne zapomina o swojej esencji i wyjątkowości. Wolność nie jest tu sensem życia, jest ona wyborem i zasadza się w uświadomionej samotności jednostki (Kierkegaard, Nietzsche, Sartre, Heidegger).
Idąc na wybory, sami o tym nie wiedząc, wybieramy spośród różnych rodzajów wolności. Za daną formą wolności stoi konkretny kandydat. Wybierzmy właściwie... i podejdźmy do wybranej demokratycznie formy wolności w sposób należyty.
Sarum Keraj; 28 czerwiec 2020

czwartek, 18 czerwca 2020

MĘDRALOWE, ...LOVE I OKOLICE (BESKID ŻYWIECKI), czyli po co pchać się w kolejkach, kiedy tyle piękna wokół.


13 szczytów na trasie, w tym trzy Mędralowe. Każda z odwiedzonych gór jest inna i każda daje z siebie moc atrakcji wizualnych. W dniu wędrówki (13.06.2020) Tatry i inne tzw. “znane miejsca” przeżywały oblężenie. Tymczasem na całym szlaku spotkałem tylko około 20 turystów pieszych. Samotność na szlaku sprzyja też rozmyślaniom ostatecznym; na koniec kilka słów o śmierci w kontekście trzech pytań o charakterze filozoficznym.
Dystans – 27,5 km
SUMA ROCZNA NA 2020 r. - 269,2 km. (do PLANU TYSIĄCA KM./ROK brakuje 730,8 km.)
Przewyższenie – 1,45 km.
Najwyższy punkt – Mędralowa 1.168 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen. Na czerwono oznaczyłem moją trasę.



PRZYBORÓW, SZLAK ZIELONY NA FUJASY, JAWORZYNA I MAŁA MĘDRALOWA, MĘDRALOWA ZACHODNIA
Przyborów nie wiem czemu wprowadził mnie w przygnębienie. Może dlatego, że przed wyborami, na aż trzech płotach, widniała tylko jedna postać i to nie był mój kandydat... Cóż; jedno, co mnie tu zachwyciło, to piękne, stare domy.
Przyborów - stylowa chata.
Szlak zielony skręca gwałtownie za jedną z posesji. Idzie się wzdłuż płotu. Fajnie, że właściciel posesji dba o chodnik, który jest ładnie wykoszony. Niestety ciut wyżej już brnąłem w wysokiej, mokrej trawie. Wraz ze ścianą lasu wchodzimy w dość wydeptaną ścieżkę. Polecam czas letni, kiedy dojrzewają i owocują wiśnie; jest ich tu po drodze mnóstwo. Rosną sobie dziko między innymi drzewami. Na razie są to małe zielone kuleczki; zatem wszystko przed nami.
Fujasy - ule, w tle Pilsko.
Fujasy to uroczy przysiółek składający się z kilku domostw. Podobnym uroczym przysiółkiem są dalej położone Moczarki, składające się z kilkunastu domów porozsiewanych na zielonej płachcie zbocza górskiego. Będziemy je okrążać górą, z lewej strony, łukiem. Mijamy kapliczkę i drewnianą studnię z zielonym znakiem i z drewnianą korbką.
Studnia z drewnianą korbką.

Moczarki - szlak obchodzi przysiółek łukiem z lewej.
Pierwsza nasza góra to Jaworzyna (997 m. n.p.m.). Jest to niewielka górka, za którą rozciąga się piękna polana z widokiem na Pilsko i Beskid Śląski.
W tle Beskid Śląski.

Polana za Jaworzyną. Widok na Pilsko.
Małą Mędralową (1.049 m. n.p.m.) można niechcący obejść, bo szlak prowadzi z lewej strony tej góry. Jednak idąc prosto pod górę, po ostrym podejściu, znajdujemy się na wykarczowanym wierzchołku. Rozciąga się stamtąd panorama na samą Mędralową i na okoliczne góry. Mędralową Zachodnią (1.024 m. n.p.m.) nawet nie wiemy kiedy “zaliczamy”. Z Mędralowej Zachodniej widać szczyty Jaworzyny i Beskidu Krzyżowskiego na tle masywu Pilska. Samo Pilsko wygląda stąd inaczej. Zawsze widzimy tą górę jako monolit, czy to od strony Tatr, czy od strony Beskidu Śląskiego. Tutaj masyw jest wydłużony i dotyka jakby kolejnych gór jakimi są Romanka i Rysianka.
Mędralowa z Małej Mędralowej.

Widok na Pilsko z Mędralowej Zachodniej.
MĘDRALOWA
Mędralowa (1.168 m. n.p.m.) to masyw znajdujący się po połowie w Polsce i Słowacji. Głównym grzbietem górskim wiedzie granica. Wzdłuż granicy prowadzi szlak czerwony, którym od Mędralowej Zachodniej podążamy. Przekroczywszy granicę kilkakrotnie złamałem zasady kwarantanny:) - jednak w tych okolicznościach niczego to nie oznacza (miesiąc temu, po takim wyczynie, dostałem SMS o przymusowej kwarantannie ze względu na przekroczenie granicy - oczywiście go zignorowałem, po wcześniejszym upewnieniu się na policji, że jest to pomyłka systemu). Dziś żadnego SMS-a nie dostałem.
Hala Mędralowa.
Po pokonaniu niedługiego odcinka szlaku mogłem ujrzeć spoza ściany lasu Babią Górę, która stąd prezentowała się uroczo. Niestety wzdłuż granicy, po stronie słowackiej rośnie dość gęsty las, który uniemożliwia rozkoszowanie się widokiem “Królowej”. Kiedy powoli czujemy, że “krzywa się wypłaszcza”, czyli stromizna góry ustępuje, dochodzimy niebawem do rozległej hali, pozwalającej na rozkoszowanie się widokami na polską stronę. Jest to Hala Mędralowa. Nazwa szczytu pochodzi od nazwiska mieszkańca Przyborowa Mędrali (nie mylić z Mądralą), który był właścicielem łąk na szczycie.
Na Hali Mędralowej można spędzić noc i wypocząć.
Na hali znajduje się szałas, który zamieszkiwało dziś kilku turystów. Kilkoro na szczycie medytowało, a dwie pary były w trakcie składania namiotów. Widać stąd panoramę Beskidu jak na dłoni. Z prawej pięknie prezentuje się Hala Kamieńskiego. Na wprost szczyty Beskidku, Obu Czerniaw Suchych i Buciorysza (Lachów Groń). Szczyt Mędralowej, jak też sąsiedni Kolisty Groń, w 1944 roku miał być częścią hitlerowskiej obrony. Rękami miejscowej ludności oba szczyty otoczone były okopami, których pozostałości można jeszcze dzisiaj spotkać.
Granica na Mędralowej jest najbardziej wysuniętym punktem Słowacji na północ. Ponadto warto wiedzieć, że szczytem biegnie tzw. Wielki Europejski Dział Wodny. Góra jest uznawana też jako najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego (wg. topografii opracowanej przez Jerzego Kondrackiego). Powszechnie jednak uważa się ten teren jako część Beskidu Żywieckiego.

KOLISTY GROŃ, HALA KAMIEŃSKIEGO
Halę Kamieńskiego widać dobrze z Mędralowej. Poniżej Mędralowej odchodzimy od wiązki szlaków, wybierając kolor zielony. Pozostałe szlaki idą stąd w kierunku Babiej Góry po śladzie granicy państwa. W tym miejscu znajduje się punkt oznaczony słupkiem granicznym III/90. Od 1564 roku schodziły się w tym miejscu granice Węgier, Polski i ziem śląskich.
Punkt III/90
Mijamy charakterystyczny dla Słowacji kierunkowskaz z “talerzem”, tablicę informacyjną i po chwili znajdujemy się na Hali Kamieńskiego. Nazwa, jak wiele nazw miejscowych, pochodzi od lokalnego właściciela. Szlak zielony wiedzie dalej omijając będący u szczytu hali Kolisty Groń - Magurę (1.114 m. n.p.m.). Byłoby zbrodnią wobec piękna gór nie wejść jednak na niego. Wiedzie tam szlak czarny - krótki odcinek. Z wierzchołka można podziwiać inną perspektywę w panoramach na Beskidy. Widać stąd pięknie Halę na Mędralowej. Polecam spoglądanie na drugą stronę góry i lekkie strawersowanie bariery drzew, by spojrzeć stamtąd na Babią Górę.
Hala Kamieńskiego.

Mędralowa widziana z Hali Kamieńskiego.
Wracam czarnym szlakiem do drogowskazu i posłusznie idę dalej w dół zielonymi znakami. Szlak schodzi do momentu osiągnięcia przełęczy; jest to Przełęcz Klekociny (Przegib). Niedaleko niej znajduje się stacja turystyczna “Zygmuntówka”. Jest to prywatny obiekt noclegowo- turystyczny o “pojemności” 40 miejsc noclegowych. Kilka zaparkowanych tu samochodów świadczyło, że można tu dojechać. Przełęcz Klekociny jest też granicą administracyjną pomiędzy województwem śląskim a małopolskim.
Babia Góra z Kolistego Gronia.

Hala Kamieńskiego z Kolistego Gronia.

Przełęcz Klekociny. W głębi Beskidek.
BESKIDEK, CZERNIAWA SUCHA, CZERNIAWA SUCHA ZACHODNIA
Z przełęczy wdrapuję się ponownie pod górę. Raz za razem, oglądając się za siebie, podziwiałem zmieniające się perspektywy na Mędralową. Cały masyw, na który się wdrapałem, składa się z trzech wierzchołków i nazywany jest Czerniawą Suchą. Idę szlakiem zielonym wzdłuż granicy województw śląskiego i małopolskiego. Pierwszy z wierzchołków to Beskidek (1.045 m. n.p.m.). Trzeba uważać, by podążając ściśle za szlakiem nie ominąć tego szczytu. Z szlaku odbijamy lekko na lewo. Mamy zresztą do wyboru dwie drogi; na prawo szlak, na lewo droga na szczyt. Na Beskidku znajduje się przeurocza polana z krzyżem przydrożnym, który na tle Babiej Góry, Policy i Mędralowej stanowi ciekawy podmiot dla fotografów. Ponadto na szczycie jest miejsce na dziki biwak i ognisko.
Beskidek. Po prawej Babia Góra. Po lewej masyw Policy.
Wybrana przez nas droga łączy się z szlakiem zielonym. Po kolejnym odcinku pod górę osiągamy drugi z szczytów - Czerniawę Suchą (1.062 m. n.p.m.). Widoki stamtąd są nieco ograniczone lasem, ale pomimo to uzyskujemy ciekawą perspektywę spoglądając pomiędzy drzewami.
Czerniawa Sucha Zachodnia.
Jałowiec widziany z Czerniawy Suchej Zachodniej.

Widok z Czerniawy Suchej Zachodniej na Beskid Mały.
Trzeci z wierzchołków to Czerniawa Sucha Zachodnia (1.051 m. n.p.m.). Tu dochodzimy do szlaku żółtego, którego będziemy się trzymać już do końca wędrówki. Na prawo odchodzi on w kierunku Jałowca, którego majestatyczny masyw widzimy stąd w całej okazałości. Mamy stąd również doskonały widok na Beskid Mały i wzniesienia przed nim.

LACHÓW GROŃ (BUCIORYSZ)
Żegnam zielony szlak, który skręca w prawo. Już do końca będę się trzymał żółtego koloru. Za rozległą przełęczą czekała na mnie mozolna wspinaczka po niezbyt stromym podejściu. Osobiście wolę wspinać się konkretnie pod górę, a nie mozolnie pokonywać w długim dystansie niewielkie przewyższenia. Zmęczenie połączone z gęstniejącą, przedburzową atmosferą, wyciskało z człowieka pot i dawało mi się we znaki.
Lachów Groń. Widok na Pilsko.

Lachów Groń ławeczka na szczycie i transport dla "leniwych".

Lachów Groń.
Lachów Groń zwany też barwnie Bucioryszem (1.045 m. n.p.m.) to podwójny wierzchołek, którego prawie całą powierzchnię stanowią rozległe łąki. Dzięki tej naturalnej hali mamy możliwość podziwiania panoramy gór w każdą stronę. Jest to wielce niedoceniane miejsce na mapie punktów widokowych okolicznych gór. Mamy stąd panoramę na Rysiankę, Romankę, Pilsko. Ponadto swoją potęgę pokazuje “Królowa” - Babia Góra, która prezentuje się stąd wyjątkowo okazale. pięknie prezentuje się też masyw Jałowca, a po północnej stronie Beskid Niski.
Zaciekawiła mnie dość liczna grupa turystów odpoczywających na polanie. Niestety nie weszli oni tu o własnych siłach. Sześć samochodów terenowych, obryzganych świeżym błotem wjechało tu z całą tą grupą. Mam wrażenie, że gdyby można było wjechać samochodem na Rysy, to ludzie daliby się tam wwozić z wygody masowo… Coraz częściej zauważam proceder wjeżdżania w góry pojazdami spalinowymi. Coś należałoby z tym zrobić. Turyści piesi, po pierwsze muszą korzystać potem z rozjeżdzonych szlaków, a po drugie, spaliny i hałas kolidują z naturalną kontemplacją przyrody.
Trochę zdezorientowany sytuacją zacząłem schodzić szeroką, stromą, lecz nieoznakowaną drogą w dół. Niestety chwila nieuwagi i musiałem trawersować górę ścieżką przez las, by nawrócić na szlak.

KOSZARAWA, LASEK
Schodząc nadal szlakiem żółtym, skończył się w pewnym momencie las i otwarła się wolna przestrzeń z widokiem na Koszarawę. Za wsią wznosił się w całej okazałości kolejny mój cel. Po lewej stronie można było zobaczyć masyw Pilska, nad którym kłębiły się nieco gęstsze chmury. Patrząc z tego miejsca na górę za Koszarawą nie miałem żadnych obiekcji do wejścia; nie było słychać grzmotów, choć panowała swoista duszność. Moje nogi po krótkim odpoczynku nie wskazywały na późniejsze problemy; miałem odpowiedni zapas sił.
Widok na Koszarawę.

Nad Pilskiem gromadziły się chmury.
Po krótkim odpoczynku z posiłkiem udałem się w kierunku wsi. Wieś usytuowana jest w bardzo malowniczej okolicy. Z każdej strony wygląda ładnie. Doszedłszy do ulicy, trzeba na krótko skręcić w drogę główną na prawo, by chwilę później zejść z niej w lewo. Moją uwagę zwróciło kilka barwnych, starych chałup.
Malowane domy w Koszarawie.

Kładka nad rzeką.
Doszedłszy do rzeczki należy przejść nad nią stalową, wąską kładką. Potem czeka nas już tylko mozolne pięcie się pod górę. I tu wysiadłem. Najpierw ból stopy po źle postawionym kroku. Potem ogólne osłabienie i brak wody. Kiedy usłyszałem, już pod wierzchołkiem pierwszej z gór, dalekie grzmoty, przyspieszyłem, co spowodowało, iż na chwilę straciłem z oczu szlak. Zaczęła mnie boleć głowa, prawdopodobnie z braku wody i musiałem zapanować nad lekkim uczuciem paniki na pustym szlaku.
Schronisko Studenckie "Chata Lasek"

Chyba opuszczone domostwo pod Laskiem.

Ząb czasu.
Mniejsza z tym jak mi się udało przejść, ale kolejno mijałem szczyty; Kubiesów Groń (785 m. n.p.m.) i Prusaków Groń (790 m. n.p.m.). Kiedy doszedłem do Studenckiego Schroniska Turystycznego “Chata Lasek” przestałem słyszeć grzmoty i wyłożyłem się na polance nieopodal. Nie miałem odwagi wejść do schroniska, gdzie wesoły, zakrapiany alkoholem gwar wychodził wraz z licznym towarzystwem na werandę. Nie sądzę, że była to jedna liczna rodzina, ale faktem było, że grupa absolutnie nie zachowywała żadnego dystansu społecznego zalecanego w dobie wirusa… może jednak około dwudziestoosobowa rodzina? Nie wiem.
Szczyt Lasek - polana i widok na Beskid Mały.

Ławeczka z widokiem na Babią Górę.

Na samym wierzchołku góry Lasek. 

Czekało mnie jeszcze podejście pod ostatni szczyt - Lasek (Butorówka); (868 m. n.p.m.). Za schroniskiem stało kilka bardzo urokliwych, chyba opuszczonych budynków, łącznie z jedną ruiną, która też wyglądała wyjątkowo i pięknie. Na szczycie rozpościerała się kolejna polanka z centralnie umieszczoną ławeczką i widokiem w kierunku Babiej Góry. Gdybym nie odczuwał zmęczenia i dolegliwości fizycznych, miałbym większą frajdę z tego miejsca. Po krótkim odpoczynku zabrałem się do dość długiego schodzenia, aż do samego Przyborowa.

KILKA UWAG O ŚMIERCI
“A gdy będę umierał.
To nie przyjdzie generał…
...Drobny deszczyk pokropi
Pamięć moją zatopi…
...Wyjdziesz patrzeć kto woła
Znajdziesz ciszę dookoła” 
/”A gdy będę umierał” KULT tekst; Stanisław Staszewski/

Kiedy trasa jest długa, a człowiek nie dysponuje wystarczającą siłą, zdarzają się załamania. Taki czas przeżyłem wspinając się pod Lasek. Prawie skończyła mi się woda. Trochę nadwyrężyłem prawą stopę, a na lewej nie wiedzieć czemu zrobił się krwawy ucisk z buta. Za Pilskiem słychać było grzmoty, a duszność przedburzowa wyciskała siódme poty. Myślałem, że w tej gęstej atmosferze dostanę zawału i na prawie pustym szlaku nikt mnie nie uratuje.
Nie jest tak, że cały szlak, to jedna wielka linia egzaltacji górami. Przeżywam też na trasie załamania. Muszę często walczyć z samym sobą. Niektórych gór poprzez doświadczoną na nich słabość nienawidzę, ale i kocham je jednocześnie. Trudna to do wytłumaczenia mieszanka. Tak było z niepozorną górą Lasek, kiedy szlak kładł mi pod stopy kolejne utrudnienia.
Wyczerpanie organizmu, z racjonalnym pędem w ucieczce przed burzą, sprawiły że nadmiernie osłabiony umysł zaczął sprowadzać myśli ostateczne. W górach przeżyłem to już kilkakrotnie. Po prostu myślę o śmierci. Przypomina mi się zawsze scena z “Domu dziennego, domu nocnego” Olgi Tokarczuk, kiedy starszy Niemiec, wchodząc na górę swojego dzieciństwa gdzieś w okolicach Kłodzka, umiera na szczycie. Nie znam pisarza, który tak pięknie i dosadnie jak Tokarczuk opisywałaby naturalne gaśnięcie człowieka w procesie śmierci, tak prawdziwie, jakby sama to kiedyś przeżyła...
Śmierć. Czym jest? Na pewno końcem życia. Jako cezura życia, śmierć jest podobna do narodzin. Jest to swoisty punkt na pętli czasu i jest naturalną składową życia. Dowcip, który często powtarzam brzmi; Jaka jest najczęstsza przyczyna śmierci? Otóż … narodziny, bo każdy kto się urodził musi też umrzeć. Chciałbym doczekać czasów, kiedy zdigitalizowany mózg mógłby być po śmierci odłączony od ciała i żyć w wirtualnym świecie, na wiecznej emeryturze… Niestety dziś jest inaczej… Śmierć jest tematem niemodnym i wstydliwym. Nikt nie mówi dziś o śmierci tak, jak była ona obecna w wiekach ubiegłych. Dziś temat śmierci ukrywa się po domach starców i szpitalach; jako kawałek życia wręcz wstydliwy. No dobra; wiemy że śmierć jest realna, ale jakiś defekt naszej psychiki nie pozwala nam o niej mówić ani myśleć. Coś nam ciągle mówi, że zrobimy to i owo w przyszłym miesiącu, albo za rok…a czy aby na pewno? Bazujemy na pustym przekonaniu o naszej nieśmiertelności. A śmierć i myśli o niej są prawdziwe, realne i do bólu inspirujące. Odpowiedzmy sobie na trzy pytania o śmierć, a nasze życie nabierze innego sensu i innej jakości;
1. Co zrobiłbyś/zrobiłabyś wiedząc, że za godzinę umrzesz?
2. Czego byś dokonała/dokonał wiedząc, że za miesiąc umrzesz?
3. Jak ułożyłbyś/ułożyłabyś sobie życie mając świadomość, że będziesz żył/żyła jeszcze tylko jeden rok?
Odpowiedz sobie na te pytania i weź się do dzieła… Żyj jakbyś miał/miała umrzeć! Memento mori!
Sarum Keraj; 13 czerwiec 2020

TATRY - ZABAWA W KORONY