czwartek, 30 lipca 2020

ŁYSA GÓRA, czyli ŚLĄSKI, MORAWSKI I CZESKI KLASYK.


Ślęża, Babia Góra, Krywań, Śnieżka, Pradziad i Łysa Góra - to góry-symbole i trzeba je znać. ŁYSA GÓRA - Lysá Hora (1.324 m. n.p.m.) to wręcz narodowa góra Czechów. Są tacy co weszli na nią kilka tysięcy razy. Jej charakterystyczny kształt z wieżą na szczycie widać z daleka, w tym, z wielu miejsc w Polsce. Nie zapominajmy, że jest to też śląska góra - najwyższa góra BESKIDU ŚLĄSKO - MORAWSKIEGO. Z górą tą wiążą się śląskie i morawskie legendy, bardzo bliskie nam - Słowianom. Myśląc o Słowianach, w części filozoficznej odpowiadam na pytanie; skąd przychodzimy?

Dystans – 19,8 km
Suma roczna na 2020 r. - 382,2 km. (do planu tysiąca km./rok brakuje 617,8 km.)
Przewyższenie – 1000 m.
Najwyższy punkt – Łysa Góra 1.324 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen.


Ostravice - Šance přehrada
Samochód zostawiam jak zwykle na bezpłatnym parkingu. Polecam koniec drogi wiodącej na Sance přehrada (patrz mapa). W miejscu skąd widać już zaporę na Ostravicy jest rozszerzenie drogi z dalszym zakazem wjazdu. Nie ma znaku parkingu, ale też nie ma zakazu zatrzymywania się. Czesi parkują tam po lewej i po prawej stronie drogi.

Widok z zapory. Po drugiej stronie droga krajowa 56.
Widok z zapory na dolinę.

W miejscu tym ogniskują się dwa szlaki; niebieski i żółty. Szlak żółty prowadzi na zaporę i po jej konstrukcji wiedzie na drugą stronę zbiornika, aby dalej wytyczać trasę na Smrk. My pójdziemy w stronę przeciwną.
Sam obiekt (czesk. Vodní nádrž Šance) to sztuczny akwen, będący zbiornikiem wody pitnej dla aglomeracji ostrawskiej i zaporą regulującą zagrożenie powodziowe. Ze względu na fakt istnienia tu zasobu wody pitnej wprowadzono całkowity zakaz kąpieli i uprawiania sportów wodnych. Teren sztucznego jeziora jest cały ogrodzony i objęty kategorycznym zakazem przekraczania wytyczonych linii bezpieczeństwa.

Tablica informacyjna przy zaporze.
Widok na zaporę z szlaku.
Dane techniczne zbiornika i zapory;
Lata budowy - 1964-1969
Areał zbiornika - 146,4 km2
Zalany teren /całkowity/ - 337 ha
Całkowita objętość zbiornika - 61,8 mln m3
Długość zapory w koronie - 342 m.
Maksymalna wysokość tamy - 65 m.
Gwarantowany odpływ - 2,3 m3/sek.

Łysa Góra - cyfry.
Trasa jest dobra na letnie wędrówki, bo wiedzie prawie w całości lasem. Mieliśmy wrażenie, że wchodzimy do lasu na dole i wychodzimy z niego pod wierzchołkiem. 
Widok z drogi krajowej 56 za Frydkiem Mistkiem. Po lewej masyw Łysej, po prawej Smrk

500 metrów od szczytu.
Wchodziłem na Łysą już dwa razy. Pierwszy raz szlakiem czerwonym z Ostravic (asfaltówka zakończona szeroką drogą leśną i wydeptaną ścieżką w końcowej fazie, kilka miejsc widokowych). Drugi raz wchodziłem szlakiem żółtym z miejscowości Krásná (początkowo jest to też szeroka droga leśna, która zmienia się na mocno wydeptany szlak, kilka skromnych miejsc widokowych). Szlak którym szliśmy nie ma żadnych miejsc widokowych, ale jest bardzo przyjemny w pokonywaniu. Wpierw wchodzimy pod górę Czupel, by zejść lekko do przełęczy Pod Czuplem i znów ostrzej podchodzić, aż do miejsca zwanego Górą Kobylanka (1.054 m. n.p.m.). Stąd rozpoczyna się trzeci etap podchodzenia. Czym bliżej jesteśmy szczytu, tym rzadszą spotykamy szatę drzewną. Pod koniec (500 metrów od szczytu) otwiera się nam panorama na okolicę i widok na wieżę na szczycie. Można też spotkać tu kosodrzewinę, która naturalnie nigdy tutaj nie występowała.
W kierunku góry Smrk.

W dole Ostravice.
Na górę wszedłem 3 razy. Są tacy, którzy wchodzą tu prawie codziennie. Należą do Klubu Przyjaciół Łysej Góry, czyli tzw. “Łysarzy”. Żeby otrzymać diamentową odznakę tego klubu trzeba wejść na Łysą 2000 razy. Rekordzista - Rudolf Matúšek ma na swoim koncie ponad 5 tysięcy wejść (może już doszedł do 6000). 
Łysa Góra to czwarty masyw Beskidu Śląsko-Morawskiego, patrząc od strony Polski i licząc od prawej. Góra ta jest najwyższa w całym paśmie. Ma bardzo charakterystyczny kształt małej kopy stojącej na dużej i rozległej górze. Dodatkowo szczyt jest zwieńczony wieżą nadawczą. Kontur góry jest bardzo rozpoznawalny dosłownie z każdej strony.
Kilka cyfr dotyczących góry;

1513 godzin

Tyle godzin średniorocznie świeci tu słońce. Najwięcej w lipcu - 194 godz., najmniej w grudniu 59 godzin. W lutym 1952 r. słońce świeciło jedynie 3 godziny/miesiąc.

71%

Tyle czasu góra średniorocznie jest zachmurzona. Najwięcej chmur jest w listopadzie 79%, a najmniej w sierpniu - 61%.

491 cm.

To maksimum pokrywy śnieżnej. Rekord ten padł zimą 1910/1911 roku i jest to rekord Republiki Czeskiej.

108 dni

Tyle dni średniorocznie pada śnieg. 166 dni w roku leży tu pokrywa śnieżna. 213 dni śnieg leżał zimą 1974/75, najmniej; 101 dni w 1989/1990. 

108 cm.

Tyle śniegu napadało w jeden dzień. Było to 16 lutego 1916 r.

1414 mm

Tyle średnio napada rocznie deszczu. Najwięcej jest go w lipcu 207 mm. Najmniej w lutym- 83 mm. Najsuchszy rok to 1901 - 1017 mm. Najobfitszy - 1913; 2254 mm. Najmokrzejszy dzień w historii góry to 6 lipca 1997r. - 233,8 mm./dzień. 

30 dni

Statystycznie w roku tyle jest burzowych dni. W 2002 roku było najwięcej burz - 51. W 2013 było tylko 17 burzowych dni.

269 dni

Tyle dni średnio w roku występuje mgła. Przoduje tu grudzień - 26 dni. Najmniej mgieł jest w sierpniu - 19 dni.

158,4 km/h

To rekord prędkości występującego tu wiatru; miało to miejsce  6 maja 1968 roku. Średnioroczna prędkość wiatru to 24,8 km/h. Najbardziej wieje tu w lutym 8,4 m/s, najmniej w czerwcu i sierpniu - 5,5 m/s. Najczęściej wieje z zachodu 19,1% i północy 17,9% - najmniej ze wschodu 5,6%.

3st. C

Taka jest średnioroczna temperatura na szczycie. Najcieplejszy miesiąc 12,1 st. C to lipiec. Najzimniejszy to luty -5,8 st. C. Rekord zimna padł 9 lutego 1956r. -30,9 st. C. Rekord ciepła to 29,5 st. C padł w sierpniu 2013 r.



Łysa Góra - legendy i znaczenie.
Łysa Góra jest obiektem wręcz obsesyjnej miłości okolicznej ludności. Nie można wjechać na szczyt samochodem ani kolejką. Wszyscy, którzy się tam znaleźli, albo weszli pieszo, albo jechali na rowerach. A górę codziennie odwiedzają tłumy. Ludzie kochają tą górę.
Ze szczytem ludzie łączą odpoczynek, wzajemne relacje, treningi i bóg wie co. Przychodzą tu rodzinami, parami, z pupilami i samotnie. Ze szczytem wiąże się też kilka legend.
Jest w środku góry “czarne jezioro” które napełnia się w miarę jak postępujemy niegodziwie. Kiedy jezioro nie pomieści już naszego zła, wyleje się ono na cały świat niszcząc go.
Widok na Smrk z werandy restauracyjnej.
Druga legenda jest opowieścią o śląskich rycerzach drzemiących w środku góry. Śpią oni, dopóki kruki fruwają ponad górą. Kiedy kruki odlecą w doliny, armia rycerzy się obudzi i stanie do walki z wrogami śląskiego ludu. Co roku, na świętego Jana bębniarz odbębnia im kolejny rok snu.
Kolejna legenda wiąże się z faktycznie działającym tu zbójem Ondraszkiem. Działo się to na przełomie XVII i XVIII wieku. Zbójnik, jak to prawdziwy górski wataszka rabował bogatych, a opiekował się biednymi. Mimo “wydatków na biednych” zebrał potężny majątek w złocie i klejnotach. Przetrzymywał to wszystko w jaskini, gdzieś w Łysej Górze. Ondraszka zdradził jego kolega po fachu Jurasz, pragnący przywłaszczyć skarby i odebrać pokaźną nagrodę za głowę herszta. Ondraszka okrutnie uśmiercono, a zwłoki poćwiartowano dla przestrogi i przykładu dla zgromadzonej gawiedzi na rynku w Frydku Mistku. Jurasza też schwytano i zamęczono na śmierć torturując, by wydobyć informacje o skarbach. Ten jednak na szczęście nic nie wiedział. Skarbów do dziś nie odnaleziono, a tych co dotarli do skarbu uśmierciła wiedźma Hana i biały wąż w złotej koronie, strzegący wspólnie skarbów.
Tam jest Smrk.

Chmurka nad Travnym. Zwiastun wieczornych burzy.
Jest też legenda o sabacie czarownic z całego Śląska, który odbywał się tutaj co roku. Był to tak ważny sabat, że uczestniczył w nim sam Lucyfer z gwardią diabłów. Stąd w okolicy wiele grobów zbłąkanych wędrowców, którzy mieli nieszczęście natknąć się na ten czarci event.
Wierzchołek i betonowy cokół w którym są dwa metalowe punkty, które trzeba dotknąć.

Czeska ławeczka z dwoma golasami.
Coś na kształt legendy można zaobserwować też dzisiaj. Każdy Czech, który podchodzi do betonowego obelisku na samym szczycie, dotyka na nim dwóch metalowych punktów /mimo pandemii/. Istnieje przesąd, że ten kto nie dotknie tych miejsc, to tak jakby nie zdobył szczytu. Nie dotykałem tych punktów, nie z obawy przed wirusem… ale dlatego, że chcę tu jeszcze raz wrócić… Za każdym razem odkładam to w czasie, bo opanowała mnie irracjonalna myśl, że jak poddam się przesądom i dotknę metalowych punktów, to znaczy, że jestem tu ostatni raz - taki mój prywatny przesąd:).

Łysa Góra - zabudowania i infrastruktura. 
Trzeba zaznaczyć, że “Łysa Góra” to nazwa obecna. Góra ta nazywana była przez Ślązaków Cieszyńskich Gigulą, a przez Niemców Lysa-Berg i Kahlberg.
Kapliczka na szczycie, w tle wieża nadawcza.
Łysa Góra jest zabudowana. W 1732 r. powstała tu pierwsza budowla - drewniana kaplica. Pierwszy obiekt turystyczny pojawił się na górze w 1880 roku i była to mała drewniana chata, której właścicielem był nominalnie Albrecht Habsburg. Pierwsze schronisko otwarto tu w 1895 roku i powstało ono z inicjatywy stowarzyszenia turystycznego Beskidenverein. Wybudowane obiekty ulegały pożarom i stawiano na ich miejscu nowe. Obecnie na szczycie znajduje się ich kilka. Oto poglądowa mapka;
Rozmieszczenie budowli na szczycie.
Są dwa schroniska. Pierwsze znajduje się na miejscu poniemieckiego starego schroniska - Horská chata Emila Zátopka “Maraton”. Drugie schronisko niedawno odbudowano po pożarze (2015 r.) - jest to Chata klubu českých turistů Bezručova chata. Do Maratonu przynależą dwa budynki; Dziesiątka i Piątka, które razem z Maratonem stanowią symboliczną pamiątkę po Emilu Zatopku, wybitnym biegaczu, który wygrywał na tych właśnie dystansach.
Łysy człowiek, w tle Bezručova chata.

Chata MARATON, za nią tzw. Dziesiątka i wieża nadawcza.
Najbardziej wybitną budowlą na szczycie jest wieża nadawcza z potężnym budynkiem, z którego wystaje właściwa metalowa konstrukcja. Gabaryty tego budynku są same w sobie potężne. Wystająca z niego wieża ma 78 metrów i została oddana do użytku w 1980 roku. Pomimo wielkości budynek ma bardzo ciekawe, ostre kształty, co wyróżnia go na tle innych wież nadawczych.
Wieża nadawcza.
Na szczycie mają też swoją siedzibę dwie inne instytucje. Pierwsza instytucja to Pogotowie Górskie - Horská služba. Drugą instytucją jest stacja meteorologiczna - Meteorologická stanice.
Na pierwszym planie stacja meteorologiczna.
Z górą związane są też pewne historyczne postacie. Pierwsza wybitna postać to Emil Zátopek (1922-2000). Urodził się niedaleko stąd, w miejscowości Kopřivnice. Wybitny czeski biegacz, długodystansowiec zasłynął jako czterokrotny złoty medalista olimpijski, osiemnastokrotny rekordzista świata, trzykrotny mistrz Europy. Taki czeski Małysz, tylko że w bieganiu. Czesi są z niego bardzo dumni.
Tablica pamiątkowa na ścianie wieży. 

Widok w kierunku Ostrawy. Po prawej widać zabudowania Frydka Mistka.
Drugą postacią związaną z górą jest Petr Bezruč (1867-1958) - poeta czeski, dla nas trochę kontrowersyjny. Jest to lokalny patriota, autor Pieśni śląskich (Slezské písně). Przetłumaczono je m.in. na białoruski, bretoński, chiński, esperanto, flandryjski i ukraiński. Ze względu na propagowane przez niego antypolskie i antyniemieckie tezy o czeskości ludności Śląska Cieszyńskiego, twórczość Bezruča nie była tak chętnie popularyzowana w Niemczech i Polsce.
Widok w kierunku Cieszyna i Beskidu Śląskiego. W tle po prawej Czantoria.

Kolejno; Smrk, Kněhyně, Velký Javorník.
Na szczycie są cztery miejsca widokowe. Przy dobrej pogodzie widać daleki industrial śląski i opolski. Widać stąd też Małą Fatrę, góry Beskidu Żywieckiego, Jeseniki, a nawet Tatry.
Widok z ławeczki do oglądania zachodów słońca. Na ławce jest tabliczka z godzinami zachodów słońca w podziale na miesiące.

W dole widać zbiornik wodny, przy którym mamy zaparkowany samochód.

Zejście - szlak czerwony i niebieski.
Schodzimy szlakiem czerwonym, przeplatając się raz za razem z szosą, którą pod górę lub z góry zjeżdżali liczni kolarze. Generalnie rzecz biorąc szlak wiedzie cały czas w cieniu lasu. Jest jedno miejsce, z którego rozciąga się niczym nie zakłócona panorama na wschodnie i północne szczyty Beskidu Śląsko - Morawskiego. 
Podczas zejścia szlakiem czerwonym.

Szlak czerwony - widok na południe.

Zapach siana był obezwładniający.
Bardzo malownicza jest też docelowa polanka na samym dole szlaku czerwonego, przy skręcie na szlak zielony. W upalnym słońcu południa pachniało siano. Zielony łącznik wiedzie już asfaltem, w dół, w cieniu lasu. 
Górska woda była tak zimna, że odczuwało się prawdziwy ból.

Miejsce w którym zaczyna się zbiornik. Idziemy jego prawą stroną.
Niebieski szlak pojawia się w punkcie Těšiňoky, gdzie stykamy się z rzeczką Rečice. Szlak niebieski wiedzie potem wzdłuż tej rzeczki, aż dochodzimy do zbiornika wodnego Vodní nádrž Šance. Zbiornik okrążamy z jego prawej strony. Brzeg otoczony jest zoną sanitarną, której nie można przekraczać. Droga wiedzie trochę w górę, ale przewyższenia nie są duże. Po pewnym czasie dochodzimy do punktu wyjścia, czyli do zaparkowanego samochodu.

SKĄD PRZYCHODZIMY?
Ludzkość od zarania dziejów stawia sobie to pytanie. Skąd przychodzimy?
Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Patrząc bardziej przez pryzmat narodowy, partykularny i religijny, niż na sposób naukowy, odpowiedzi poszczególnych środowisk mogą zaskoczyć. Jako filozof nie uznaję innej metody rozważań, jak popartą naukowymi i logicznymi argumentami. Jeśli chcemy komuś opowiedzieć skąd przyszliśmy, trzeba wyjaśnić, jak w dane miejsce się dostaliśmy. Wtedy słuchacz zrozumie skąd przyszliśmy. Na miejsce, w którym jako ludzkość jesteśmy, miało wpływ kilka zjawisk i przyczyn.
Po pierwsze kosmos.
Naukowcy udowodnili, iż jesteśmy zbudowani z tych samych pierwiastków, co cały znany nam kosmos. Jesteśmy ontologicznie rzecz biorąc cząstką kosmosu i pochodzimy materialnie rzecz biorąc, wprost z wielkiego wybuchu, czyli z zarania czasu, o ile taki miał kiedykolwiek miejsce oraz podlegamy prawom materii i czasu.
Po drugie przypadek.
Jesteśmy dziećmi przypadku, albo raczej prawa entropii, mówiącym o tym, że jeśli jest możliwy jeden scenariusz w “n” różnych scenariuszach, to wybór tego jedynego jest równie prawdopodobny co “n”-innych. To, że w czasie ostatniego wielkiego wymierania, małe ssaki wielkości szczura, dzięki przystosowaniu do życia nocnego i podziemnego, uniknęły losu dinozaurów, było czystym przypadkiem. Ten “szczur” był naszym antenatem, łączącym nas z głęboką przeszłością i stanowił podwaliny do rozwoju ssaków na Ziemi.
Po trzecie logos.
Logos w ujęciu pierwotnym, jako myślenie przyczynowo-skutkowe to zaczątek dziejów homo sapiens. Bracia neandertalczycy nie mieli takiej mocy przetworzeniowej jak nasze mózgi. Dlatego homo sapiens wyniszczył neandertalczyków, biorąc z nich co atrakcyjne. Nasze mózgi były zdolne do bardziej skomplikowanych operacji, stąd ewolucyjna przewaga. Logos w rozumieniu pierwotnym, to też samoświadomość i identyfikacja własnego “ja”.
Po czwarte wolność.
Wolność to element często pomijany w naszej skomplikowanej historii. Umysł “zniewolony” nie byłby w stanie wymyślić koła czy atomu. Tylko wolna jednostka mogła zaradzić w sposób twórczy na pojawiającą się potrzebę czy problem. Filozofia zrodziła się w koloniach greckich, gdzie panowała większa wolność, niż w dominium. Demokracja jako przejaw wolności doprowadziła do powstania potęgi Starożytnej Grecji i Rzymu. Współczesna cywilizacja to przede wszystkim wynik idei wolności.
Po piąte - "coś".
Długo nie potrafiłem określić tego ostatniego elementu, z którego przychodzimy i czym jesteśmy. Nadal nie potrafię dookreślić tej "elan vital". "Coś" pcha tą łunę stworzenia do przodu. Nie są to tylko prawa materii i czasu. Byłoby to za proste. Chociaż może właśnie w istocie czasu zasadza się to "coś"?
Tablica na Łysej Górze informująca o znalezionych na szczycie skamieniałościach prehistorycznych zwierząt morskich...
Zatem reasumując skąd przychodzimy; otóż jesteśmy dziećmi kosmosu, powstałymi przez przypadek entropii pchanej tajemniczą "elan vital", a dany moment cywilizacji zawdzięczamy uświadomieniu sobie logosu w poczuciu wolności.
Sarum Keraj; 26 lipiec 2020

piątek, 24 lipca 2020

JAVORNIKI CZESKO-SŁOWACKIE, czyli wszystko płynie.


Jaworniki to pasmo górskie, które ciągnie się na długości około 30 kilometrów. Góry te są granicą Czech i Słowacji. Dla Polaków tereny mało znane i niesłusznie. Jest tam wiele pięknych miejsc. Są one dla nas stosunkowo blisko i nie ma tłoku. Wchodzę na dwa ważne szczyty; Vel’ký Javornik z korony gór Słowacji i Maly Javornik z korony gór Czech. Ponadto kilka słów o górze Stratenec i miejscowości Velkě Karlovice. W “filozoficznej końcówce” wszystko płynie, czyli opowieść o wskrzeszonym Heraklicie z Efezu. 

Dystans – 24,1 km 
Suma roczna na 2020 r. - 362,4 km. (do planu tysiąca km./rok brakuje 637,6 km.) 
Przewyższenie – 827 m. 
Najwyższy punkt – Vel’ky Javornik 1.071 m n.p.m. 
Na pierwszej, ogólnej mapie umiejscowiłem te góry, a poniżej druga mapa z przebiegiem marszruty.

Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen. 

Velkě Karlovice 
Samochód zostawiłem przy przystanku kolejowym. Jest to końcowa stacja linii kolejowej ze Zlina. W samych Karlovicach jest dużo bezpłatnych miejsc parkingowych. Karlovice leżą na terenie, do którego przed założeniem wsi rościły sobie prawa majątków Rožnov i Vsetín. Konflikt o te, przez długi czas niezamieszkałe tereny, ciągnął się wiekami. Zaraz po powstaniu wsi, spory graniczne nie ucichły, a wręcz wciągnęły kolejne strony. Regularnie dochodziło do starć pomiędzy Karlovanami a Słowakami. Największa bitwa rozegrała się tu w 1733 r. Pod Machůzkiem, gdzie podobno zginęło 59 osób. Taka lokalna nawalanka. W 1734 r. osiągnięto kompromis i granica od strony Węgier przesunęła się z grzbietu Javorníky na zbocze w kierunku Bečvy. Podczas drugiej wojny światowej granice obu Karlovic przesunęły się ostatni raz ze zboczy na grzbiet Jaworników, ale po wojnie zostały przywrócone do pierwotnego położenia. Stąd zadziwiający przebieg granicy państwowej po zboczu, a nie po grzbiecie górskim. 
Kościół p.w. Matki Boskiej Śnieżnej.

Inskrypcja o fundatorze na wejściu do kościoła.
Najciekawszym zabytkiem Karlovic Velkich jest kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Śnieżnej. Kościół ów został ufundowany w 1754 roku przez hrabiego Franciszka z Žerotína. Okoliczność ta, czyli wybudowanie obiektu przez szlachtę, a nie miejscowych wiernych, wyjaśnia udział idei baroku i stosunkowo bardzo precyzyjnej technicznej obróbki materiałów. Ten rzymskokatolicki kościół ma plan krzyża Budowla jest drewniana, dlatego ramiona krzyża zakończone są ukośnie. Cała linia dachu przebiega w linii prostej. Nad centrum kościoła znajduje się barokowa wieża z dwoma dzwonami. Kościół można zwiedzać za darmo. Godzin otwarcia nie widziałem. 
Wołoskie klimaty.
Na zdjęciu fasada urzędu gminy z ciekawymi dwoma współczesnymi freskami. Wieś i okolice bogate są w różnego rodzaju budynki mieszkalne z ubiegłych wieków, dlatego przechodząc przez nią, zachęcam do uważnej obserwacji. W centrum miasta znajduje się muzeum regionalne. W dwóch budynkach zabytkowego, dawnego domu kupieckiego z początku XIX wieku można zobaczyć wystawy, które dają obraz życia ludzi w tym charakterystycznym zakątku Wołoszczyzny. Trzon kolekcji etnograficznej stanowią domowe narzędzia rolnicze i górskie, procedury obróbki wełny, lnu i owczego sera. Całości dopełnia prosta kuchnia wołoska z oryginalnym wyposażeniem. 

Sedlo Bukovina - trasa. 
Trasa jest malownicza. Idę przede wszystkim lasem. 
Leśny klimat poranka.
Jednakże krajobraz jest urozmaicony i co pewien czas, na uroczych polankach, stoją domki w tradycyjnej architekturze i jak to u Czechów bywa, otoczone są nienagannym obejściem. Warto zachwycić się tradycyjnym gontowaniem ścian bocznych spotykanych domów. Wybrałem szlak żółty, aby jak najszybciej podejść na grzbiet górski. 
Widok na Karlovice z szlaku żółtego. Po prawej stronie budynek stacji kolejowej.
Od stacji kolejowej, którą dobrze widać z góry, ciągnie się urokliwa polanka. Spod krawędzi lasu można dokładnie ogarnąć wzrokiem całą miejscowość. Pierwszym napotkanym szczytem jest Kyčera. Schodzę do pierwszej polanki z sympatyczną ławeczką. Od przełęczy pod Kyčerou szlak zmienia kolor na zielony. Zaraz na następnej polance spotykam białą, okrągłą kapliczkę przydrożną. 
"Jesienne" kolory łąk oświetlonych porannym słońcem.

Przydrożna kapliczka.
Witam się tu z czeskim rowerzystą, którego rower uchwyciłem w kadrze. Nad górami unoszą się jeszcze dość grube połacie rozrzedzonej mgły. Jest poranek i światło pada ukośnie, rozbijając się o filtr mgielny, stąd czerwonawy obraz traw. Rudość światła padającego na dojrzałą już zieleń sprawia wrażenie bliskości jesieni. Mijam kilka domów. Widać, że Czesi wynajmują je i odpoczywają tu, korzystając z dobrodziejstw natury. Przy niektórych z nich stoją namioty. Mijam orchideowe łąki objęte szczególną ochroną i kilka kopców leśnych mrówek, których budowle wystają ponad metr ponad powierzchnię. 
Informacja o łąkach z orchideami.

Prawie metrowe kopce miejscowych mrówek.

Lokalne górskie chatki.
Od przełęczy Přislochop mam dwa kilometry do Sedla Bukovina, które mieści się już na łańcuchu Jaworników. Sedlo Bukovina (985 m. n.p.m.) pokonuję po intensywniejszym podejściu pod górę. 
Widok na Javorniki w porannym słońcu.

Nienaganne obejście czeskich domostw.

Sedlo Bukovina.
Jest tam zadaszona wiata, dwie tablice informacyjne i drogowskaz. Ważna uwaga; Czesi pokazują odległości w kilometrach, natomiast słowackie dystansy są mierzone w czasówkach. 

Maly Javornik 
Maly Javornik (1.021 m. n.p.m.) to najwyższe wzniesienie Jaworników po stronie czeskiej. Historycznie uwarunkowana granica, która uznała “zwycięstwo” Słowaków, biegnie po zboczu górskim, po stronie czeskiej. Dlatego idę po grzbiecie, który cały znajduje się po stronie słowackiej. Z sedla Bukovina odległość na Maly Javornik liczy pół godziny. Tyle samo wskazuje informacja w przeciwnym kierunku na Stratenec. Na Maly Javornik wiedzie szeroka leśna droga. Wiedzie tędy szlak czerwony. Niestety idzie się bardzo źle. Liczne błotniste kałuże przeszkadzają w normalnym pokonaniu tego odcinka. Ponadto nie ma żadnych widoków. Słowacka strona jest cała zabudowana drzewami, które uniemożliwiają spojrzenie na drugą stronę. Na czeską stronę tylko raz, pod samym Javornikiem, zerkam na okoliczne góry. 
Widok z przełęczy bezpośrednio przed wejściem na Maly Javornik.

Maly Javornik - szczyt.
Jest tam zadaszony schron z tablicą informacyjną. W miejscu tym odchodzi na Słowację szlak niebieski. Od tego miejsca, na sam szczyt, jest już nieco bardziej stromo. Szczyt nie ma żadnych miejsc widokowych. Widnieje tam znacznik z opisem szlaków i słupek graniczny. Wracam tą samą drogą na sedlo Bukovina. 

Stratenec 
Z Sedla Bukovina idę tym razem pod górę, w przeciwnym kierunku co na Maly Javornik. Po pewnym czasie dochodzę do dość obszernej polanki w bezpośredniej bliskości szczytu Stratenec (1.055 m. n.p.m.). 
Jedyny widok na stronę słowacką - widok z wieży, Stratenec.

Widok z wieży - Stratenec.

Stratenec - wieża widokowa.
Jest to niezwykle malownicze i bardzo ciekawe pod kątem turystycznym miejsce na grzbiecie Jaworników. Mieści się tu kilka ławeczek, tablica informacyjna, niewielka wieża widokowa i pomnik z osobną kamienną tablicą informacyjną. Wielu turystów przystaje tu i zachwyca się widokami na Wzgórza Wsecińskie, Radhost, Smrk, Łysą Górę i na południe na Poważe, Strážovské vrchy i Małą Fatrę, której niestety nie mogłem dziś dojrzeć. Jest to jedyne miejsce na całym odcinku Jaworników, gdzie można zerknąć ponad ścianą drzew na stronę słowacką. W 1969 wzniesiono tu z inicjatywy mieszkańców Karlovic pomnik Trzech Krzyży - ku czci wyzwolenia wsi przygranicznych w 1945 r. Znajdują się tu trzy krzyże ze względu na fakt, że zginęło tu trzech żołnierzy czechosłowackich - Andrej Rabčan i dwóch nieznanych z nazwiska i imienia. Na całej długości grzbietu można nawet dziś spotkać ślady po okopach armii niemieckiej, która na linii Jaworników zorganizowała obronę. 
Stratenec - widok na Beskid Śląsko -Morawski.

Stratenec - wieża.
Od 2008 roku turyści mogą podziwiać widoki na okolicę z wieży widokowej, zbudowanej z inicjatywy mieszkańców wsi Papradno. Jest to niewysoka, dwukondygnacyjna konstrukcja. Jednak z uwagi na drzewa, nawet niewielkie podwyższenie daje lepszy ogląd na okolicę. 

Vel’ký Javornik 
Z Stratenca podążam dalej za znakami czerwonymi. Tym razem odcinek ten, dzięki rozległym łąkom, oferuje szerokie panoramy na okolicę. Niestety nie widzę nadal strony słowackiej. Ten stan rzeczy ciągnie się aż do Velkego Javornika (1.071 m. n.p.m.). 
Łąki na szlaku.

Widok na Vel'ky Javornik.

Przełęcz przed Velkim Javornikiem.
Aby na niego wejść mijam węzeł szlaków na przełęczy Gežov, do którego wrócę po wejściu na szczyt. Trzeba zaznaczyć, że ze względu na fakt, iż szczyt jest najwyższym wzniesieniem pasma Jaworników, wchodzi on do korony gór Słowacji. Na szczycie znajduje się krzyż lotaryński, będący symbolem narodowym tego państwa. 
Widok z Vel'kego Javornika na pasmo jawornickie. 

Szczyt.

Widok na Vel'ky Javornik z szlaku zielonego.
Poniżej góry Veľký Javorník, na wysokości 905 - 1060 m npm, znajduje się ośrodek narciarski Zóna Snow Makov - Kasárne. Zimą funkcjonują tam trasy zjazdowe sklasyfikowane w kategoriach łatwych i średnich. Strefa Snow Makov - Koszary to również raj dla narciarzy biegowych, którzy mogą korzystać tam z ponad 40 km tras biegowych. Z Javornika wracam na przełęcz Gežov, skąd udaję się szlakiem zielonym w drogę powrotną. Szlak wpierw wiedzie lasem. Po pewnym czasie znów wchodzę na terytorium Czech. Droga staje się coraz bardziej szeroka, by przed wsią Malé Karlovice stać się drogą asfaltową. Przed tą miejscowością zmienia się też kolor szlaku na niebieski. Wracam na parking do samochodu, mijając po drodze trzy tartaki i producenta drewnianych okien. 

Čarták, Soláň - widok na Javorniki 
Wracam drogą 481 w kierunku Polski. Mój wysłużony samochód pnie się dzielnie na przełęcz Čarták (803 m. n.p.m.). Jest tam zespół hoteli i restauracji. Przystanąłem na darmowym parkingu, by wiedziony przeczuciem istnienia tam punktu widokowego, móc spojrzeć na pasmo jawornickie z daleka. Ilość samochodów i tłok w restauracjach z widokiem na okoliczne góry, nie wskazywały na czas pandemii. Widać jest to dla Czechów miejsce bardzo popularne. 
Beskid Śląsko- Morawski.

Kościółek z rzeźbami na szczycie.

Jedna z rzeźb.
Nie myliłem się w przeczuciu. Čarták, Soláň to miejsca skąd roztacza się panorama na, z jednej strony Jaworniki, z drugiej strony na Beskid Śląsko Morawski z wyróżniającym się stąd Radhoštem. Szczyt jest bardzo dobrze zagospodarowany pod kątem turystycznym. Można też podziwiać tu porozstawiane w różnych miejscach potężne drewniane figury lokalnego artysty. 

WSZYSTKO PŁYNIE 
Postanowiłem eksperymentalnie wskrzeszać filozofów, o których aktualnie czytam. Na pierwszy ogień biorę HERAKLITA Z EFEZU (ok. 540 p.n.e. - ok. 480 p.n.e.). Gość nie przypadłby nikomu do gustu. Żył w odosobnieniu, a dla ludzi był arogancki i wyniosły. Pisał celowo w sposób niezrozumiały i “ciemny” - stąd jego ksywa. Nie miał nauczycieli i chwalił się, że sam do wszystkiego doszedł, dlatego swe cenne myśli “ukrywał” w, z pozoru niezrozumiałych tekstach. Skłonność do melancholii sprawiła, że niektórych tekstów nie ukończył, a niektóre pisał w sposób niejednolity. Jako osoba jawi się nieciekawie, ale zadajmy sobie trud i wyobraźmy sobie, czy w dzisiejszych czasach mógłby istnieć ktoś o poniższych poglądach? Czy takiego człowieka darzylibyśmy szacunkiem, jako mędrca XXI wieku, czy też jego poglądy zaklasyfikowalibyśmy jako brednie szaleńca i dziwaka. Oto one; 

“Na tych, którzy wstępują do tej samej rzeki, napływają coraz to nowe wody” “Do tej samej rzeki [...] nie można wejść dwa razy”.
Heraklit przez tą maksymę wyraża pogląd nieustannej ruchliwości wszystkiego. Wszystko się porusza, zmienia, przeobraża i nie ma od tej zasady wyjątku. Filozof przedstawia tym samym ciekawą zależność, bo jednocześnie wchodzimy do rzeki i jednocześnie nie wchodzimy. Ażeby być czymś w przyszłości musimy zaprzestać być tym czym jesteśmy. I aby być czymś obecnie musimy przestać być tym, czym byliśmy w przeszłości. Nie można zatem rozpatrywać stanu jednostkowego, bo jest on nieuchwytny; istnieje tylko proces, zmiana. Zatem nic “nie jest”, tylko wszystko “staje się”. 

“Rzeczy przeciwstawne łączą się, a z różniących się od siebie powstaje najcudowniejsza harmonia i wszystko powstaje przez walkę” “Droga w górę i w dół jest ta sama” “[...] z wszystkiego jedno i z jednego wszystko” 
Stawanie się jest ciągłą walką przeciwieństw; np. ciepłego z zimnym, wilgotnego z suchym, itd. Wieczna wojna przeciwieństw jawi się jako fundament rzeczywistości. Wojna jest jednak jednocześnie pokojem, bo przeplata się z nią, tworząc w ten sposób uniwersalną harmonię. Przeciwieństwa nie tylko z sobą walczą, ale stanowią jednolitą całość, chociaż dzięki wzajemnej walce nadają sobie wzajemnie sens; np. głód nadaje znaczenia sytości albo niesprawiedliwość sprawiedliwości. 

“Wszystkie rzeczy wymieniają się na ogień, a ogień wymienia się na wszystkie rzeczy…” “Tego świata, jednego i tego samego świata wszechrzeczy nie stworzył ani żaden z bogów, ani żaden z ludzi, lecz był on, jest i będzie wiecznie żyjącym ogniem…” 
Wieczna zmienność rodzi pytanie o istotę wszechrzeczy. Heraklit stawia tu na ogień jako zasadę wszystkiego. Ogień jest w wiecznym ruchu, żyje śmiercią tego co spali i łączy w sobie przeciwieństwa. Jest również źródłem życia, ale też i śmierci. Ogień jest nieustanną przemianą i jest w centrum tego procesu. 

“Choćbyś wszystkie drogi przeszedł, nie dotrzesz do granic duszy; tak głęboki jest jej logos” “Trudna jest walka z pożądaniem, gdyż to, czego ono chce, kupuje kosztem duszy” 
Heraklit sądził, że zgodnie z zasadą wszystkiego, dusza to ogień. Twierdził też, że czym bardziej dusza jest sucha, tym jest mądrzejsza. Dusze “wilgotne” są głupie. Dusza nie ma nic wspólnego z miejscem, ani z niczym fizycznym. Rozciąga się ona w nieskończoność. Aby osiągnąć szczęście, które jest bliskie pojęciu duszy, trzeba pracować nad pożądliwościami, które ją osłabiają. 

Gdybym nie wiedział, że człowiek ten żył ponad 2,5 tys. lat temu, to osobiście chciałbym go spotkać i posłuchać o czym mówi. Tezy powyższe skłaniają do przemyśleń również współczesnego człowieka. Sarum Keraj; 22 lipiec 2020

TATRY - ZABAWA W KORONY