czwartek, 30 lipca 2020

ŁYSA GÓRA, czyli ŚLĄSKI, MORAWSKI I CZESKI KLASYK.


Ślęża, Babia Góra, Krywań, Śnieżka, Pradziad i Łysa Góra - to góry-symbole i trzeba je znać. ŁYSA GÓRA - Lysá Hora (1.324 m. n.p.m.) to wręcz narodowa góra Czechów. Są tacy co weszli na nią kilka tysięcy razy. Jej charakterystyczny kształt z wieżą na szczycie widać z daleka, w tym, z wielu miejsc w Polsce. Nie zapominajmy, że jest to też śląska góra - najwyższa góra BESKIDU ŚLĄSKO - MORAWSKIEGO. Z górą tą wiążą się śląskie i morawskie legendy, bardzo bliskie nam - Słowianom. Myśląc o Słowianach, w części filozoficznej odpowiadam na pytanie; skąd przychodzimy?

Dystans – 19,8 km
Suma roczna na 2020 r. - 382,2 km. (do planu tysiąca km./rok brakuje 617,8 km.)
Przewyższenie – 1000 m.
Najwyższy punkt – Łysa Góra 1.324 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen.


Ostravice - Šance přehrada
Samochód zostawiam jak zwykle na bezpłatnym parkingu. Polecam koniec drogi wiodącej na Sance přehrada (patrz mapa). W miejscu skąd widać już zaporę na Ostravicy jest rozszerzenie drogi z dalszym zakazem wjazdu. Nie ma znaku parkingu, ale też nie ma zakazu zatrzymywania się. Czesi parkują tam po lewej i po prawej stronie drogi.

Widok z zapory. Po drugiej stronie droga krajowa 56.
Widok z zapory na dolinę.

W miejscu tym ogniskują się dwa szlaki; niebieski i żółty. Szlak żółty prowadzi na zaporę i po jej konstrukcji wiedzie na drugą stronę zbiornika, aby dalej wytyczać trasę na Smrk. My pójdziemy w stronę przeciwną.
Sam obiekt (czesk. Vodní nádrž Šance) to sztuczny akwen, będący zbiornikiem wody pitnej dla aglomeracji ostrawskiej i zaporą regulującą zagrożenie powodziowe. Ze względu na fakt istnienia tu zasobu wody pitnej wprowadzono całkowity zakaz kąpieli i uprawiania sportów wodnych. Teren sztucznego jeziora jest cały ogrodzony i objęty kategorycznym zakazem przekraczania wytyczonych linii bezpieczeństwa.

Tablica informacyjna przy zaporze.
Widok na zaporę z szlaku.
Dane techniczne zbiornika i zapory;
Lata budowy - 1964-1969
Areał zbiornika - 146,4 km2
Zalany teren /całkowity/ - 337 ha
Całkowita objętość zbiornika - 61,8 mln m3
Długość zapory w koronie - 342 m.
Maksymalna wysokość tamy - 65 m.
Gwarantowany odpływ - 2,3 m3/sek.

Łysa Góra - cyfry.
Trasa jest dobra na letnie wędrówki, bo wiedzie prawie w całości lasem. Mieliśmy wrażenie, że wchodzimy do lasu na dole i wychodzimy z niego pod wierzchołkiem. 
Widok z drogi krajowej 56 za Frydkiem Mistkiem. Po lewej masyw Łysej, po prawej Smrk

500 metrów od szczytu.
Wchodziłem na Łysą już dwa razy. Pierwszy raz szlakiem czerwonym z Ostravic (asfaltówka zakończona szeroką drogą leśną i wydeptaną ścieżką w końcowej fazie, kilka miejsc widokowych). Drugi raz wchodziłem szlakiem żółtym z miejscowości Krásná (początkowo jest to też szeroka droga leśna, która zmienia się na mocno wydeptany szlak, kilka skromnych miejsc widokowych). Szlak którym szliśmy nie ma żadnych miejsc widokowych, ale jest bardzo przyjemny w pokonywaniu. Wpierw wchodzimy pod górę Czupel, by zejść lekko do przełęczy Pod Czuplem i znów ostrzej podchodzić, aż do miejsca zwanego Górą Kobylanka (1.054 m. n.p.m.). Stąd rozpoczyna się trzeci etap podchodzenia. Czym bliżej jesteśmy szczytu, tym rzadszą spotykamy szatę drzewną. Pod koniec (500 metrów od szczytu) otwiera się nam panorama na okolicę i widok na wieżę na szczycie. Można też spotkać tu kosodrzewinę, która naturalnie nigdy tutaj nie występowała.
W kierunku góry Smrk.

W dole Ostravice.
Na górę wszedłem 3 razy. Są tacy, którzy wchodzą tu prawie codziennie. Należą do Klubu Przyjaciół Łysej Góry, czyli tzw. “Łysarzy”. Żeby otrzymać diamentową odznakę tego klubu trzeba wejść na Łysą 2000 razy. Rekordzista - Rudolf Matúšek ma na swoim koncie ponad 5 tysięcy wejść (może już doszedł do 6000). 
Łysa Góra to czwarty masyw Beskidu Śląsko-Morawskiego, patrząc od strony Polski i licząc od prawej. Góra ta jest najwyższa w całym paśmie. Ma bardzo charakterystyczny kształt małej kopy stojącej na dużej i rozległej górze. Dodatkowo szczyt jest zwieńczony wieżą nadawczą. Kontur góry jest bardzo rozpoznawalny dosłownie z każdej strony.
Kilka cyfr dotyczących góry;

1513 godzin

Tyle godzin średniorocznie świeci tu słońce. Najwięcej w lipcu - 194 godz., najmniej w grudniu 59 godzin. W lutym 1952 r. słońce świeciło jedynie 3 godziny/miesiąc.

71%

Tyle czasu góra średniorocznie jest zachmurzona. Najwięcej chmur jest w listopadzie 79%, a najmniej w sierpniu - 61%.

491 cm.

To maksimum pokrywy śnieżnej. Rekord ten padł zimą 1910/1911 roku i jest to rekord Republiki Czeskiej.

108 dni

Tyle dni średniorocznie pada śnieg. 166 dni w roku leży tu pokrywa śnieżna. 213 dni śnieg leżał zimą 1974/75, najmniej; 101 dni w 1989/1990. 

108 cm.

Tyle śniegu napadało w jeden dzień. Było to 16 lutego 1916 r.

1414 mm

Tyle średnio napada rocznie deszczu. Najwięcej jest go w lipcu 207 mm. Najmniej w lutym- 83 mm. Najsuchszy rok to 1901 - 1017 mm. Najobfitszy - 1913; 2254 mm. Najmokrzejszy dzień w historii góry to 6 lipca 1997r. - 233,8 mm./dzień. 

30 dni

Statystycznie w roku tyle jest burzowych dni. W 2002 roku było najwięcej burz - 51. W 2013 było tylko 17 burzowych dni.

269 dni

Tyle dni średnio w roku występuje mgła. Przoduje tu grudzień - 26 dni. Najmniej mgieł jest w sierpniu - 19 dni.

158,4 km/h

To rekord prędkości występującego tu wiatru; miało to miejsce  6 maja 1968 roku. Średnioroczna prędkość wiatru to 24,8 km/h. Najbardziej wieje tu w lutym 8,4 m/s, najmniej w czerwcu i sierpniu - 5,5 m/s. Najczęściej wieje z zachodu 19,1% i północy 17,9% - najmniej ze wschodu 5,6%.

3st. C

Taka jest średnioroczna temperatura na szczycie. Najcieplejszy miesiąc 12,1 st. C to lipiec. Najzimniejszy to luty -5,8 st. C. Rekord zimna padł 9 lutego 1956r. -30,9 st. C. Rekord ciepła to 29,5 st. C padł w sierpniu 2013 r.



Łysa Góra - legendy i znaczenie.
Łysa Góra jest obiektem wręcz obsesyjnej miłości okolicznej ludności. Nie można wjechać na szczyt samochodem ani kolejką. Wszyscy, którzy się tam znaleźli, albo weszli pieszo, albo jechali na rowerach. A górę codziennie odwiedzają tłumy. Ludzie kochają tą górę.
Ze szczytem ludzie łączą odpoczynek, wzajemne relacje, treningi i bóg wie co. Przychodzą tu rodzinami, parami, z pupilami i samotnie. Ze szczytem wiąże się też kilka legend.
Jest w środku góry “czarne jezioro” które napełnia się w miarę jak postępujemy niegodziwie. Kiedy jezioro nie pomieści już naszego zła, wyleje się ono na cały świat niszcząc go.
Widok na Smrk z werandy restauracyjnej.
Druga legenda jest opowieścią o śląskich rycerzach drzemiących w środku góry. Śpią oni, dopóki kruki fruwają ponad górą. Kiedy kruki odlecą w doliny, armia rycerzy się obudzi i stanie do walki z wrogami śląskiego ludu. Co roku, na świętego Jana bębniarz odbębnia im kolejny rok snu.
Kolejna legenda wiąże się z faktycznie działającym tu zbójem Ondraszkiem. Działo się to na przełomie XVII i XVIII wieku. Zbójnik, jak to prawdziwy górski wataszka rabował bogatych, a opiekował się biednymi. Mimo “wydatków na biednych” zebrał potężny majątek w złocie i klejnotach. Przetrzymywał to wszystko w jaskini, gdzieś w Łysej Górze. Ondraszka zdradził jego kolega po fachu Jurasz, pragnący przywłaszczyć skarby i odebrać pokaźną nagrodę za głowę herszta. Ondraszka okrutnie uśmiercono, a zwłoki poćwiartowano dla przestrogi i przykładu dla zgromadzonej gawiedzi na rynku w Frydku Mistku. Jurasza też schwytano i zamęczono na śmierć torturując, by wydobyć informacje o skarbach. Ten jednak na szczęście nic nie wiedział. Skarbów do dziś nie odnaleziono, a tych co dotarli do skarbu uśmierciła wiedźma Hana i biały wąż w złotej koronie, strzegący wspólnie skarbów.
Tam jest Smrk.

Chmurka nad Travnym. Zwiastun wieczornych burzy.
Jest też legenda o sabacie czarownic z całego Śląska, który odbywał się tutaj co roku. Był to tak ważny sabat, że uczestniczył w nim sam Lucyfer z gwardią diabłów. Stąd w okolicy wiele grobów zbłąkanych wędrowców, którzy mieli nieszczęście natknąć się na ten czarci event.
Wierzchołek i betonowy cokół w którym są dwa metalowe punkty, które trzeba dotknąć.

Czeska ławeczka z dwoma golasami.
Coś na kształt legendy można zaobserwować też dzisiaj. Każdy Czech, który podchodzi do betonowego obelisku na samym szczycie, dotyka na nim dwóch metalowych punktów /mimo pandemii/. Istnieje przesąd, że ten kto nie dotknie tych miejsc, to tak jakby nie zdobył szczytu. Nie dotykałem tych punktów, nie z obawy przed wirusem… ale dlatego, że chcę tu jeszcze raz wrócić… Za każdym razem odkładam to w czasie, bo opanowała mnie irracjonalna myśl, że jak poddam się przesądom i dotknę metalowych punktów, to znaczy, że jestem tu ostatni raz - taki mój prywatny przesąd:).

Łysa Góra - zabudowania i infrastruktura. 
Trzeba zaznaczyć, że “Łysa Góra” to nazwa obecna. Góra ta nazywana była przez Ślązaków Cieszyńskich Gigulą, a przez Niemców Lysa-Berg i Kahlberg.
Kapliczka na szczycie, w tle wieża nadawcza.
Łysa Góra jest zabudowana. W 1732 r. powstała tu pierwsza budowla - drewniana kaplica. Pierwszy obiekt turystyczny pojawił się na górze w 1880 roku i była to mała drewniana chata, której właścicielem był nominalnie Albrecht Habsburg. Pierwsze schronisko otwarto tu w 1895 roku i powstało ono z inicjatywy stowarzyszenia turystycznego Beskidenverein. Wybudowane obiekty ulegały pożarom i stawiano na ich miejscu nowe. Obecnie na szczycie znajduje się ich kilka. Oto poglądowa mapka;
Rozmieszczenie budowli na szczycie.
Są dwa schroniska. Pierwsze znajduje się na miejscu poniemieckiego starego schroniska - Horská chata Emila Zátopka “Maraton”. Drugie schronisko niedawno odbudowano po pożarze (2015 r.) - jest to Chata klubu českých turistů Bezručova chata. Do Maratonu przynależą dwa budynki; Dziesiątka i Piątka, które razem z Maratonem stanowią symboliczną pamiątkę po Emilu Zatopku, wybitnym biegaczu, który wygrywał na tych właśnie dystansach.
Łysy człowiek, w tle Bezručova chata.

Chata MARATON, za nią tzw. Dziesiątka i wieża nadawcza.
Najbardziej wybitną budowlą na szczycie jest wieża nadawcza z potężnym budynkiem, z którego wystaje właściwa metalowa konstrukcja. Gabaryty tego budynku są same w sobie potężne. Wystająca z niego wieża ma 78 metrów i została oddana do użytku w 1980 roku. Pomimo wielkości budynek ma bardzo ciekawe, ostre kształty, co wyróżnia go na tle innych wież nadawczych.
Wieża nadawcza.
Na szczycie mają też swoją siedzibę dwie inne instytucje. Pierwsza instytucja to Pogotowie Górskie - Horská služba. Drugą instytucją jest stacja meteorologiczna - Meteorologická stanice.
Na pierwszym planie stacja meteorologiczna.
Z górą związane są też pewne historyczne postacie. Pierwsza wybitna postać to Emil Zátopek (1922-2000). Urodził się niedaleko stąd, w miejscowości Kopřivnice. Wybitny czeski biegacz, długodystansowiec zasłynął jako czterokrotny złoty medalista olimpijski, osiemnastokrotny rekordzista świata, trzykrotny mistrz Europy. Taki czeski Małysz, tylko że w bieganiu. Czesi są z niego bardzo dumni.
Tablica pamiątkowa na ścianie wieży. 

Widok w kierunku Ostrawy. Po prawej widać zabudowania Frydka Mistka.
Drugą postacią związaną z górą jest Petr Bezruč (1867-1958) - poeta czeski, dla nas trochę kontrowersyjny. Jest to lokalny patriota, autor Pieśni śląskich (Slezské písně). Przetłumaczono je m.in. na białoruski, bretoński, chiński, esperanto, flandryjski i ukraiński. Ze względu na propagowane przez niego antypolskie i antyniemieckie tezy o czeskości ludności Śląska Cieszyńskiego, twórczość Bezruča nie była tak chętnie popularyzowana w Niemczech i Polsce.
Widok w kierunku Cieszyna i Beskidu Śląskiego. W tle po prawej Czantoria.

Kolejno; Smrk, Kněhyně, Velký Javorník.
Na szczycie są cztery miejsca widokowe. Przy dobrej pogodzie widać daleki industrial śląski i opolski. Widać stąd też Małą Fatrę, góry Beskidu Żywieckiego, Jeseniki, a nawet Tatry.
Widok z ławeczki do oglądania zachodów słońca. Na ławce jest tabliczka z godzinami zachodów słońca w podziale na miesiące.

W dole widać zbiornik wodny, przy którym mamy zaparkowany samochód.

Zejście - szlak czerwony i niebieski.
Schodzimy szlakiem czerwonym, przeplatając się raz za razem z szosą, którą pod górę lub z góry zjeżdżali liczni kolarze. Generalnie rzecz biorąc szlak wiedzie cały czas w cieniu lasu. Jest jedno miejsce, z którego rozciąga się niczym nie zakłócona panorama na wschodnie i północne szczyty Beskidu Śląsko - Morawskiego. 
Podczas zejścia szlakiem czerwonym.

Szlak czerwony - widok na południe.

Zapach siana był obezwładniający.
Bardzo malownicza jest też docelowa polanka na samym dole szlaku czerwonego, przy skręcie na szlak zielony. W upalnym słońcu południa pachniało siano. Zielony łącznik wiedzie już asfaltem, w dół, w cieniu lasu. 
Górska woda była tak zimna, że odczuwało się prawdziwy ból.

Miejsce w którym zaczyna się zbiornik. Idziemy jego prawą stroną.
Niebieski szlak pojawia się w punkcie Těšiňoky, gdzie stykamy się z rzeczką Rečice. Szlak niebieski wiedzie potem wzdłuż tej rzeczki, aż dochodzimy do zbiornika wodnego Vodní nádrž Šance. Zbiornik okrążamy z jego prawej strony. Brzeg otoczony jest zoną sanitarną, której nie można przekraczać. Droga wiedzie trochę w górę, ale przewyższenia nie są duże. Po pewnym czasie dochodzimy do punktu wyjścia, czyli do zaparkowanego samochodu.

SKĄD PRZYCHODZIMY?
Ludzkość od zarania dziejów stawia sobie to pytanie. Skąd przychodzimy?
Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Patrząc bardziej przez pryzmat narodowy, partykularny i religijny, niż na sposób naukowy, odpowiedzi poszczególnych środowisk mogą zaskoczyć. Jako filozof nie uznaję innej metody rozważań, jak popartą naukowymi i logicznymi argumentami. Jeśli chcemy komuś opowiedzieć skąd przyszliśmy, trzeba wyjaśnić, jak w dane miejsce się dostaliśmy. Wtedy słuchacz zrozumie skąd przyszliśmy. Na miejsce, w którym jako ludzkość jesteśmy, miało wpływ kilka zjawisk i przyczyn.
Po pierwsze kosmos.
Naukowcy udowodnili, iż jesteśmy zbudowani z tych samych pierwiastków, co cały znany nam kosmos. Jesteśmy ontologicznie rzecz biorąc cząstką kosmosu i pochodzimy materialnie rzecz biorąc, wprost z wielkiego wybuchu, czyli z zarania czasu, o ile taki miał kiedykolwiek miejsce oraz podlegamy prawom materii i czasu.
Po drugie przypadek.
Jesteśmy dziećmi przypadku, albo raczej prawa entropii, mówiącym o tym, że jeśli jest możliwy jeden scenariusz w “n” różnych scenariuszach, to wybór tego jedynego jest równie prawdopodobny co “n”-innych. To, że w czasie ostatniego wielkiego wymierania, małe ssaki wielkości szczura, dzięki przystosowaniu do życia nocnego i podziemnego, uniknęły losu dinozaurów, było czystym przypadkiem. Ten “szczur” był naszym antenatem, łączącym nas z głęboką przeszłością i stanowił podwaliny do rozwoju ssaków na Ziemi.
Po trzecie logos.
Logos w ujęciu pierwotnym, jako myślenie przyczynowo-skutkowe to zaczątek dziejów homo sapiens. Bracia neandertalczycy nie mieli takiej mocy przetworzeniowej jak nasze mózgi. Dlatego homo sapiens wyniszczył neandertalczyków, biorąc z nich co atrakcyjne. Nasze mózgi były zdolne do bardziej skomplikowanych operacji, stąd ewolucyjna przewaga. Logos w rozumieniu pierwotnym, to też samoświadomość i identyfikacja własnego “ja”.
Po czwarte wolność.
Wolność to element często pomijany w naszej skomplikowanej historii. Umysł “zniewolony” nie byłby w stanie wymyślić koła czy atomu. Tylko wolna jednostka mogła zaradzić w sposób twórczy na pojawiającą się potrzebę czy problem. Filozofia zrodziła się w koloniach greckich, gdzie panowała większa wolność, niż w dominium. Demokracja jako przejaw wolności doprowadziła do powstania potęgi Starożytnej Grecji i Rzymu. Współczesna cywilizacja to przede wszystkim wynik idei wolności.
Po piąte - "coś".
Długo nie potrafiłem określić tego ostatniego elementu, z którego przychodzimy i czym jesteśmy. Nadal nie potrafię dookreślić tej "elan vital". "Coś" pcha tą łunę stworzenia do przodu. Nie są to tylko prawa materii i czasu. Byłoby to za proste. Chociaż może właśnie w istocie czasu zasadza się to "coś"?
Tablica na Łysej Górze informująca o znalezionych na szczycie skamieniałościach prehistorycznych zwierząt morskich...
Zatem reasumując skąd przychodzimy; otóż jesteśmy dziećmi kosmosu, powstałymi przez przypadek entropii pchanej tajemniczą "elan vital", a dany moment cywilizacji zawdzięczamy uświadomieniu sobie logosu w poczuciu wolności.
Sarum Keraj; 26 lipiec 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TATRY - ZABAWA W KORONY