czwartek, 18 czerwca 2020

MĘDRALOWE, ...LOVE I OKOLICE (BESKID ŻYWIECKI), czyli po co pchać się w kolejkach, kiedy tyle piękna wokół.


13 szczytów na trasie, w tym trzy Mędralowe. Każda z odwiedzonych gór jest inna i każda daje z siebie moc atrakcji wizualnych. W dniu wędrówki (13.06.2020) Tatry i inne tzw. “znane miejsca” przeżywały oblężenie. Tymczasem na całym szlaku spotkałem tylko około 20 turystów pieszych. Samotność na szlaku sprzyja też rozmyślaniom ostatecznym; na koniec kilka słów o śmierci w kontekście trzech pytań o charakterze filozoficznym.
Dystans – 27,5 km
SUMA ROCZNA NA 2020 r. - 269,2 km. (do PLANU TYSIĄCA KM./ROK brakuje 730,8 km.)
Przewyższenie – 1,45 km.
Najwyższy punkt – Mędralowa 1.168 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen. Na czerwono oznaczyłem moją trasę.



PRZYBORÓW, SZLAK ZIELONY NA FUJASY, JAWORZYNA I MAŁA MĘDRALOWA, MĘDRALOWA ZACHODNIA
Przyborów nie wiem czemu wprowadził mnie w przygnębienie. Może dlatego, że przed wyborami, na aż trzech płotach, widniała tylko jedna postać i to nie był mój kandydat... Cóż; jedno, co mnie tu zachwyciło, to piękne, stare domy.
Przyborów - stylowa chata.
Szlak zielony skręca gwałtownie za jedną z posesji. Idzie się wzdłuż płotu. Fajnie, że właściciel posesji dba o chodnik, który jest ładnie wykoszony. Niestety ciut wyżej już brnąłem w wysokiej, mokrej trawie. Wraz ze ścianą lasu wchodzimy w dość wydeptaną ścieżkę. Polecam czas letni, kiedy dojrzewają i owocują wiśnie; jest ich tu po drodze mnóstwo. Rosną sobie dziko między innymi drzewami. Na razie są to małe zielone kuleczki; zatem wszystko przed nami.
Fujasy - ule, w tle Pilsko.
Fujasy to uroczy przysiółek składający się z kilku domostw. Podobnym uroczym przysiółkiem są dalej położone Moczarki, składające się z kilkunastu domów porozsiewanych na zielonej płachcie zbocza górskiego. Będziemy je okrążać górą, z lewej strony, łukiem. Mijamy kapliczkę i drewnianą studnię z zielonym znakiem i z drewnianą korbką.
Studnia z drewnianą korbką.

Moczarki - szlak obchodzi przysiółek łukiem z lewej.
Pierwsza nasza góra to Jaworzyna (997 m. n.p.m.). Jest to niewielka górka, za którą rozciąga się piękna polana z widokiem na Pilsko i Beskid Śląski.
W tle Beskid Śląski.

Polana za Jaworzyną. Widok na Pilsko.
Małą Mędralową (1.049 m. n.p.m.) można niechcący obejść, bo szlak prowadzi z lewej strony tej góry. Jednak idąc prosto pod górę, po ostrym podejściu, znajdujemy się na wykarczowanym wierzchołku. Rozciąga się stamtąd panorama na samą Mędralową i na okoliczne góry. Mędralową Zachodnią (1.024 m. n.p.m.) nawet nie wiemy kiedy “zaliczamy”. Z Mędralowej Zachodniej widać szczyty Jaworzyny i Beskidu Krzyżowskiego na tle masywu Pilska. Samo Pilsko wygląda stąd inaczej. Zawsze widzimy tą górę jako monolit, czy to od strony Tatr, czy od strony Beskidu Śląskiego. Tutaj masyw jest wydłużony i dotyka jakby kolejnych gór jakimi są Romanka i Rysianka.
Mędralowa z Małej Mędralowej.

Widok na Pilsko z Mędralowej Zachodniej.
MĘDRALOWA
Mędralowa (1.168 m. n.p.m.) to masyw znajdujący się po połowie w Polsce i Słowacji. Głównym grzbietem górskim wiedzie granica. Wzdłuż granicy prowadzi szlak czerwony, którym od Mędralowej Zachodniej podążamy. Przekroczywszy granicę kilkakrotnie złamałem zasady kwarantanny:) - jednak w tych okolicznościach niczego to nie oznacza (miesiąc temu, po takim wyczynie, dostałem SMS o przymusowej kwarantannie ze względu na przekroczenie granicy - oczywiście go zignorowałem, po wcześniejszym upewnieniu się na policji, że jest to pomyłka systemu). Dziś żadnego SMS-a nie dostałem.
Hala Mędralowa.
Po pokonaniu niedługiego odcinka szlaku mogłem ujrzeć spoza ściany lasu Babią Górę, która stąd prezentowała się uroczo. Niestety wzdłuż granicy, po stronie słowackiej rośnie dość gęsty las, który uniemożliwia rozkoszowanie się widokiem “Królowej”. Kiedy powoli czujemy, że “krzywa się wypłaszcza”, czyli stromizna góry ustępuje, dochodzimy niebawem do rozległej hali, pozwalającej na rozkoszowanie się widokami na polską stronę. Jest to Hala Mędralowa. Nazwa szczytu pochodzi od nazwiska mieszkańca Przyborowa Mędrali (nie mylić z Mądralą), który był właścicielem łąk na szczycie.
Na Hali Mędralowej można spędzić noc i wypocząć.
Na hali znajduje się szałas, który zamieszkiwało dziś kilku turystów. Kilkoro na szczycie medytowało, a dwie pary były w trakcie składania namiotów. Widać stąd panoramę Beskidu jak na dłoni. Z prawej pięknie prezentuje się Hala Kamieńskiego. Na wprost szczyty Beskidku, Obu Czerniaw Suchych i Buciorysza (Lachów Groń). Szczyt Mędralowej, jak też sąsiedni Kolisty Groń, w 1944 roku miał być częścią hitlerowskiej obrony. Rękami miejscowej ludności oba szczyty otoczone były okopami, których pozostałości można jeszcze dzisiaj spotkać.
Granica na Mędralowej jest najbardziej wysuniętym punktem Słowacji na północ. Ponadto warto wiedzieć, że szczytem biegnie tzw. Wielki Europejski Dział Wodny. Góra jest uznawana też jako najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego (wg. topografii opracowanej przez Jerzego Kondrackiego). Powszechnie jednak uważa się ten teren jako część Beskidu Żywieckiego.

KOLISTY GROŃ, HALA KAMIEŃSKIEGO
Halę Kamieńskiego widać dobrze z Mędralowej. Poniżej Mędralowej odchodzimy od wiązki szlaków, wybierając kolor zielony. Pozostałe szlaki idą stąd w kierunku Babiej Góry po śladzie granicy państwa. W tym miejscu znajduje się punkt oznaczony słupkiem granicznym III/90. Od 1564 roku schodziły się w tym miejscu granice Węgier, Polski i ziem śląskich.
Punkt III/90
Mijamy charakterystyczny dla Słowacji kierunkowskaz z “talerzem”, tablicę informacyjną i po chwili znajdujemy się na Hali Kamieńskiego. Nazwa, jak wiele nazw miejscowych, pochodzi od lokalnego właściciela. Szlak zielony wiedzie dalej omijając będący u szczytu hali Kolisty Groń - Magurę (1.114 m. n.p.m.). Byłoby zbrodnią wobec piękna gór nie wejść jednak na niego. Wiedzie tam szlak czarny - krótki odcinek. Z wierzchołka można podziwiać inną perspektywę w panoramach na Beskidy. Widać stąd pięknie Halę na Mędralowej. Polecam spoglądanie na drugą stronę góry i lekkie strawersowanie bariery drzew, by spojrzeć stamtąd na Babią Górę.
Hala Kamieńskiego.

Mędralowa widziana z Hali Kamieńskiego.
Wracam czarnym szlakiem do drogowskazu i posłusznie idę dalej w dół zielonymi znakami. Szlak schodzi do momentu osiągnięcia przełęczy; jest to Przełęcz Klekociny (Przegib). Niedaleko niej znajduje się stacja turystyczna “Zygmuntówka”. Jest to prywatny obiekt noclegowo- turystyczny o “pojemności” 40 miejsc noclegowych. Kilka zaparkowanych tu samochodów świadczyło, że można tu dojechać. Przełęcz Klekociny jest też granicą administracyjną pomiędzy województwem śląskim a małopolskim.
Babia Góra z Kolistego Gronia.

Hala Kamieńskiego z Kolistego Gronia.

Przełęcz Klekociny. W głębi Beskidek.
BESKIDEK, CZERNIAWA SUCHA, CZERNIAWA SUCHA ZACHODNIA
Z przełęczy wdrapuję się ponownie pod górę. Raz za razem, oglądając się za siebie, podziwiałem zmieniające się perspektywy na Mędralową. Cały masyw, na który się wdrapałem, składa się z trzech wierzchołków i nazywany jest Czerniawą Suchą. Idę szlakiem zielonym wzdłuż granicy województw śląskiego i małopolskiego. Pierwszy z wierzchołków to Beskidek (1.045 m. n.p.m.). Trzeba uważać, by podążając ściśle za szlakiem nie ominąć tego szczytu. Z szlaku odbijamy lekko na lewo. Mamy zresztą do wyboru dwie drogi; na prawo szlak, na lewo droga na szczyt. Na Beskidku znajduje się przeurocza polana z krzyżem przydrożnym, który na tle Babiej Góry, Policy i Mędralowej stanowi ciekawy podmiot dla fotografów. Ponadto na szczycie jest miejsce na dziki biwak i ognisko.
Beskidek. Po prawej Babia Góra. Po lewej masyw Policy.
Wybrana przez nas droga łączy się z szlakiem zielonym. Po kolejnym odcinku pod górę osiągamy drugi z szczytów - Czerniawę Suchą (1.062 m. n.p.m.). Widoki stamtąd są nieco ograniczone lasem, ale pomimo to uzyskujemy ciekawą perspektywę spoglądając pomiędzy drzewami.
Czerniawa Sucha Zachodnia.
Jałowiec widziany z Czerniawy Suchej Zachodniej.

Widok z Czerniawy Suchej Zachodniej na Beskid Mały.
Trzeci z wierzchołków to Czerniawa Sucha Zachodnia (1.051 m. n.p.m.). Tu dochodzimy do szlaku żółtego, którego będziemy się trzymać już do końca wędrówki. Na prawo odchodzi on w kierunku Jałowca, którego majestatyczny masyw widzimy stąd w całej okazałości. Mamy stąd również doskonały widok na Beskid Mały i wzniesienia przed nim.

LACHÓW GROŃ (BUCIORYSZ)
Żegnam zielony szlak, który skręca w prawo. Już do końca będę się trzymał żółtego koloru. Za rozległą przełęczą czekała na mnie mozolna wspinaczka po niezbyt stromym podejściu. Osobiście wolę wspinać się konkretnie pod górę, a nie mozolnie pokonywać w długim dystansie niewielkie przewyższenia. Zmęczenie połączone z gęstniejącą, przedburzową atmosferą, wyciskało z człowieka pot i dawało mi się we znaki.
Lachów Groń. Widok na Pilsko.

Lachów Groń ławeczka na szczycie i transport dla "leniwych".

Lachów Groń.
Lachów Groń zwany też barwnie Bucioryszem (1.045 m. n.p.m.) to podwójny wierzchołek, którego prawie całą powierzchnię stanowią rozległe łąki. Dzięki tej naturalnej hali mamy możliwość podziwiania panoramy gór w każdą stronę. Jest to wielce niedoceniane miejsce na mapie punktów widokowych okolicznych gór. Mamy stąd panoramę na Rysiankę, Romankę, Pilsko. Ponadto swoją potęgę pokazuje “Królowa” - Babia Góra, która prezentuje się stąd wyjątkowo okazale. pięknie prezentuje się też masyw Jałowca, a po północnej stronie Beskid Niski.
Zaciekawiła mnie dość liczna grupa turystów odpoczywających na polanie. Niestety nie weszli oni tu o własnych siłach. Sześć samochodów terenowych, obryzganych świeżym błotem wjechało tu z całą tą grupą. Mam wrażenie, że gdyby można było wjechać samochodem na Rysy, to ludzie daliby się tam wwozić z wygody masowo… Coraz częściej zauważam proceder wjeżdżania w góry pojazdami spalinowymi. Coś należałoby z tym zrobić. Turyści piesi, po pierwsze muszą korzystać potem z rozjeżdzonych szlaków, a po drugie, spaliny i hałas kolidują z naturalną kontemplacją przyrody.
Trochę zdezorientowany sytuacją zacząłem schodzić szeroką, stromą, lecz nieoznakowaną drogą w dół. Niestety chwila nieuwagi i musiałem trawersować górę ścieżką przez las, by nawrócić na szlak.

KOSZARAWA, LASEK
Schodząc nadal szlakiem żółtym, skończył się w pewnym momencie las i otwarła się wolna przestrzeń z widokiem na Koszarawę. Za wsią wznosił się w całej okazałości kolejny mój cel. Po lewej stronie można było zobaczyć masyw Pilska, nad którym kłębiły się nieco gęstsze chmury. Patrząc z tego miejsca na górę za Koszarawą nie miałem żadnych obiekcji do wejścia; nie było słychać grzmotów, choć panowała swoista duszność. Moje nogi po krótkim odpoczynku nie wskazywały na późniejsze problemy; miałem odpowiedni zapas sił.
Widok na Koszarawę.

Nad Pilskiem gromadziły się chmury.
Po krótkim odpoczynku z posiłkiem udałem się w kierunku wsi. Wieś usytuowana jest w bardzo malowniczej okolicy. Z każdej strony wygląda ładnie. Doszedłszy do ulicy, trzeba na krótko skręcić w drogę główną na prawo, by chwilę później zejść z niej w lewo. Moją uwagę zwróciło kilka barwnych, starych chałup.
Malowane domy w Koszarawie.

Kładka nad rzeką.
Doszedłszy do rzeczki należy przejść nad nią stalową, wąską kładką. Potem czeka nas już tylko mozolne pięcie się pod górę. I tu wysiadłem. Najpierw ból stopy po źle postawionym kroku. Potem ogólne osłabienie i brak wody. Kiedy usłyszałem, już pod wierzchołkiem pierwszej z gór, dalekie grzmoty, przyspieszyłem, co spowodowało, iż na chwilę straciłem z oczu szlak. Zaczęła mnie boleć głowa, prawdopodobnie z braku wody i musiałem zapanować nad lekkim uczuciem paniki na pustym szlaku.
Schronisko Studenckie "Chata Lasek"

Chyba opuszczone domostwo pod Laskiem.

Ząb czasu.
Mniejsza z tym jak mi się udało przejść, ale kolejno mijałem szczyty; Kubiesów Groń (785 m. n.p.m.) i Prusaków Groń (790 m. n.p.m.). Kiedy doszedłem do Studenckiego Schroniska Turystycznego “Chata Lasek” przestałem słyszeć grzmoty i wyłożyłem się na polance nieopodal. Nie miałem odwagi wejść do schroniska, gdzie wesoły, zakrapiany alkoholem gwar wychodził wraz z licznym towarzystwem na werandę. Nie sądzę, że była to jedna liczna rodzina, ale faktem było, że grupa absolutnie nie zachowywała żadnego dystansu społecznego zalecanego w dobie wirusa… może jednak około dwudziestoosobowa rodzina? Nie wiem.
Szczyt Lasek - polana i widok na Beskid Mały.

Ławeczka z widokiem na Babią Górę.

Na samym wierzchołku góry Lasek. 

Czekało mnie jeszcze podejście pod ostatni szczyt - Lasek (Butorówka); (868 m. n.p.m.). Za schroniskiem stało kilka bardzo urokliwych, chyba opuszczonych budynków, łącznie z jedną ruiną, która też wyglądała wyjątkowo i pięknie. Na szczycie rozpościerała się kolejna polanka z centralnie umieszczoną ławeczką i widokiem w kierunku Babiej Góry. Gdybym nie odczuwał zmęczenia i dolegliwości fizycznych, miałbym większą frajdę z tego miejsca. Po krótkim odpoczynku zabrałem się do dość długiego schodzenia, aż do samego Przyborowa.

KILKA UWAG O ŚMIERCI
“A gdy będę umierał.
To nie przyjdzie generał…
...Drobny deszczyk pokropi
Pamięć moją zatopi…
...Wyjdziesz patrzeć kto woła
Znajdziesz ciszę dookoła” 
/”A gdy będę umierał” KULT tekst; Stanisław Staszewski/

Kiedy trasa jest długa, a człowiek nie dysponuje wystarczającą siłą, zdarzają się załamania. Taki czas przeżyłem wspinając się pod Lasek. Prawie skończyła mi się woda. Trochę nadwyrężyłem prawą stopę, a na lewej nie wiedzieć czemu zrobił się krwawy ucisk z buta. Za Pilskiem słychać było grzmoty, a duszność przedburzowa wyciskała siódme poty. Myślałem, że w tej gęstej atmosferze dostanę zawału i na prawie pustym szlaku nikt mnie nie uratuje.
Nie jest tak, że cały szlak, to jedna wielka linia egzaltacji górami. Przeżywam też na trasie załamania. Muszę często walczyć z samym sobą. Niektórych gór poprzez doświadczoną na nich słabość nienawidzę, ale i kocham je jednocześnie. Trudna to do wytłumaczenia mieszanka. Tak było z niepozorną górą Lasek, kiedy szlak kładł mi pod stopy kolejne utrudnienia.
Wyczerpanie organizmu, z racjonalnym pędem w ucieczce przed burzą, sprawiły że nadmiernie osłabiony umysł zaczął sprowadzać myśli ostateczne. W górach przeżyłem to już kilkakrotnie. Po prostu myślę o śmierci. Przypomina mi się zawsze scena z “Domu dziennego, domu nocnego” Olgi Tokarczuk, kiedy starszy Niemiec, wchodząc na górę swojego dzieciństwa gdzieś w okolicach Kłodzka, umiera na szczycie. Nie znam pisarza, który tak pięknie i dosadnie jak Tokarczuk opisywałaby naturalne gaśnięcie człowieka w procesie śmierci, tak prawdziwie, jakby sama to kiedyś przeżyła...
Śmierć. Czym jest? Na pewno końcem życia. Jako cezura życia, śmierć jest podobna do narodzin. Jest to swoisty punkt na pętli czasu i jest naturalną składową życia. Dowcip, który często powtarzam brzmi; Jaka jest najczęstsza przyczyna śmierci? Otóż … narodziny, bo każdy kto się urodził musi też umrzeć. Chciałbym doczekać czasów, kiedy zdigitalizowany mózg mógłby być po śmierci odłączony od ciała i żyć w wirtualnym świecie, na wiecznej emeryturze… Niestety dziś jest inaczej… Śmierć jest tematem niemodnym i wstydliwym. Nikt nie mówi dziś o śmierci tak, jak była ona obecna w wiekach ubiegłych. Dziś temat śmierci ukrywa się po domach starców i szpitalach; jako kawałek życia wręcz wstydliwy. No dobra; wiemy że śmierć jest realna, ale jakiś defekt naszej psychiki nie pozwala nam o niej mówić ani myśleć. Coś nam ciągle mówi, że zrobimy to i owo w przyszłym miesiącu, albo za rok…a czy aby na pewno? Bazujemy na pustym przekonaniu o naszej nieśmiertelności. A śmierć i myśli o niej są prawdziwe, realne i do bólu inspirujące. Odpowiedzmy sobie na trzy pytania o śmierć, a nasze życie nabierze innego sensu i innej jakości;
1. Co zrobiłbyś/zrobiłabyś wiedząc, że za godzinę umrzesz?
2. Czego byś dokonała/dokonał wiedząc, że za miesiąc umrzesz?
3. Jak ułożyłbyś/ułożyłabyś sobie życie mając świadomość, że będziesz żył/żyła jeszcze tylko jeden rok?
Odpowiedz sobie na te pytania i weź się do dzieła… Żyj jakbyś miał/miała umrzeć! Memento mori!
Sarum Keraj; 13 czerwiec 2020

1 komentarz:

  1. Witaj znowu. Dawno nie blogowałam, bo czas nie za bardzo pozwalał, a teraz nadrabiam zaległości. Bardzo miło mi tu gościć. Wstyd mi powiedzieć że Beskid Żywiecki znam bardzo słabo. Poza Babia nie byłam nigdzie niestety. W zeszłym roku planowałam taką trasę Pilsko- Babia ale nie wyszło. Twój post jest pięknym dowodem na to że są w naszych Beskidach miejsca mało uczęszczane i zarazem tak urocze, pozwalające na odpoczynek. Cieszę się że jeszcze można takie znaleźć. Nie cierpię tłumów, zawsze uciekam tam gdzie znajdę spokój ciszę ale i ludzi, którzy naprawdę kochają góry. Stracha miałam nieraz, bo burza w górach dopadała nas często i nieoczekiwanie. Najbardziej się bałam na Czerwonych Wierchach trzy lata temu. Tak strasznie trzaskało że mi się wydawało że to koniec świata. A miało nie być burzy, ale przyszła nagle. Zaczęło się na Krzesanicy. Na szczęście nic się nie stało. Bezpiecznie zeszlismy na Halę Kondratowa. Druga taka burza dorwała nas na Babiej. Tam to zawsze się dzieje. Kapryśna Królowa lubi przegonić turystów ze szczytu. Jeszcze tak nie było żeby nie robiła himerów. Ze strachu mieliśmy pełne portki ze znajomymi. Nigdy nie chodzimy specjalnie na burze ale najczęściej dopada nas z zaskoczenia, niezapowiedziana. Pech pechow. Dwa razy w drodze na Giewont zawracalismy bo zaczynało już walić w okolicy Przełęczy Kondrackiej. Nie było mowy żeby iść na Śpiącego Rycerza, gdy trzaska. Zeszlismy na Kondracką i przeczekaliśmy burze w schronisku. Są momenty, gdy wszystko się kumuluje : burza z piorunami, zmęczenie, brak wody, nie daj Boże jakiś poważny uraz, komórka padła, a ty jesteś sam i musisz sobie radzić. Przychodzi moment, że zastanawiasz się czy to już koniec, czy umrzesz w ukochanych górach . Mówią, że w góry nie powinno się iść samemu. Hipotetycznie powinno się iść w kilka osób, żeby w razie czego miał ci kto pomóc, wezwać pomoc. Gdy jesteś sam walczysz ze swoimi słabościami w pojedynkę. Niejednokrotnie miałam kryzys w górach. Ostatnia samotna wyprawa na Lubań w Gorce utwierdziła mnie w przekonaniu że jestem w stanie sobie poradzić w Beskidach. W Tatry nigdy bym się sama nie wybrała.

    A wracając do przebytej przez Ciebie trasy muszę powiedzieć, że miejsca opisane są przeurocze. Uwielbiam tą swojskośc i to że gdzie byś nie poszedł zawsze coś Cię zaskoczy. Zachęciłeś mnie do przejścia tej trasy. Przemądry post.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

TATRY - ZABAWA W KORONY