poniedziałek, 24 lutego 2020

SKRZYCZNE czyli SPOJRZENIE Z GÓRY NA MIASTA I WSIE

SKRZYCZNE - TREKING. Parking przed Doliną Zimnika i wschód słońca - Czym wyżej tym większy wiatr - Skrzyczne i widoki - Malinowska Skała - Doliną Zimnika Kilka refleksji o żywych strukturach i czemu mamy motyle w brzuchu.

Dystans – 15,8 km
Przewyższenie – 824 m
Najwyższy punkt – Skrzyczne 1257 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór. Poniżej link do tej trasy:

https://www.planetagor.pl/places/application/TrialPage.php?ID=29544

Parking przed Doliną Zimnika i wschód słońca.Na Skrzyczne wiodą trzy szlaki. Jeden łączony z trzech innych z kierunku Szczyrku, drugi zielony od strony Malinowskiej Skały i trzeci - niebieski, od strony Lipnika i miejscowości Ostre. Znając już dwa pozostałe szlaki wybrałem trzeci.
Jak przystało na Beskid Śląski, oznakowanie szlaku, parking i sam szlak jest bardzo dobrze przygotowany dla turystów. Sam parking przed Doliną Zimnika jest darmowy i w przypadku jego zapełnienia, jest jego “ciąg dalszy”, czyli kolejne miejsca parkingowe trochę dalej. Warto się jednak pospieszyć, bo miejsca są szybko zajmowane. Wejście na Skrzyczne z tej strony jest mniej znane, niż te z Szczyrku, dlatego warto rozważyć właśnie tą trasę, zdobywając ten najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, wchodzącego w skład korony gór Polski.
Szlak niebieski zaczyna się obok hotelu Zimnik; idzie się właśnie obok tej posesji.


Wybraliśmy na czas wejścia wschód słońca, czyli okolice godziny 7.00. Wschód nie jest momentem; jest on raczej procesem. Wpierw z ciemności wyłaniają się kontury gór, potem pojawia się coraz więcej światła i zaznacza się charakterystyczna poświata w miejscu gdzie słońce wschodzi. Idąc południowym stokiem, odwracaliśmy się często patrząc na rejon Babiej Góry, gdzie słońce wschodziło i gdzie powoli się zaczęło pojawiać.


Czym wyżej tym większy wiatr.Wejście nie jest strome, można powiedzieć, że jest typowe dla Beskidu Śląskiego. Na dole nie było śniegu; pojawił się on dość szybko w miarę pięcia się do góry. Mocno udeptana ścieżka stała się miejscami lodową pokrywą, do pokonania której dobrze mieć raczki lub używać specjalnej techniki, opierając się na rantach butów.




Dość szybko w miarę wchodzenia doświadczyliśmy też widoków. Trasa jest bogata w takie miejsca. Wiele otwartych przestrzeni sprawia, że można od początku degustować się obrazami tego, co na dole.




Prognoza przewidywała silne porywy wiatru do 40 kt, czyli do ok. 80 km/h, ale raczej w godzinach popołudniowych. Wiatr miał wiać z kierunku południowego, czyli miało nas raczej pchać do góry. Jednak było trochę inaczej. Wiatr uderzał w nas z boku i pomimo poranka, nie był słaby. Moja towarzyszka podróży, w pewnym momencie nawet poważnie pomyślała o zawróceniu ze szlaku, czego jednak ostatecznie nie zrobiła. Wiatr na otwartych przestrzeniach w górach daje nam pojęcie o właściwej naszej skali w konfrontacji z siłami przyrody.




Wiatru nie widać na zdjęciach - a szkoda.

Skrzyczne i widoki.Odległość do szczytu możemy sprawdzić na szlaku, wypatrując charakterystycznej 87-metrowej wieży nadawczej RTV na wierzchołku. Widzimy ją od pewnego momentu i jest ona dla nas probierzem odległości.




Samo Skrzyczne jest bardzo dobrze zagospodarowane. Jest tam prócz wspomnianej wieży, schronisko turystyczne PTTK, górna stacja kolejki krzesełkowej ze Szczyrku i platforma widokowa. Ponadto jest też boisko, ścianka wspinaczkowa, basen dla dzieci i strzelnica. Atrakcje te oczywiście funkcjonują sezonowo.




W dół w kierunku Szczyrku wiedzie dobrze przygotowana trasa zjazdowa FIS. W przeciwnym kierunku, czyli na małe Skrzyczne, trasa ta ma ciąg dalszy ze szczytu, w postaci trasy biegowej, wiodącej równolegle do trasy pieszej prowadzącej znakami zielonymi na Malinowską Skałę.
Wietrzna pogoda ma to do siebie, że można doświadczyć naprawdę dalekich obserwacji. Wiatr wywiewa wszystkie zanieczyszczenia pozostawiając w miarę przejrzyste powietrze.




Z platformy widokowej, na której wiatr nie pozwalał mi normalnie stać i robić zdjęć bez przytrzymywania się barierki, doskonale było widać Tatry. Gdyby nie masyw Pilska, Romanki z Rysianką to Tatry byłyby widoczne na całej długości.
Za doliną Szczyrku wznosi się masyw Klimczoka i Szyndzielni.
Duże wrażenie robi też samo Bielsko-Biała i miejscowości ciągnące się aż do Żywca. Małe skupiska ludzkich spraw.


Na szczycie jest też dość zniszczona kapliczka z figurką w okienku.
Samo schronisko robi, pomimo komercyjnie wygórowanych cen, dobre wrażenie. Warto zerknąć na fotograficzną historię samego budynku schroniska PTTK jak zmieniało się przez lata. Byłem osobiście zaskoczony metamorfozami tego obiektu. Zdjęcia umieszczone są pod sufitem nad wejściem do drugiej części sali głównej.




Malinowska Skała.Zielony szlak na Malinowską Skałę obfituje w wiele panoram i widoków.
Mijamy Małe Skrzyczne z górną stacją wyciągu narciarskiego.




Przechodzimy przez Kopę Skrzyczeńską, by poprzez głębsze zejście i następnie bardziej strome podejście wejść na Malinowską Skałę. Twór ten z dala wygląda charakterystycznie, ze sterczącą skałą, która w miarę zbliżania się rośnie w oczach.




Po drodze zauważyliśmy w oddali białą plamę Wysokiej Holi i Pradziada w Jesionikach - to już Sudety. Dziwna jest świadomość, że przed masywem Pradziada nasz wzrok ślizga się ponad wieloma miastami, w tym ponad Ostrawą, Opawą i Bruntalem. Gdyby nie charakterystyczna płachta śniegu, to góry te zlałyby się z szarością horyzontu.


Malinowska Skała jest dość popularnym miejscem turystycznym. Przy tejże krzyżują się szlaki z Salmopola, Baraniej Góry i żółty - nasz powrotny do Doliny Zimnika.




To już ostatnie ekspozycje na wiatr wiejący nam teraz dokładnie w twarz. Jednak warto porozglądać się wnikliwiej po panoramie wokół. Widać stąd dumny szczyt Skrzycznego, w połowie zalesiony wierzchołek Baraniej Góry, czy też panoramę Tatr chowającą się za masywy Rysianki, Romanki i Pilska.

Żółtym szlakiem przez Dolinę Zimnika.Szlak zniżał się aż do przełączki. Przed nami znajdował się pagórzasty wierzchołek Kościelca 1022 m. który sterczy jakby ze środka doliny. Na prawo i lewo można było zejść do doliny, omijając prawym lub lewym zboczem Kościelca. Szlak biegł na prawo.
Czym mocniej obniżyliśmy się idąc szlakiem w dół, tym mniej wiało, i tym mniej było śniegu, aż na koniec zniknął, odsłaniając goły asfalt.


Po drodze, odwracając się, mogliśmy jeszcze dostrzec Malinowską Skałę.

Kilka refleksji o żywych strukturach i czemu mamy motyle w brzuchu.Że jest to blog również filozoficzny, to nie omieszkam pozostawić na koniec jakiejś myśli, do której zainspirowały mnie widoki ze skupiskami ludzkimi - skupiskami na wzór naturalnych kolonii zwierząt lub bakterii, które osiadają w miejscach, gdzie lepiej jest im żyć. Miasta - ludzkie mrowiska widziane z góry są ciekawym i inspirującym widokiem.
Myśl jest dość luźno związana z tematyką trasy, aczkolwiek traktuje o drążącym mnie od dłuższego czasu pytaniu o tzw. mózg zbiorowy. Jest to właśnie coś, co porządkuje między innymi naszą społeczność; coś, co występuje też u owadów, np. mrówek, które formalnie nie mają wydającego rozkazy przywódcy. Najbliższy nam przykład tego zjawiska, to siedlisko tzw. flory jelitowej, czyli “dobrych bakterii” dzięki którym żyjemy, bo dostarczają nam produktów do wytwarzania energii, a które organizują swą “społeczność” według sobie tylko znanych praw.
Kiedyś jednokomórkowce, by prześcignąć inne jednokomórkowce w ewolucji, jednoczyły się we współpracujące grupy (to samo robią dziś mrówki kierowane jakimś mózgiem zbiorowym, choć przecież nie mają jako tako wieloosobowego mózgu sensu stricto). Komórki tak dalece zaczęły się specjalizować, że tworzyły w drodze ewolucji to, co dziś nazywamy organizmami, rezygnując z pewnych funkcji i oddając te życiowe funkcje innym zbiorom komórek. Zauważmy w naszym ciele jak dalece wyspecjalizowane posiadamy organy złożone nota bene z komórek, np. mózg, płuca czy skóra. Nie znam się na biologii i to co piszę jest czysto intuicyjne, dlatego poprawcie mnie w sferze profesjonalnej. Myślę, że bakterie znajdujące się w naszych jelitach tworzą coś na kształt struktury mrowiska, tak jakby z jakiegoś powodu zrezygnowały z tworzenia wyspecjalizowanego organu i obrały drogę "zbiorowego mózgu" tak typowego dla owadów i innych jednokomórkowców, czego z naszej ludzkiej perspektywy nie rozumiemy do końca. Dość popularny w obecnej nauce jest pogląd jakoby w naszych jelitach istniał “drugi mózg” korespondujący z tym z układu nerwowego. Nadal mało o tym zjawisku wiemy, a jest to bardzo ciekawy temat. Wydaje się niekiedy, że ten wewnętrzny "organizm" z którym żyjemy w najgłębszej symbiozie, jest jakby wewnętrznym głosem - mamy mrowisko w brzuchu (motyle w brzuchu), które zachowało zręby "myślenia", na sposób grupowy. Czujemy go, bo korzystamy na nim w tym intymnym pożyciu; niby osobno a jednak razem. ..
Mając powyższe na uwadze spoglądam na ludzkie zbiorowiska, samoorganizujące się, tworzące trendy, mody i wybierające polityków na swoich przedstawicieli. Wszystko to w jakiejś zbiorowej “ludzkiej zupie” których szczegółowych zasad funkcjonowania społecznego do końca też nie rozumiemy.
Sarum Keraj; luty 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TATRY - ZABAWA W KORONY