sobota, 1 lutego 2020

WIDMO BROCKENU I HOROSKOP NA ROK SZCZURA czyli JAK DOBRZE POJECHAĆ W MIEJSCA NIEOCZYWISTE


WIDMO BROCKENU I HOROSKOP NA ROK SZCZURA czyli JAK DOBRZE POJECHAĆ W MIEJSCA NIEOCZYWISTE

TREKKING. Velký Roudný, Slunečná, Jeřáb, Lázek - prawdopodobnie nazwy tych gór mogą nic nie mówić. Na jednej z nich zobaczyłem widmo Brockenu. Przy wjeździe na inną samochód zsunął się zlodowaciałą drogą wykonując półobrót. Na dwóch z tych gór wyszedłem ponad ocean mgły. Na innych dwóch zobaczyłem szadź o długości igieł, jakich nigdy nie spotkałem. 

Dystans – suma niecałe 20 km
Przewyższenie (łączne) – 725 m.
Najwyższy punkt – Jeřáb 1003 m n.p.m.
Cała trasa zapisana jest w TrekPlannerze na Planecie Gór. Poniżej linki do mojej trasy:



Wygasły wulkan.



Velký Roudný to wygasły wulkan. Czynny był jeszcze niedawno, czyli w okresie czwartorzędu. Znajduje się on nieopodal wsi Roudno w Czechach w kraju morawsko-śląskim niedaleko naszej granicy. Niewysoka “górka” ma 780 m. n.p.m. Widać ją doskonale i z Pradziada i z Łysej Góry i znajduje się myślę w równej odległości pomiędzy nimi. Stanowi on bardzo charakterystyczny spiczasty stożek widziany z jednego i drugiego miejsca.


Na szczycie jest wieża widokowa, na którą można wejść. Zaplanowałem, że wejdę tam jeszcze przed wschodem słońca by zaobserwować i udokumentować cały ten proces. 
Już za Opawą zauważyłem coraz więcej śniegu na polach. Kiedy w ostatniej wsi przed Roudnem nawigacja kazała mi skręcić na wąską, mało uczęszczaną drogę poczułem się jakbym wjechał do innego świata. Na pokrytej lodem drodze musiałem przebijać małe zaspy śnieżne, a wokół zalegała mgła. 
Kiedy zaparkowałem pod górą we wsi Roudno zaczął się świt. Widziałem zarysy góry wyłaniające się z mroku. Minus pięć stopni i lekki wiatr dawał poczucie zimna. Zielony szlak, którym się udałem, był dobrze widoczny dzięki białej powłoce śnieżnej. Ponadto ścieżka wydeptana była w śniegu dzień wcześniej. Po drodze, prawie na samym szczycie można było zobaczyć potężny głaz stanowiący materiał piroklastyczny - czyli mówiąc prościej: materiał wyrzucony z wnętrza wulkanu. Niestety cały był pokryty zmarzniętym śniegiem i nie mogłem zobaczyć śladów Boga i Szatana, którzy według przypowieści ludowej walczyli na tym kamieniu, zostawiając swoje odciski.

Świt i widmo Brockenu.
Na szczycie obok sześciokondygnacyjnej, dwudziestometrowej wieży obserwacyjnej stoi też mały kościółek, do którego prowadzi z drugiej strony góry droga krzyżowa. 


Kiedy wszedłem na wieżę, oczom moim ukazał się widok całego morza mgieł. Wystawałem nieco ponad powierzchnię. Dokładnie tam, gdzie jak się potem okazało wschodziło słońce, zobaczyłem Łysą Górę.
Po przeciwległej stronie wieży wystawała ponad mgłę Velka Hola i Pradziad. 


Czekałem na świt, jednak w miarę upływu czasu mgła gęstniała, wzbierała się w sobie i nawiewana mocniejszymi podmuchami wiatru, robiła się coraz grubsza. Już nie widziałem sąsiedniej góry i mgła zakryła mi widok w dół na wieś Roudno.



Po pierwszej partii zdjęć, zmarznięty od wiatru zszedłem, by po chwili wejść ponownie. Słońce powoli wychylało się zza Łysej Góry i coraz mocniej oświetlało Pradziada.


Nagle uświadomiłem sobie, że słońce oddaje mój cień na chmurach i tworzy się wokół tego cienia delikatna, kolorowa poświata, przypominająca tęczę. Nie była ona bardzo wyraźna, ale z mniejszą lub większą intensywnością rozpoznawalna. Nie widziałem cienia wieży, tylko swój własny cień i aureolę, w którego centrum była moja głowa. Zamachałem ręką, potwierdzając że to ja:) Niż dotarło do mnie, że to tzw. widmo Brockenu, układ przesuwanych przez wiatr fal mgły za mną i przede mną już zmienił konstelację. Widmo pojawiało się jeszcze kilka razy. Za każdym razem robiłem temu zjawisku zdjęcia, jednak żadne nie wyszło tak wyraziście, jak sam to widziałem. Niestety na najbardziej wyraźnym zdjęciu, które zamieszczam poniżej, trzeba się dobrze przypatrzeć lekko pod kątem na ekran, by zobaczyć po prawej stronie wierzchołków dwóch drzew to zjawisko.
Przesąd mówi, że ten, kto zobaczy widmo Brockenu umrze w górach, chyba, że zobaczy go jeszcze dwa razy. Czyli mam do wyboru; albo nie chodzić już w góry, albo chodzić, aż dwa razy zobaczę to zjawisko:) 




Slunečná to najwyższy szczyt Niskiego Jesionika. Ma wysokość 800 metrów. Z wsi Roudno do wsi Dětřichov nad Bystřicí, bezpośrednio pod szczyt dojechałem w około 20 minut. Na sam wierzchołek poszedłem międzynarodowym szlakiem E3, czerwonymi oznaczeniami. Początkowo szedłem wyjeżdżoną w śniegu drogą. Niestety w pewnym momencie oznakowanie szlaku kazało mi skręcić w prawo, w zupełnie nieprzetartą, zaśnieżoną dróżkę, wiodącą pod górę. Mgła zamiast się przejaśniać gęstniała. Myślałem, że na wyższym szczycie niż Roudny doświadczę pełnego słońca. Niestety nawet wieża nadawcza na szczycie była spowita mgłą i nie widziało się jej iglicy. 





Czym było się bliżej wierzchołka, tym większa i piękniejsza była szadź na drzewach.







Powróciłem do samochodu szlakiem zielonym. Droga ta była bardzo dobrze przygotowana na przykład dla rowerzystów zimowych. Myślę, że spokojnie można by było wjechać w tych warunkach na szczyt rowerem po śniegu. 

Droga na Kraliky
Teraz czekała mnie półtoragodzinna jazda do miejscowości Kraliky do następnego celu podróży. Nawigacja prowadziła mnie najpierw do miejscowości Rýmařov i Sobotin przez trochę zlodowaciałe, ale przejezdne drogi. Nawigacja zaproponowała mi zjazd z drogi nr 11 poprzez skrót, przez jak się potem okazało dość strome wzniesienia. Za miejscowością Rejchartice, do której zjechałem z miasta Rapotin, zobaczyłem informację drogową w formie znaku ostrzegawczego “silnice se v zime neudrżuje” czego nie zrozumiałem, a co w domu przetłumaczyłem jako: “w zimie, się drogi nie utrzymuje”. Wjechawszy trochę pod górę, za pierwszym stromym meandrem, stanąłem w pół dystansu do kolejnego zakrętu. Mam zimowe opony i w miarę dobry wóz, jednak na totalnie oblodzonej drodze przestał się po prostu trzymać drogi. Być może to wynik krótkotrwałej paniki spowodował, że bardziej używałem gazu, niż powinienem. Potem, kiedy zatrzymałem samochód na środku drogi, było już po wszystkim. Może i dobrze, że po pierwszym ostrym zakręcie, a nie gdzieś wyżej. Z “jedynki” nie potrafiłem zastartować. Koła ślizgały się bezradnie na stromym podjeździe. Co gorsza samochód bezwładnie ześlizgiwał się tak, że po kilku próbach opanowania go stał już w poprzek drogi. Po chwili zrobił półobrót i ugrzązł, wbijając się do prawego rowu przy jezdni. Dobrze, że na prawą stronę, a nie na lewą, gdzie była stroma skarpa w dół. Z prawej strony miałem kamienny murek, którego dotykał też prawy bok pochylonego na niego samochodu. Przód wrył się w zaspę. Nie mogłem wycofać, ani jechać do przodu. Już myślałem, by dzwonić po pomoc drogową, kiedy z góry nadjechało Audi z dwoma chłopakami, najpewniej tubylcami. Widząc samochód w rowie zaraz wyciągnęli linkę i wyszarpali mnie z pobocza. Podziękowałem gorąco i z najwyższą ostrożnością zawróciłem do Rapotina, wybierając okrężną drogę, wbrew sugestiom upartej nawigacji.
Apeluję tu do zmotoryzowanych o uwagę na drogi trzeciorzędne w Czechach (numeracja trzycyfrowa). Nie wszystkie te drogi są zimą utrzymywane w stanie przejezdności. Dobrze zaopatrzyć się też w łańcuchy na wszelki wypadek.



Po poprzednich przejściach nie wjeżdżałem już pod sam parking na Horni Orlice, pod górą Jeřáb - 1003m. n.p.m. Widząc ten sam znak drogowy, zostawiłem samochód zaraz za znakiem i pieszo podszedłem do miejsca, gdzie zaczynał się szlak. Wchodziłem na szczyt znakami niebieskimi. Mgła coraz bardziej ustępowała. Minąłem źródło (pramen) Tiche Orlice i od tego momentu doświadczyłem pełnego słońca. Niestety góra jest dość “szczelnie” zalesiona i tylko gdzieniegdzie miałem możliwość rozkoszowania się taflą mgły na horyzoncie. 




Sam szczyt, widać to było po śladach w śniegu, nie jest popularny. Przede mną w tym dniu jechało dwóch skiturowców i szło dwóch piechurów. Dlatego jeśli ktoś szuka samotności, jest to dobra góra dla niego.


Schodząc i patrząc pomiędzy drzewami, widziałem w oddali Szczyt Trójmorski z wieżą widokową i po prawej stronie, na drugim, wynurzającym się z mgły szczycie, konstrukcję Ścieżki w Chmurach leżącą nad miejscowością Horni Morava. 



Należy dla porządku dodać, że Jeřáb wchodzi w skład Korony Sudetów i Korony Gór Czech, jako najwyższe wzniesienie Hanušovickej vrchoviny. 

Mając niewiele czasu do zachodu słońca postanowiłem podjechać jak najbliżej pod czwarty wyznaczony na dziś cel - górę Lázek - 714 m. n.p.m. Wiedziałem po wysokości, że szczyt ów nie będzie ponad linią mgły, co mnie trochę zniechęcało do odwiedzenia go. Ale co plan, to plan. Latem jeszcze raz wejdę na niego mając w pamięci jak wyglądał zimą.
Lázek to najwyższe wzniesienie Zábřežskej vrchoviny i wchodzi w skład Korony Gór Sudetów i Korony Gór Czech.



Przyjazdu tam nie żałowałem. Trasa krótka ale obfitująca w niezwykle fascynujące widoki. Z mgły wynurzały się raz za razem fantastycznie oblepione szadzią drzewa. Szadź tworzyła strukturę puszystych igiełek. Całość sprawiała wrażenie puchu, a gdy się dotknęło tej struktury, to rozsypywała się i znikała jak bańka mydlana.




Rozbawił mnie widok drutu kolczastego, którego prawdziwe kolce schowane były pod kolcami stworzonymi z szadzi.


Na szczycie góry jest stacja radiowo-telewizyjna i drewniana wieża widokowa z zabudowaniami mieszkalnymi. Na wieżę podobno można wejść w sezonie letnim.


Rok Szczura.
Jestem osobą, która nie ignoruje przesądów i pomimo uwielbienia dla filozofii, intuicyjnie dopatruje się w porządku świata ukrytych wzorów. Wczoraj, w sobotę 25 stycznia rozpoczął się nowy rok chiński - rok szczura, żywiołu metalowego. Rok ten rozpoczyna 12-to letni cykl “nowego porządku”. Zgodnie z założeniami kalendarza chińskiego, kończy się stare i tym samym wchodzi nowy ład.
Postanowiłem ten dzień spędzić na tym, co lubię, a jednocześnie zdać się trochę na przygodę i wyroki losu. Jak mi poszło? - Sami widzicie.

Trochę “zabawy” na sam koniec - jaki to będzie rok? 

Dlatego, że to pierwszy rok z cyklu, wszystkie podjęte w tym roku decyzje będą rzutowały na następne 12 lat. Szczur jest synonimem przebiegłości i zaradności, i te cechy najbardziej ceni. Czas ten jest idealny dla osób, których żywiołem jest praca i różnego rodzaju aktywności. Jest to rok dla przedsiębiorczych, innowatorów i dobrych organizatorów. W cenie będą radykalne decyzje, poprzedzone jednakże wnikliwą analizą. Szczur ma jednak wielu wrogów, którzy mu zazdroszczą wiodącego, pierwszego miejsca. Trzeba uważać zatem na ludzi zazdrosnych.
Rozum, choć będzie ważny w tym roku, nie będzie najważniejszy. Myślenie ma iść w parze z wnikliwą intuicją. Żywioł roku - metal - jest synonimem zbiorów, lub czasu owocowania; dlatego rok ten powinien być dla osób bliskich ideom szczura podwójnie owocny. 
Szczęśliwego nowego roku!
Sarum Keraj 2020

1 komentarz:

  1. Nie widziałam nigdy widma Brockenu. Może i dobrze. Z drugiej znów strony to niezwykłe doświadczenie. Ale piękna zima na tych zdjęciach. Ten widok mgieł też zniewala. Mnie zawsze inaczej wychodzi. Jak tylko się zrobi ciepło pędzę w góry.

    OdpowiedzUsuń

TATRY - ZABAWA W KORONY