czwartek, 13 sierpnia 2020

MAŁA FATRA - WIELKA ŁĄKA, czyli WIELKIE W MAŁYM.



SŁOWACJA- Mała Fatra jest przedzielona rzeką Wag na dwie części. Jedna część to ostre, prawie tatrzańskie krajobrazy Wielkiego Krywania czy Rozsutca. Druga część, tzw. Louczańska to góry łagodniejsze, aczkolwiek strome i wysokie. Lwią część zajmuje tu ogromny masyw z wieloma szczytami, którego najwyższym punktem jest Wielka Łąka (Vel´ká Lúka) (1.475 m. n.p.m.). Na końcu pytanie o przypalające nas Słońce. Czy Słońce może być w dzisiejszych czasach tematem filozoficznym?

Dystans – 22,7 km
Suma roczna na 2020 r. - 427,2 km. (do planu tysiąca km./rok brakuje 572,8 km.)
Przewyższenie – 1,34 km.
Najwyższy punkt – Vel´ká Lúka 1.475 m n.p.m.
Lokalizacja opisywanych miejsc na mapie ogólnej.

Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen.


Turie (448 m. n.p.m.) - Čipčie (928 m. n.p.m.)
Słowacja. Niedaleko miasta Żylina (81 tys. mieszkańców) znajduje się mała wioska Turie. Nie staram się znaleźć w niej bezpłatnego parkingu, bo wszystkie miejsca są bezpłatne. Parkuję centralnie przed urzędem miasta, obok miejscowej straży pożarnej. Z tego miejsca wiodą trzy kolory szlaków; wszystkie trzy prowadzą na masyw Wielkiej Łąki, tylko każdy w inny sposób. My wybraliśmy ten najambitniejszy, bo z największymi przewyższeniami - szlak niebieski na Čipčie (928 m. n.p.m.).
Początek trasy - Turie.

Widok z szlaku niebieskiego.
Szukałem co oznacza ta nazwa, niestety nie doszukałem się. Fonetycznie, po polsku, szczyt miałby nazwę “Ćipcie” - trochę niezręcznie. Nazwa trochę mało dyplomatyczna, ale chwytliwa.
Szybko wychodzimy z około wioskowych łąk do ściany lasu. Szlak pnie się dość ostro. Niektóre kawałki drogi wyciskają z nas siódme poty. Pomimo poranka czuć duszny i wilgotny klimat upalnego lata. W dniu dzisiejszym zapowiadano rekordowe upały. Liczę na ożywczy wiatr na górze i nieco lżejsze temperatury w partiach szczytowych. Idzie się ciężko. Szlak zmusza nas do pokonania prawie 500 metrów przewyższenia; Turie (448 m. n.p.m.) - Čipčie (928 m. n.p.m.). W dwóch miejscach otwiera nam się panorama okolicy - co w nogach, to w oczach. Wysokość robi wrażenie.

Čipčie - doskonałe miejsce do kontemplacji.
Po kilku ostrzejszych odcinkach docieramy na szczyt. To co zastajemy na górze budzi w nas uznanie. Góra z jednej strony nie jest zalesiona. Ostro w dół opada wypielęgnowana łąka. Na samym szczycie, obok znacznika z nazwą szczytu, stoi ławka. Jest ona tak ustawiona, by przyglądać się Wielkiej Łące, która z tego miejsca prezentuje swój maszt. Po jej lewej stronie widać też dwa maszty Krížavy, w tym ten najwyższy w paśmie.
Ławeczka na szczycie Čipčie. Po lewej masyw Wielkiej Łąki.

Nie brakuje tu miejsca, by poukładać swoje myśli.
Na szczycie spotykamy jedynego turystę z jakim mieliśmy przyjemność się spotkać na całej długości szlaku niebieskiego, a potem zielonego. Turysta czytał książkę, zwrócony w oblicze gór. Po złotej obwolucie i brzegach poznałem, że była to jakaś księga religijna; z pewnością pewne prawdy zawarte w tych księgach można w tych przepięknych okolicznościach głębiej pojąć. 

Skálka, czyli trzy zawały serca.
Opuszczamy Čipčie, choć widok tego na wpół wygolonego wierzchołka będzie nam towarzyszył przez całą trasę. Podążając szlakiem niebieskim, schodzimy na przełęcz Nad Zadným (820 m. n.p.m.). Po drodze, płoszymy w gęstym lesie dwie grupy kopytnych, które swym gwałtownym zrywem, również i nas trochę przestraszyły. Szlak wiedzie lasem po zboczu góry, na kolejny punkt - Pod Ostrým (830 m. n.p.m.). Tutaj nasz szlak niebieski kończy się dochodząc do koloru zielonego, którym teraz będziemy podążać. Odtąd czeka nas już tylko wspinaczka po miejscami dość stromych podejściach. Z poziomu 830 m. n.p.m. podchodzimy do samego grzbietu - Pod Križavou (1.430 m. n.p.m.). Czyli pokonujemy 600 metrów do góry na krótkim dystansie. Powietrze pełne jest ciepłej wilgoci, który to fakt dobrze oddaje brak widoczności na dalekim dystansie. Panuje coraz mocniej rozgrzany słoneczny bezruch. 
Charakterystyczna łąka na szczycie góry Čipčie.

Wychodząc z lasu otwiera się nam panorama. W dole góra Čipčie.

Skálka - punkt szczytowy.
Wpierw idzie się lasem. Mam wrażenie, że owady zmówiły się, by nas gnębić. W dolnych partiach gór krążyły nad nami gzy. W cienistych lasach nadlatywały komary. Na postojach pod drzewami spadały na nas kleszcze, które tylko sobie wiadomym sposobem zeskakiwały na nas z drzew jak komandosi. Kleszcz taki, spadając na człowieka, przyczaja się nieruchomo, kurczowo czepiając się skóry lub ubrania. Z trudem można takiego odkleić. Niestety, pozostawiony tam, po pewnym czasie wyszukuje sobie miejsce do ataku. Nie jest w tym rychliwy. Może to nastąpić następnego dnia. Trzeba jednak reagować, oglądać się na bieżąco i je z siebie zdejmować. 
Nie ma żadnego wiatru, a na szlaku coraz rzadziej mijamy drzewa. Mieszanka upału, duszności i braku ruchu powietrza wysysa z nas siły. Serca łomoczą i przychodzą myśli, że się padnie trupem po drodze. Przed miejscem zwanym Skálka (1.308 m. n.p.m.) wydatnie słabniemy. Skálka to nieosłonięty punkt szczytowy. Nie ma na nim żadnych skał. Jednak z odległości widzimy na jego zboczu gołą ścianę skalną i stąd pewnie nazwa. Stąd do Križavy jest nieco ponad pół godziny.
Królujące tu rozległe łąki.

Trzy wieże na masywie Wielkiej Łąki.

Widok na punkt szczytowy - Skálka z szlaku na Križavę.
Wdrapawszy się do miejsca styku szlaku zielonego z czerwonym, (międzynarodowy E3) oznaczonego jako “Pod Križavou” jesteśmy skrajnie wyczerpani. Podejście w normalnych warunkach nie jest trudne, ale okoliczności sprawiły, że stał się on dla nas synonimem wyjątkowego wysiłku.
Widok w kierunku Minčola. W tle wierzchołki Krywańskiej części Małej fatry. 

W dole miasto Żylina.

Vel´ká Lúka (Wielka Łąka).
Krajobrazy masywu Wielkiej Łąki rozpoczynają się już od Skálki. Wielkie łąki przeplatane gdzieniegdzie kosówkami stanowią podstawę tutejszej flory. Ponadto widoki z jednej strony na dolinę, z królującą w dole Żyliną i z drugiej strony Martinem, sprawiają, że mamy wrażenie, iż znaleźliśmy się w jakimś specjalnym miejscu oddalenia, gdzie mamy możliwość obserwowania ludzi jednocześnie w dwóch miastach. Na szlaku czerwonym; jest to międzynarodowy szlak E3, spotykamy już więcej turystów. Pieszych jest jednak trzy razy mniej niż amatorów rowerów górskich. Rowerzystów spotykamy tu naprawdę dużo. Przed Križavą, z ziemi, na dość pokaźnej długości, wystaje metalowy odgromnik prawdopodobnie z wieży. Wyobraźnia podpowiada, iż idąc tu w trakcie burzy, dodatkowo w mokrym środowisku ścieżki, można się łatwo narazić na porażenie piorunem. 
zamknięty obiekt Križavą.

Widok na maszty Križavy.
Križava (1.457 m. n.p.m.) i sąsiadująca z nią o około dwieście metrów Vel´ká Lúka (1.476 m. n.p.m.) pomimo niewątpliwego uroku, w sensie infrastruktury nie są przyjazne turystom. Miejsce oferuje jednak szereg dzikich łąk z pięknymi widokami. Na tychże łąkach można sobie z wielką satysfakcją przycupnąć. Wydawałoby się, że w otoczeniu trzech masztów nadawczych i widniejących z daleka zabudowań, znajdzie się schronienie przed upałem i miejsce na odpoczynek. Nieprawda. Najwyższa wieża na Križavie wraz z dużym, brzydkim budynkiem i mniejszą wieżą, otoczona jest obrzydliwym betonowym płotem. Wejścia broni stalowa brama. Masywna stalowa brama jest uszkodzona. Nie mógł tego zrobić człowiek. Metalową belkę musiał wykrzywić jakiś terminator, tworząc nieformalne i nielegalne wejście. Jednak sam kompleks jest strzeżonym obiektem “wyższej” użyteczności, bez możliwości jakiegokolwiek wejścia. Niedaleko masztów jest punkt kolejki, do którego i z którego szli nieliczni turyści.
Znacznik na szczycie Wielkiej Łąki.

Słowackie kółko z kierunkami i szczytami.

Szczyt Wielkiej Łąki.
Tak jak Križava, tak też Vel´ká Lúka nie ma żadnego miejsca z zadaszeniem, żadnej ławki, czy wydzielonego punktu na odpoczynek. Stoi tam jeden prawdopodobnie nieczynny maszt nadawczy i dwa budynki, wszystko to ogrodzone, z zakazem wejścia. Budynki są opuszczone i nieużywane, o czym świadczy przewrócony płot jednego z nich. Na Wielkiej Łące jest znacznik z nazwą szczytu i “słowackie kółko” z zaznaczonymi kierunkami i nazwami widocznych stąd szczytów. Dla chcących odpocząć jest też dużo miejsca na ziemi. 
Przeważają tu rowerzyści.

Widok z Wielkiej Łąki na Križavę.

Widok w kierunku Wielkiej Fatry. W dole miasto Martin.
Gdyby nie upalna nieprzejrzystość powietrza, można by było doskonale zobaczyć stąd Tatry i Beskid Śląsko - Morawski. Za doliną, za miastem Martin, widać wierzchołki Wielkiej Fatry, a po lewej Niskie Tatry. W letniej mgielnej poświacie można było rozróżnić kontury Wielkiego Chocza. Patrząc na Križavę, widzimy za nią wierzchołki drugiej części Małej Fatry, ze szczytem Suchego na pierwszym planie. 

Minčol i powrót do Turie.
Wracamy tą samą drogą do Križavy. Następnym naszym celem jest Minčol. Z Wielkiej Łąki znacznik pokazuje nam 1 godz. 25 minut drogi na sam szczyt Minčola. Trasa wiedzie szlakiem czerwonym, międzynarodowym E3. Mijamy często tu spotykanych “lokalsów” zbierających borówki. Są oni wyposażeni w 10 litrowe, białe pojemniki po farbach i metalowe, specjalne grzebienie do ściągania borówek. Chodzą oni po obszernych tu łąkach w stuptutach anty-kleszczowych i gumowych rękawiczkach. Myśleliśmy, że Wielka Łąka to szczyt z najlepszymi widokami. Jednak szlak ten oferuje naprawdę wyśmienite, wyjątkowe i różnorodne widoki na okolicę i nie tylko. Oddalając się od Wielkiej Łąki i Križavy podziwiamy z dystansu ich maszty. 
Łąki rozpościerają się tu na pokaźnych obszarach.

Miejscowi zbierają tu borówki.

Pod samym szczytem Minčola.
W dolinie, za miejscowością Vrutky, wyraźnie widzimy zakola Wagu. Po lewej stronie gór, przed Żyliną, Wag rozlewa się w wielkie jezioro. Coraz lepiej widzimy Krywańską stronę Małej Fatry z piętrzącymi się na niej ostrymi szczytami.
Po kilku uroczych, porośniętych niewysoką trawą i borówkami wzniesieniach (Zázrivá 1.406 m. n.p.m. i Dlhá lúka 1.305 m.n.p.m.), dochodzimy do przełęczy - Sedlo Prašivé (1.260 m. n.p.m.). Stąd można zejść nieformalnym chodnikiem do szlaku żółtego, omijając sam szczyt, jednak ciekawość widoków skłoniła nas do wejścia na niego. Jest to około 100 metrów przewyższenia. Naprawdę warto się tam udać. Skwar i letnia duchota ponownie wycisnęła z nas siódme poty. Widok jednak zrekompensował zmęczenie.
Minčol. Widok w kierunku rzeki Wag.

Widok z Minčola na maszty Wielkiej Łąki.

Minčol.

Widok z Minčola w kierunku Żyliny.
Na szczycie stoi krzyż lotaryński. Pomimo stosunkowo niewielkiej wysokości (1.364 m. n.p.m.) w opozycji do pozostałych szczytów wielkołączańskich, Minčol daje szerokie i kompletne panoramy. Doskonale widać stąd szczyty za-Wagańskiej części Małej Fatry, Wielką Fatrę, a nawet dalekie i zamglone wzniesienia Beskidu Śląsko- Morawskiego. W dole, z jednej strony widzimy miejscowość Vrutky, a z drugiej strony Żylinę.
Malownicze skały w Dolinie Turskiej.

Uwaga niedźwiedź.
Po dłuższej rozkoszy obcowania ze szczytem wracamy w kierunku Turie. Prowadzi nas tam szlak żółty. Schodząc do Doliny Turskiej, szybko tracimy wysokość. To co tak mozolnie nabraliśmy, tracimy ostrymi zejściami. Trzeba tam bardzo uważać, by na piaszczysto-iglastych, stromych zboczach, nie wpaść w poślizg. Skończyłoby się to z pewnością bolesnymi otarciami. Po drodze korzystamy z zimnego strumienia, mocząc w nim nogi. Dolina kończy się majestatyczną skałą, która znajduje się już w obrębie miejscowości Turie.

Słońce jako temat filozoficzny.
Nikt dziś nie zastanawia się nad Słońcem. Słońce po prostu istnieje, a fakt ten staje się niezauważalną rzeczywistością. W starożytności było ono najważniejszym bóstwem i obiektem filozoficznych dywagacji. Dziś zauważamy istnienie Słońca tylko w chwilach upałów, gdy jest go za wiele, lub w czasie uporczywego deszczu, kiedy go nie ma. Chwilami jest go za dużo lub cierpimy na jego niedostatek. Słońce jest źródłem energii potrzebnej w procesie fotosyntezy; podstawy życia na Ziemi. Jest ono też źródłem szkodliwego promieniowania słonecznego.
Czym jest Słońce? Słońce jest gwiazdą i centralnym obiektem naszego Układu Słonecznego. Słońce jest 109 razy większe niż Ziemia i 333 tysiące razy cięższe niż nasza planeta. Słońce stanowi 99,86 % masy całego układu słonecznego. Jest ono ciekłą plazmą składającą się w ⅔ z wodoru i ⅓ z helu. Nasze Słońce jest wyjątkowe, bo jest jaśniejsze niż 95% innych gwiazd w Drodze Mlecznej. Energia jaką emituje Słońce w procesach termojądrowych zachodzących w jego jądrze powoduje, że w każdej sekundzie gwiazda ta traci 4,26 mln ton swojej masy. Słońce ma też swoje tajemnice i ciekawostki. Jedną z nich jest ruch jego jądra, które obraca się szybciej, niż warstwy zewnętrzne. Ponadto fotony, aby mogły do nas dotrzeć, błąkają się z jądra do powierzchni Słońca od 10.000 do 170.000 lat zanim “wyskoczą” w naszym kierunku.
Ziemia znajduje się w średniej odległości 150 mln kilometrów od Słońca i odległość tą nazwaliśmy 1 jednostką astronomiczną. Światło pokonuje tą odległość w 8 minut i 19 sekund. Nasze Słońce jest odnośnikiem do wielkości i jasności innych podobnych obiektów w kosmosie.
Jak widać nauka zastąpiła dywagacje filozofów. Stało się to w wielu dziedzinach opanowanych dziś przez nauki ścisłe, a będącymi kiedyś domeną filozofów. Czy jest tu jeszcze miejsce na filozoficzne rozważania? Odpowiem; tak, jest wiele obszarów, do których nauki ścisłe nie dotarły i myśl filozoficzna powinna być na ich obszarze swoistą forpocztą. Podam poniżej kilka kwestii mogących być przedmiotem rozważań współczesnej filozofii, a dotykać bezpośrednio Słońca. Oto one;
Ontologiczna podstawa materii. Podział na dwie nieskończoności, które nigdy nie są osiągane. Nieskończoność polegająca na dzieleniu i ta polegająca na mnożeniu, w kontekście coraz bardziej gęstniejącej materii w słońcach, czy też w czarnych dziurach i materii rozproszonej aż do zera w pustce kosmicznej.
Problem czasu w kontekście rozpadu materii, np. w jądrze Słońca. Czas wielkich układów masy (np. Słońce- środek galaktyki) w opozycji do czasu małych układów protonów i elektronów. Tożsamość czasu trwania procesu, czy to w mega, czy w nanoskali.
Czas procesów kosmicznych w opozycji do wymyślonej przez człowieka jednostki czasu ziemskiego, a właściwie słonecznego.
Problem wektora czasu jako konsekwencji procesów fizycznych i chemicznych. Czy człowiek jako część materii doświadcza czasu jako konsekwencji istnienia tejże zmieniającej się ciągle materii? Czy istnieje świat w opozycji do materii, np. “duchowy”, “drugie żeglowanie” i jak się do tego faktu odnoszą procesy kosmiczne?
Nieuchronność końca, nawet w kontekście przyszłej “śmierci” Słońca.
Początek “życia” Słońca jako etap dłuższego procesu - różnorodność procesów i ewentualna ich powtarzalność w kontekście kosmosu.
Po przebytym szlaku, upał i jaskrawość Słońca wypaliła na mnie i we mnie ślad, którym mam nadzieję podzieliłem się tutaj dość obszernie i starannie.
Sarum Keraj; 08 sierpień 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TATRY - ZABAWA W KORONY