środa, 21 października 2020

JESENIK - REJVIZ, czyli WODNY ŚWIAT.


PRYSZNIC - tak, słowo to pochodzi z miasta JESENIK w Czechach, tuż przy granicy z Polską. Wziąć leczniczy prysznic do pana Priessnitza jeździli tu Mikołaj Gogol i Wincenty oraz Zygmunt Krasiński. Kuracjusze mogli chodzić też po okolicznych górach, w tym do REJVIZ, gdzie znajdują się wyjątkowe torfowiska. My odwiedzamy też Certovy Kameny i wieżę widokową Zlaty Chlum. Wszędzie jest tu woda. W kontekście tego, że jesteśmy w 60% zbudowani z wody, powinien to być dla nas ważny temat, może nie filozoficzny, ale godny rozważenia. Rejviz i pan Priessnitz dają solidną lekcję. 

Dystans – 24,1 km
Suma roczna na 2020 r. - 607,3 km. (do planu tysiąca km./rok brakuje 392,7 km.)
Przewyższenie – 805 m.
Najwyższy punkt – Bilé Skály 922 m n.p.m.
Lokalizacja miejsca;

Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen. 

Jesenik (Jesionik).
Samochód zaparkowałem w samym centrum miasta, przy Wodnej Twierdzy. Jest tam bezpłatny parking. Niedaleko znajduje się też rynek i wejście na szlak czerwony, żółty i niebieski. Jest tu specyficzna budowla - twierdza otoczona fosą (Vodny Tvrz). Wodna Twierdza lub Twierdza na Wodzie, to obecnie centrum kulturalno - wystawowe. Jest tu stała ekspozycja dotycząca regionalnej fauny, flory i geologii. W piwnicach znajduje się też ekspozycja poświęcona procesom czarownic, które miały tu miejsce nawet w XVII wieku. Twierdza owa, otoczona potrójną fosą, była do 1945 roku własnością biskupów wrocławskich.
Jesenik - Wodna Twierdza.

Jesenik to mała, urokliwa miejscowość, otoczona przepięknymi górami. Już na drodze dojazdowej z Głuchołaz postawiono wiele tablic informacyjnych o zabytkach w samym mieście, jak też w okolicach.

Rynek w Jeseniku.

Pierwsze wzmianki o mieście Jesionik (Jesenik) pochodzą z 1267 r. Przez długi czas, poprzez Księstwo Nyskie, wchodziło ono w orbitę wpływów biskupstwa wrocławskiego. Rozwój miasta to poszukiwanie w okolicy różnych minerałów, w tym złota i srebra. Jednak prawdziwy rozkwit i sławę miasto zawdzięcza osobie Vincenza Priessnitza. Była to postać z różnych względów wyjątkowa. Urodził się w Lázně Jesenik w 1799 r. jako najmłodszy z sześciorga dzieci Franza i Theresy Priessnitz. 12-to letniemu Wincentemu zmarł najstarszy brat, a ojciec oślepł, skutkiem czego, z braku funduszy, przerwał naukę w szkole. Nie zdążył się nauczyć pisać i czytać i był analfabetą. W wieku 17 lat, podczas upadku z konia, złamał dwa żebra. Uleczył się sam, traktując miejsce złamania nasączonymi wodą okładami. Dzięki temu “cudowi” uzyskał niepodważalną wiarę w cudotwórczą moc wody. Od tego czasu zaczął praktykować wodne opatrunki na okolicznych chorych. Jego metody były bardzo skuteczne, a wieść o “wodnym lekarzu” rozchodziła się po okolicy. Za zarobione na pierwszych “klientach” pieniądze, wybudował łaźnie z domem dla kuracjuszy, przybywających już daleko spoza granic najbliższych miejscowości. “Interes” rozwijał się coraz bardziej. Jego sława rozeszła się, kiedy w 1830 r. został uniewinniony w wytoczonym mu procesie o znachorstwo. Ponieważ nie stosował żadnych ziół i opierał się tylko na wodzie, dostał nawet oficjalne pozwolenie od władz austriackich na prowadzenie zakładu kuracyjnego. Dla Priessnitza był to wiatr w żagle. Jego zakład był coraz bardziej znany i z biegiem czasu stawał się coraz bardziej elitarny. Przyjeżdżały tu coraz znamienitsze osoby. Do niewątpliwego sukcesu, przyczyniła się nie tylko jego wiara w leczniczą moc wody, ale też niejako geniusz organizacyjny i biznesowy. Metody Priessnitza nie były nowe i polegały na szeroko pojętym wodolecznictwie. Twierdził, że przyczyną chorób wewnętrznych są tzw. “złe soki” i po prostu trzeba je z organizmu “wypłukać” poprzez zimne okłady, kąpiele i ablucje (pierwszy prysznic polegał na stawaniu pod rynną z spadającą z wysoka zimną wodą). Udoskonalana “rynna” uzyskała sławę i stała się dzisiejszym prysznicem. W kuracji konieczna była też dieta z zastosowaniem zimnej wody pitnej. Ponadto nieocenioną metodą leczniczą było traktowanie naprzemienne zimną i ciepłą wodą, co okreslilibyśmy dzisiaj jako hartowanie organizmu. Dzięki umiejętnemu aplikowaniu kuracji dla odpowiednich boleści, wielu ludzi wyzdrowiało, lub po prostu czuło się lepiej.

Pomnik (żródło) ku czci Priessnitza od kuracjuszy angielskich. Z tyłu świadectwo niedawnej wichury.

Pomnik ku czci Priessnitza w Jeseniku.

Jego metody uzyskały ogromną sławę. Za zasługi w dziedzinie lecznictwa dostał od cesarza Austrii złoty medal zasługi, a w Wiedniu postawiono mu pomnik (w Parku przy Tureckim Szańcu). Priessnitz zmarł w 1851 roku po udarze mózgu i prawdopodobnym “przewodnieniu” wątroby. Pozostawił legendarną na ówczesny czas Rodzinną Księgę Wodną (zawierającą wszystkie metody lecznicze), napisaną dzięki swej córce Jadwidze, która uważnie spisywała wszystko, co przekazał ojciec (sam był analfabetą). Księga znajduje się obecnie we Wiedniu, w Instytucie Historii Medycyny.
Interes Priessnitza był motorem rozwoju miasta i przyczyną jego sławy. W mieście i okolicach powstało szereg parków, stancji i rozrywek ukierunkowanych na kuracjuszy. W szczególności kultywowano tu wodę. Wody jest tutaj naprawdę dużo, czemu sprzyjają liczne, okoliczne, górskie warstwy wodonośne i torfowiska.

Katovna - Domek Kata.

Uliczka starego miasta Jesenika - w tle Zlaty Chlum.

W samym Jesioniku warto zobaczyć, oprócz szeregu starych kamienic i pensjonatów, zabytkowe centrum miasta. Jest tam tzw. Katownia, czyli dawny dom kata. Obecnie jest to centrum informacji turystycznej. Ostatni “legalny” kat zginął zastrzelony przez najazd Szwedów, których zauważył, orząc swoje pole i przed którymi chciał ostrzec miasto. Do zabudowań nie dobiegł, ale huk wystrzału spowodował, że obrońcy miasta zdążyli zamknąć bramy i uchronić miasto przed plądrowaniem. Na wieczną pamiątkę tego wydarzenia mieszkańcy postawili katu pamiątkowy krzyż.

Ćertovy Kameny.
Szlakiem żółtym wychodzimy z miasta. W samym Jeseniku przechodzimy przez zabytkowy, stary most, a później mijamy kilka ładnych kamienic. Cały szlak ma charakter spacerowy. Tablice informacyjne opowiadają o okolicznej faunie i florze. Ścieżka wznosi się powoli. Niestety poranek nie jest słoneczny i atmosfera “burego” nieba nie motywuje do szybkiego marszu.
Po pewnym czasie ukazuje się nam budynek schroniska. Jest to schronisko przy punkcie widokowym Ćertovy Kameny (Diabelskie, Czarcie Kamienie - 677 m. n.p.m.). Przed schroniskiem jest wielki parking. Aby dojść do skał trzeba wyminąć budynek z prawej strony. Mocno uczęszczana ścieżka wiedzie do potężnego, kamiennego masywu, na którego szczyt prowadzą drabinki i ścieżka ubezpieczona łańcuchową barierką. Dość krętym szlakiem wspinamy się aż na sam wierzchołek, oznaczony metalowym masztem.
Ćertovy Kameny.

Zabezpieczenia wiodące na wierzchołek - punkt widokowy.

Widok z Ćertovy Kameny

Widok stąd jest wyjątkowy. Panorama ciągnie się aż na stronę polską, gdzie wyróżniamy taflę Jeziora Nyskiego. Można stąd podziwiać Jesenik i ciągnące się wzdłuż rzeki Białej (Bělá) wioski. Jesteśmy nieco wyżej niż Lázně Jesenik, znajdujące się na wzniesieniu naprzeciw nas. Gdyby nie dość ciemny i mglisty poranek, okoliczne jesienne drzewa dawałyby złotawy kontrast ciemnej zieleni, królującej jeszcze w krajobrazie.

Widok w kierunku Polski. W tle Jezioro Nyskie.

Na szczycie wieża na Zlatym Chlumie.

Widok w kierunku Jesenika z Ćertovy Skaly.

Spoglądając na górę, na zboczu której się znajdujemy, widzimy na samym jej szczycie wieżę obserwacyjną Zlaty Chlum.
Ćertovy Kameny to kompleks skał. Znajduje się tu 88 tras wspinaczkowych o różnych stopniach trudności, od III do IX-. Są dobrze oznaczone i cieszą się dobrą opinią.
W drodze powrotnej ponownie mijamy schronisko. Przechodzimy obok suchego drzewa zamienionego w totem z rzeźbami, na którym wyrzeźbiono głównie postaci diabłów.
Tablica informacyjna przy obszernym parkingu mówi o historii tego miejsca. Skały były bardzo popularne już pod koniec XIX wieku, kiedy pierwszy raz zamontowano na nich poręcze i podpórki dla turystów.

Diabli totem sprzed schroniska.

"Diabli wiedzą" jak te skały są poustawiane.

Zejście z Ćertovy Kameny.

Z parkingu na Zlaty Chlum wiedzie szlak niebieski. Jest to chyba najkrótsza droga dla turystów o mniejszym zasobie czasu i sił, by tam dotrzeć. My wybieramy konsekwentnie szlak żółty, który prowadzi aż do samego Rejviz.

Widok z żółtego szlaku.

Szlak nadal jest bardzo łagodny. Meandruje po zboczu góry. Dzięki dość przykremu faktowi, że na zboczach gór panuje totalna wycinka drzew, szlak oferuje nam wszechstronne widoki. W miejscu przecięcia się szlaków żółtego i niebieskiego z czerwonym (Prameny Javorne, 698 m. n.p.m.) napotykamy informację, iż las jest chory, skutkiem działalności jakiegoś szkodnika, którego nazwy nie potrafiłem ani skojarzyć, ani zapamiętać. Niestety podczas całej trasy towarzyszyły nam stosy ściętych drzew i wywrócone wichurą świeże pnie, często zagradzające przejście. Tak się dzieje, że wycinając pewną partię drzew, osłabia się względem wiatru pozostałe, graniczące z nimi drzewa, które wichura z łatwością wywraca. Po pniach widać, że są to zdrowe, dobre drzewa.

REJVIZ.
Do Rejviz można dojechać samochodem, co czyni bardzo wielu Czechów i Polaków. W miejscu, do którego dochodzimy (skupisko szlaków przy drodze asfaltowej przed Rejviz) jest surowy zakaz stawiania samochodów. Dojście do słupa z informacjami o szlakach jest zawalone ściętymi drzewami przygotowanymi do wywózki. Z tego miejsca zaczyna się miejscowość Rejviz i znajduje się tu odejście szlaku zielonego, niebieskiego, czerwonego i żółtego. Wszystkie te kolory biegną razem przez centrum wsi, by na jej końcu rozejść się w różnych kierunkach. My jednak wybieramy szlak niebieski, na Velké mechové jezírko. Przechodzimy przez szosę i zagłębiamy się w las. Po chwili dochodzimy do kierunkowskazu. Od tego miejsca idziemy po specjalnym podeście z desek. Po kilkudziesięciu metrach przechodzimy przez bramę, gdzie bardzo sympatyczny “kasjer” pobiera od nas opłatę za wejście. Jest to 30 koron dla osoby dorosłej (człowiek ten robi też za kantor i przelicza złotówki, jeśli nie ma się koron). Pan od wejściówek okazuje się bardzo wylewnym rozmówcą. Głównie dowiadujemy się jego opinii na temat rządzących w Czechach, ich strategii przeciwko covid19 i polityce zagranicznej. Nasz polski rząd, w jego oczach, wobec tych “alkoholików” rządzących w Czechach, to super ekipa. Pan bardzo niepokojąco przypominał pasterza Gilla, którego wybrano jako maskotkę-przewodnika na tablicach informacyjnych.
Biznes drzewny powoduje, że nie można dojść do znaków.

Postać Pasterza Gilla.

Na torfowiskach można się utopić.

Na torfowisku chodzi się po specjalnie wytyczonych ścieżkach.

Z tym miejscem wiąże się legenda. Pasterz Gill był mieszkańcem grzesznego miasta Hunohrad. Pasterz ten nie był lepszy od swoich ziomków. Pewnego dnia zabrawszy bydło i owce na wypas, usiadł pod lasem na drugie śniadanie. Kiedy zobaczył, że dostał od gospodarzy suchy chleb bez masła, ze złością rzucił nim o ziemię i zaczął okładać kijem. Nagle z chleba zaczęła wyciekać krew, a głos z lasu potępił pasterza, mówiąc że tym uczynkiem przelała się czara zła miasta Hunohrad. Wszechmocny, który zwrócił się do niego, postanowił zatopić miasto, a pasterza ukarał na wieczną tułaczkę po okolicy, z wiecznie pustą torbą. Tak powstały torfowe jeziorka, a pasterz Gill tuła się po dzień dzisiejszy po okolicy. Podobno osoba o wyjątkowo czystej duszy może w otchłani czarnego jeziorka zobaczyć wieże zatopionego Hunohradu. Niestety nasze dusze nie pozwoliły na takowy widok. Doszliśmy długą ścieżką z desek aż do samego jeziorka. Nie wygląda ono może imponująco, ale kiedy dołożymy do tego widoku informacje na jego temat, rośnie w nas uczucie jego wyjątkowości. Samo jezioro ma 1692 m2. Dochodzi ono do głębokości 3 metrów, ale pod tą powierzchnią znajduje się jeszcze minimum 3 metry grubości torfu. Wszystko to dzieje się na wysokości 768 m. n.p.m. Metr wyżej mieści się powierzchnia Małego Torfowego Jeziorka, do którego dojście jest całkowicie zabronione. Można go podziwiać tylko na fotografii umieszczonej na platformie widokowej dużego jeziora. Całość torfowiska zajmuje 195 ha. Ze względu na ograniczoną ilość tlenu, w wodzie rozwija się tu szczególna roślinność. Nie jestem znawcą, ale przemawia do mnie rosiczka namalowana na tablicy informacyjnej, jako szczególny przykład wyjątkowości tutejszej flory i fauny.
Velké mechové jezírko.

Przy jeziorku można sobie usiąść pod specjalnymi wiatami.

Zdjęcie małego jeziorka można zobaczyć na prezentacji.

Wszędzie płynie tu charakterystyczna brunatna woda.

Torf magazynuje wodę. Wyobraźmy sobie potężną gąbkę znajdującą się w górach, u źródeł rzeki. Kiedy pada, gąbka ta namaka, a kiedy przestaje padać, powoli i bez ustanku oddaje wodę do licznych źródeł zasilających coraz większe rzeki. Na tym polega fenomen tego miejsca. Dlatego kiedy widzę betonowanie kolejnych terenów podmokłych w mojej okolicy czuję się bezsilny i oskarżam ludzkość o podcinanie gałęzi na której się znajduje. Rejviz to nie tylko ciekawe miejsce, Rejviz to szczególna nauka dla nas samych.

Rejviz. Mieszkańcy dbają o swoje nieruchomości.

Rejviz. Widok na Poprzeczny Wierch.

Pomnik ku czci walczących tu obcokrajowców.

Wracamy tą samą trasą do bramy wejściowej. Do centrum Rejviz można się dostać na dwa sposoby. Wybieramy krótszy, który okazuje się być zamknięty z drugiej strony, ze względu na drwali, którzy pomimo niedzieli czynią spustoszenie w imię walki z robaczkami. Mijamy ciekawy pomnik wzniesiony przed II wojną światową dla uhonorowania cudzoziemców walczących dla państwowości ówczesnych Czech.
Dróżką, gdzie dość licznie idą w kierunku jeziorka zwiedzający, dochodzimy do centrum wioski, czyli do hotelu i restauracji Rejviz. Przy hotelu, po obu stronach głównej drogi znajdują się parkingi wypełnione samochodami z Czech i Polski.

Zabytkowy hotel Rejviz. Z tyłu kryty basen dla gości.

Karczma i hotel Rejviz.

Tablica z informacjami o hotelu i restauracji Rejviz. Zdjęcia z krzesłami.

Krzesło reklamujące specyficzną knajpę.

Budynek restauracji Rejviz zasługuje na osobną wzmiankę. Przed wojną obiekt ów nosił nazwę”U pasterza z jeziora” i był własnością Alfreda Braunera. Gospodarz rozsławił miejsce poprzez osobliwy pomysł. Robił gościom, oczywiście za odpowiednią opłatą, ich własne krzesła. Oparcia krzeseł zyskiwały ich twarze i dożywotnio były ich własnością, w tym sensie, że przyjeżdżając tu po raz wtóry, mogli oni wyprosić z krzesła aktualnie na nim siedzącego. Pomysł ściągał tu bogatą klientelę. Najstarsza część obiektu to budynek karczmy z 1795 r. Do niego dobudowano niezwykle uroczy budynek hotelu. Hotel reklamuje się krytym basenem (istniał tu przed wojną w formie odkrytej), którego bryłę da się zauważyć z tyłu. Obecny właściciel reklamuje się też wyjątkową, sięgającą najlepszych tradycji historycznych atmosferą. Pomimo złego traktowania obiektu w okresie komunistycznym, gdzie wiele krzeseł zniszczono, nadal wchodząc do restauracji możemy napotkać tłum twarzy na oparciach siedzisk. Tradycję robienia krzeseł na zamówienie przywrócono w 2001 roku.

Zabytkowy dom w Rejviz.

Zabytkowy dom w Rejviz.

Zabytkowy dom w Rejviz.

Obowiązkowym punktem w zwiedzaniu Rejviz jest przejście się wzdłuż wsi i podziwianie miejscowej architektury. Prawie wszystkie domy wzdłuż ulicy reprezentują dawną, drewnianą architekturę. Ważnym jest fakt, że nie jest to skansen. Domy nadal są zamieszkałe i żyją własnym życiem.

Zabytkowy dom w Rejviz.

Zabytkowy dom w Rejviz.

Zabytkowe domy w Rejviz.

Na koniec kilka ciekawostek z historii Rejviz. Po zakończeniu walk w Grecji, uciekający z niej greccy komuniści uzyskali możliwość osiedlenia się właśnie w Rejviz. Kiedy Grecy w 1975 roku odjechali do ojczyzny, osiedlono tu słowackich Romów. Obecnie mieszkańcami wioski są Czesi.

Zlaty Chlum.
Wracamy na początek wsi Rejviz, do rozejścia szlaków, w miejsce składowania drewna i wybieramy szlak czerwony, który w dużej mierze prowadzi odtąd pod górę.

Zdjęcie z szlaku.

Medvědi vrch.

Biskupia Kopa i Poprzeczny Wierch.

Po dość wyraźnym nabraniu wysokości, widzimy Biskupią Kopę i Přičný Vrch (Poprzeczny), których oba masywy nachodzą na siebie. Patrząc na południe widzimy Medvědi vrch (Niedźwiedzie Wzgórze), który z racji wysokości (1111 m. n.p.m.) jest przycięty nisko zawieszonymi dzisiaj chmurami. Szczyt ten dobrze obserwować na wysokości tworu skalnego Chlapecké skály (Chłopięce Skały) - 880 m. n.p.m. Szlak czerwony nadal prowadzi delikatnie w górę. Kiedy osiągamy najwyższe wzniesienie dzisiejszego dnia, czyli Bilé Skály (922 m n.p.m.), szlak wyraźnie opada. Wycięty las, na obrzeżach usłany jest drzewami wyrwanymi przez niedawną wichurę. Na szlaku leży mnóstwo zwalonych pni. Wycięte i zwalone połacie lasu umożliwiają dalekie obserwacje. W dole widzimy miasto Jesionik. Po lewej jego stronie króluje masyw Keprnik - Śerak, który z racji wysokości jest również odcięty poziomą kreską chmur. Nie widać Pradziada. Natomiast z tej perspektywy bardzo dobrze widoczne jest Ćervonohorske sedlo, z odróżniającym się w świetle przepuszczonym przez chmury, budynkiem tamtejszego hotelu. Pomimo, że jest to daleko, element ten wyraźnie jest dziś widoczny.

Zlaty Chlum - wieża.

Polanka na szczycie Zlatego Chlumu. Widok w kierunku Polski.

Widok na Jesenik z szlaku.

Aby dojść na Zlatý Chlum (875 m. n.p.m.) idziemy wpierw w dół, by potem podejść pod górę. Z perspektywy szlaku nie widać wieży obserwacyjnej. Jest ona jakby za jej wierzchołkiem. Widać ją dopiero, kiedy jesteśmy na samym szczycie góry, na przeuroczej polance. Wieża faktycznie jest nieco niżej, niż główny wierzchołek.
Wieża obserwacyjna została wybudowana pod koniec XIX wieku. Jak wiele obiektów turystycznych w regionie była odpowiedzią na rodzący się ruch turystyczny. Pozwolenie na wzniesienie wieży i schroniska musiał wydać biskup wrocławski, który formalnie był właścicielem tych terenów. Ukończenie budowy miało miejsce w 1899 r. Wieża stoi niezmieniona do dzisiejszych czasów. Mniej szczęścia miało schronisko wybudowane obok, które po przejęciu przez władze komunistyczne powoli niszczało, by w 1955 ostatecznie spłonąć.

Na schodach wieży.

Widok z wieży w kierunku Jeziora Nyskiego.

Widok z wieży w kierunku Biskupiej Kopy.

Oświetlony Jesenik.

Wieża ma 26 metrów i jak głosi napis flamastrem na barierce u góry, pozwala oglądać okolicę z wysokości 904 m. n.p.m., czyli o 19 metrów wyżej niż sam wierzchołek wzniesienia. Wstęp na wieżę kosztuje 30 koron od dorosłej osoby i chyba 20 koron dla dzieci. Bilety kupuje się u sprzedawcy w sąsiednim barze.
Jest to bardzo dobry punkt obserwacyjny. Doskonale widzimy nie tylko Jezioro Nyskie, ale i Otmuchowskie. Z okolicznych gór, które stąd widać należy wymienić Śerak-Keprnik, Biskupią Kopę, Studnični vrch. Pewnie byłby widziany też sam Pradziad, gdyby nie chmury. Ciekawostką jest Śnieżnik, którego można stąd zobaczyć jako wierzchołek wystający ponad górę Smrk. Pod nami wyróżniamy Ćertove Skaly.
Trafiliśmy na niezwykłe, chwilowe zjawisko, kiedy słońce oświetliło położony u podnóża gór Jesionik. Liczne promienie słoneczne stanowiły podłużny woal zsuwający się na miasto. Wyglądało to, jakby miasto oświetlono specjalnym kosmicznym halogenem.

Křížový vrch - restauracja z hotelem i kościół.

Křížový vrch - punkt widokowy, opis gór.

Punkt widokowy - Křížový vrch.

Schodzimy po wykarczowanych lasach wiązką szlaku niebieskiego i czerwonego. Na ich rozejściu wybieramy szlak niebieski, by odwiedzić jeszcze jedno miejsce widokowe, tj. Křížový vrch (671 m. n.p.m.). Jest to wysunięty z głównego stoku punkt widokowy, gdzie stoi karczma z hotelem, utrzymana w stylu myśliwskim, oraz kościół. Spod kościoła można podziwiać panoramę w kierunku miasta Jesionik. Jest tam też plansza z opisem widzianych stąd gór. Na miejsce to, z jednej strony prowadzi droga krzyżowa, a z drugiej strony dojazdowa droga asfaltowa dla gości hotelu. Hotel jest wyjątkowo dobrze utrzymany. Nienaganne pelargonie na balkonach przywołują w myślach szwajcarskie klimaty. Ponadto, na wejściu do restauracji, zaskakuje obracający się mini-młyn wodny.
Do Jesionika wchodzimy poprzez miejscowy park. Na szlaku mijamy kilka murowanych źródełek. W samym parku stoi też kilka kamiennych fontann i ujęć wodnych. Największym obiektem w parku jest pomnik samego Priessnitza, jako centralnej postaci, w stronę której są zwróceni chorzy i uzdrowieni kuracjusze.

WODA.
Woda to życie. Na statystyczne 70 kg naszego ciała, 42 kg to woda, która ciągle rotuje i podlega wymianie. Na bazie wody oparte są nasze płyny ustrojowe. 90-92% osocza krwi to woda. Nasz mózg to 75% wody. Woda jest najszybciej wymienialnym składnikiem naszego organizmu. Potrzebujemy jej od 2 do 2,5 litra dziennie. Człowiek umiera po 4-7 dniach bez wody. Nie wspominam już o potrzebie wody użytkowej, którą zużywamy na co dzień w procesie mycia, czy obróbki żywności.
Woda nie jest jakimś doniosłym problemem filozoficznym. Jednak kiedy się zastanowimy nad jej rolą w naszym życiu, staje się ona poważnym składnikiem życia w ogóle. Jest ona składnikiem nas samych. Jesteśmy wodą. Brak szacunku do wody, to brak szacunku do nas samych. 70% powierzchni naszej planety to woda. Jej dominacja w naszym ludzkim świecie jest niepodważalna i bezsprzeczna. Gdybyśmy ruszyli w podbój kosmosu, woda musiałaby lecieć z nami. Jest ona tak naturalnym składnikiem naszej rzeczywistości, że wręcz o niej zapominamy.
Wody będzie w przyszłości brakować. Na poważnie, w różnych opracowaniach pisze się o przyszłych wojnach o wodę, na wzór Mad Maksa. Rejviz może nie obfituje w porażające widoki, ale daje nam lekcję, jak zatrzymywać wodę wokół nas. Wcale nie “oczko plus” uratuje nas przed suszą. Trzeba zachować i tworzyć jak najwięcej terenów długo magazynujących wodę. Błota, torfowiska, łąki bez drenów i moczary; to jest rozwiązanie. Ponadto zachowanie szacunku do naturalnych lasów przechowujących wilgoć, nawiasem mówiąc jeszcze kilka tysięcy lat temu (to jak mrugnięcie oka w historii Ziemi) były one naszym domem. Traktowanie lasów, czyli naszego pierwotnego domu jak fermę desek i gadanie o sztucznych betonowych zaporach lub zbiornikach wodnych, nie przekonuje mnie, a wręcz przeraża. Jedynie powrót do naturalnych rozwiązań uregulowanych przez samą naturę może nas uratować. Niestety potrzeba tu drastycznej zmiany naszego myślenia, a przede wszystkim myślenia rządzących; a z tym już trudniej.
Zmiany jakie mają miejsce w środowisku przerażają mnie. Chodząc po górach widzę je. Patrzę na masowe wycinki drzew, traktowanych jak fermy desek i bioenergii, po których deszcze wypłukują ściółkę - warstwę, która w znacznym stopniu magazynuje wodę. Podobno do lutego 2021 r. mają mieć miejsce w Polsce masowe wycinki drzew, jako surowca spalanego w elektrowniach, aby poprawić niekorzystny bilans z energią odnawialną. Lasy są traktowane jako biomasa, czyli energia odnawialna.
Nie wiem jak zakończyć tą mini rozprawkę o wodzie. Wodolecznictwo Priessnitza może być posądzone o pozanaukowe brednie i naiwne półśrodki lecznicze. Jednak nie można jej odmówić właściwego wektora działań w zainteresowaniu wodą. Rejviz natomiast to wzorowy przykład magazynowania wody. Miejmy powyższe na uwadze napełniając sobie szklankę z kranu, czy biorąc wieczorem prysznic. Miejmy świadomość, że przy braku szacunku dla wody, może się ona skończyć. Dlatego nie będę już mędrkował, pouczał ani wysilał się na puentę. Skieruję jedynie osobistą, błagalną prośbę do możnych tego świata, do tych, którzy mają jakąkolwiek możliwość szerszego, społecznego działania - WIĘCEJ WODY, MNIEJ OGNIA.
Sarum Keraj; 11 październik 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TATRY - ZABAWA W KORONY