piątek, 4 grudnia 2020

SZPIGLASOWY WIERCH - ostatni jesienny wypad w Tatry.


SZPIGLAS to coraz bardziej popularny i coraz częściej odwiedzany szczyt Tatr Wysokich. Wchodzi się na niego szlakiem żółtym z Doliny Pięciu Stawów Polskich lub znad Morskiego Oka. Szlak w większości bez nadmiernych ekspozycji (nie licząc partii szczytowej), ale z malowniczymi widokami na trzy tatrzańskie doliny i nie tylko. Duet Koprowy - Szpiglas mają też dla mnie osobiste i niebanalne znaczenie. Zapraszam do krótkiego opisu trasy i pokazu licznych zdjęć, którym wyjątkowo wtedy sprzyjała pogoda.

Dystans – 25,2 km
Data trasy - 11.11.2020
Suma roczna na 2020 r. - 753,9 km. (do planu tysiąca km./rok, którego już prawdopodobnie nie zrealizuję brakuje 248,1 km.)
Przewyższenie – 1573 m.
Najwyższy punkt – Szpiglasowy Wierch 2.172 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. 

Dolina Pięciu Stawów Polskich.
Od skrętu z Zakopianki, za Nowym Targiem, krajobraz rozjaśniał już świt. Nawigacja poprowadziła mnie najkrótszą drogą, przez okoliczne wzniesienia, w kierunku Głodówki. Nie polecam słuchać nawigacji w okresie zimowym, bo po drodze jest kilka znaków z oponką w kolczudze. Sam doświadczyłem też kilku śliskości na stromiznach.
Miejsce parkingowe zarezerwowałem przez internet dzień wcześniej. Opłata to 30 zł. Na Palenicę Białczańską wjechałem o godzinie siódmej. Parkingowy zeskanował kod z biletu i mogłem wjechać na ten chyba największy tatrzański parking. W tym czasie wjeżdża tam też chyba najwięcej pojazdów. Dziś Święto Niepodległości, co również zwiastowało większą partię turystów.
Na wejściu miła niespodzianka. Zamknięta kasa biletowa. Szczęśliwy, że 6 złotych zostało w kieszeni, ruszyłem szybko w trasę. Miłe uczucie, że w Dzień Niepodległości można w Tatry wejść za darmo, zastąpił niepokój. Może jednak bilety obowiązują, a akurat nie było kasjera i spotkam po drodze (jak w Karkonoszach) kontrolę, która mnie ukarze. Po powrocie zapomniałem sprawdzić, czy faktycznie w tym dniu był wjazd za free. Dziś szukam i nie znajduję, dlatego domniemywam, że wszedłem na gapę.
Szosa była momentami śliska i trzeba było uważać, by nie upaść. Przy Wodogrzmotach skręciłem w prawo, na szlak zielony do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Dolina Roztoki leżała jeszcze w głębokim i chłodnym cieniu. Niepokoiły rozdeptane, a właściwie wyślizgane nawierzchnie ścieżki i powierzchnie kamieni. Łatwo było tu o kontuzję. Fakt ten trochę mnie zaniepokoił, myśląc o stanie szlaku prowadzącego na sam szczyt. Jakby co, to zabrałem z sobą raki i pamiętam o generalnej zasadzie “zawsze możesz zawrócić”. 
Dolina Roztoki obfitowała w liczne, śliskie przejścia.

Wielka Siklawa.

Wielka Siklawa zazwyczaj spada dwoma lub trzema strugami.

Można było wypatrzeć Przełęcz Krzyżne.

Po prawej, słońce wydatnie oświetlało masyw Wołoszyna. Za chatką w Nowej Roztoce można było nawet dojrzeć Przełęcz Krzyżne. Na rozwidleniu szlaku czarnego z zielonym wybrałem kolor zielony, by przejść obok Siklawy.
Mostek na zbiegu szlaków.

Wielki Staw Polski.

Wielka Siklawa to najwyższy tatrzański i polski wodospad. Jego odwiedzenie zalecane jest głównie w słoneczne dni, po intensywnych deszczach, kiedy w jego obfitych strugach i rozbryzgiwanych na wszystkie strony kropelkach wody, można zobaczyć wielobarwne tęcze. Dziś należało wyjątkowo patrzeć pod nogi, przechodząc po zlodzonych skalnych półkach. W 1924 roku zginął tu przewodnik tatrzański Jan Gąsienica Daniel. Od jego nazwiska powstało określenie zlodowaciałych półek tzw. “danielek”, na których wtedy śmiertelnie się poślizgnął. 
Wodospad wygląda wyjątkowo malowniczo, choć spowija go jeszcze cień. Jego wysokość to 65 metrów. Płynie zazwyczaj dwoma lub trzema strugami w zależności od ilości wody w Wielkim Stawie Polskim.

Schronisko w Piątce to miejsce kultowe.

Lód pokrywał staw i kamienie.

Schronisko działało w trybie pandemicznym.

Opalony Wierch i Miedziany tworzyły w dolinie chłodne cienie.

Osiągnąwszy Wielki Staw Polski (1.664 m. n.p.m.) skierowałem się do schroniska. Po drodze mija się Mały Staw (1.668 m. n.p.m.) i Przedni Staw Polski (1.672 m. n.p.m.). Schronisko było czynne w reżimie epidemicznym, dlatego usadowiwszy się na zimnej ławce przed budynkiem, zabrałem się do ciepłej herbaty i kanapek.
O schronisku można dużo opowiadać. Jest to dla wielu miejsce kultowe. Ostatnio została wydana bardzo ciekawa książka nakładem Prószyński i s-ka “Pięć Stawów. Dom bez adresu” autorstwa Beaty Sabały-Zielińskiej, która niekonwencjonalnie i na swój sposób magicznie opisuje to miejsce. Polecam. Dla mnie fascynującym jest fakt z historii tego miejsca, iż od momentu nadania przez króla Władysława IV w 1637 r. terenów Dolin Roztoki i Pięciu Stawów rodzinie Nowobilskich, nazwisko to przewija się w historii tego miejsca aż do czasów nowożytnych.
Krótki posiłek, kilka zdjęć i ruszam w głąb doliny, w kierunku wejścia na Szpiglasowy Wierch.

Szpiglasowy Wierch.
Podążałem po zmarzniętym szlaku, uważając na każdym śliskim kamieniu. Dotarłem ponownie do drewnianego mostu prowadzącego ponad strumyczkiem, który poniżej tworzy Wielką Siklawę. 
Potęga słońca.

Dolina Pięciu Stawów Polskich w pełnym słońcu.

Wyjście z cienia.

Zamknięty szlak żółty na Krzyżne.

Pomimo, że Wołoszyn, Granaty i Kozie Szczyty pięknie oświetlało słońce, część doliny spowita była jeszcze cieniem Miedzianego. Dopiero w głębi Doliny Pięciu Stawów Polskich poczułem na sobie słońce. Wychodząc z cienia, człowiek uzmysławia sobie jaki wpływ ma na jego samopoczucie słońce. Nawet mijani na szlaku ludzie wydawali się być bardziej uśmiechnięci i radośni.
Przeszedłem obok odejścia zamkniętego szlaku żółtego na Krzyżne, oraz czynnego szlaku czarnego na Kozi Wierch. W pełnym słońcu dotarłem do kierunkowskazu zwiastującego początek szlaku na Szpiglasową Przełęcz. Szlak niebieski, którym podążałem od schroniska, prowadzi stąd w dalszej swej części w kierunku Przełęczy Zawrat.

Szlak na Szpiglas prowadzi pomiędzy Wielkim i Czarnym Stawem Polskim.

"Kozie" Szczyty.

Orla Perć.

Słońce nad Szpiglasowym Wierchem.

Szlak żółty przechodzi między Wielkim a Czarnym Stawem Polskim. Z daleka widać było zakosy i serpentyny jakimi prowadził on pod górę. Góry wokół doliny nie wydają się być wysokie, a to za sprawą stosunkowo wysoko położonej półki z Pięcioma Stawami Polskimi.
W miarę pokonywania wysokości, coraz wyraźniej wyodrębniały się kolejne szczyty. Czarna tafla Wielkiego Stawu stanowiła piękny kontrast do oświetlonych, nagich, okolicznych szczytów. W oddali coraz lepiej można było zaobserwować morze mgieł, które przykrywało wszystko poza Tatrami i wyższymi wierzchołkami, sterczącymi z równej białej powierzchni. Na Szpiglasowych Perciach widać już było w całej krasie Świnicę z jej odłamanym kawałkiem białej skały.

Na szlaku.

Widok na Dolinę Pięciu Stawów Polskich z szlaku wejściowego na Szpiglas.

Cień góry spowijał jeszcze schronisko.

W pobliżu białego obrywu skalnego widać było Świnicę.

Morze mgieł na horyzoncie.

Kiedy wchodzi się na Czerwony Piarg, nikną ciemne połacie, dotychczas dobrze widzianych Stawów Polskich. Przede mną ukazuje się zygzak ścieżki, zakończony skałą. Tam pod skałą zaczynają się łańcuchy. Gdzieniegdzie mija się placki śniegu. Zmrożony i wychodzony lód przeszkadza na ścieżce. W miejscu, gdzie zaczynają się łańcuchy, ponownie dają się zauważyć stawy w dolinie. Dla bardziej obytych wspinaczy niektóre łańcuchy nie są tu aż tak niezbędne. W jednym z początkowych odcinków trzeba się było bezwzględnie trzymać łańcucha i ostrożnie dobierać kroki po lodowej płaszczyźnie. Tu łańcuch był bardzo pomocny. Tam też turysta, który szedł za mną, zatarasował przejście, mając problem z pokonaniem wyślizganego, lodowego odcinka. W górnej części sekwencji łańcuchów, wielu turystów nie używało ich, korzystając z naturalnych uchwytów skalnych.
Ostatni odcinek przed przełęczą to łańcuchy.

Początkowy odcinek łańcuchów po oblodzonych skałach sprawiał trudności.

Na łańcuchach.

Widok w kierunku Świnicy i Gładkiego Siodła.

Tuż za łańcuchami znajduje się Szpiglasowa Przełęcz (2.110 m. n.p.m.). Stąd szlak żółty wiedzie w dół do Doliny za Mnichem i dalej do Morskiego Oka. Pierwsze wrażenie po wejściu na przełęcz było udziałem słońca, które odważnie oświetlało dość obszerną przestrzeń na przełęczy. Niektórzy ludzie odpoczywają tu na łagodnym, trawiastym zboczu stoku Miedzianego.

Szpiglasowa Przełęcz. W tle Miedziane.

Mięguszowiecki, Rysy i pomiędzy nimi Wysoka.

Szpiglasowy Wierch.

W kierunku Tatr Wysokich.

Pod Szpiglasową Przełęczą.

Szlak rozdziela się tu jednostronnie w kierunku samego szczytu Szpiglasowego Wierchu. Na sam wierzchołek prowadzi również kolor żółty. Szlak ma tu dwa tory. Jeden z torów biegnie zygzakiem po łagodniejszym wschodnim stoku. Jednak niektórzy turyści wybierają strome wejście po grani, gdzie miejscowo można doświadczyć dość dużej ekspozycji. Co ważne, nie było tam już lodu, ani śliskich, zamarzniętych powierzchni.
Sam szczyt widać już z przełęczy, co niejako sprawia wrażenie, że jest się prawie u celu. Kiedy wreszcie tam dotarłem, otwarła się panorama na słowacką stronę.

Morze mgieł przed Niskimi Tatrami.

Miedziane z Szpiglasowego.

Widok w kierunku Tatr Zachodnich.

Niżny Ciemnosmreczyński Staw.

Szpiglasowy Wierch to doskonały punkt obserwacyjny. Ma się stamtąd wgląd do trzech dolin. Widać Dolinę Trzech Stawów, Dolinę Rybiego Potoku (Morskie Oko) i Dolinę Ciemnosmreczyńską. Gdyby się uprzeć, można też dodać dwie kolejne - kawałeczek Doliny Roztoki i Dolinę Koprową, jako dalszą część Ciemnosmreczyńskiej.

Stawy w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. W tle mgły nad Polską.

Polska spowita mgłą.

Na grani jest kilka ciekawych miejsc.

Na pierwszym planie Koprowy Wierch.

Dolina Pięciu Stawów Polskich.

Widać stąd kilka gigantów. Są to przede wszystkim Rysy. Bardzo dobrze widać też sąsiedni Mięguszowiecki, Koprowy i oczywiście szczyty wchodzące w skład Orlej Perci. Za Granią Hrubego wystaje lekko Krywań. W oddali rozróżniłem masyw Lodowego i po jego lewej stronie Kołowy Szczyt. O ile się nie mylę widać też ciekawy kształt Baranich Rogów.
Widok w Kierunku Orlej Perci.

Święto Niepodległości. W tle Rysy.

Szpiglasowa Przełęcz.

W tle od prawej chyba Baranie Rogi (specyficzny kształt) - jeśli nie to poprawcie w komentarzu.

Dziś Święto Niepodległości. Miałem niezwykłą przyjemność sfotografować turystów, którzy na samym wierzchołku Szpiglasa, stojąc na słupku granicznym, z dumą wymachiwali naszą polską flagą. Pan, którego grupa zidentyfikowała się potem na FB, cudownie prezentował się wraz z flagą na tle Rysów.
Szpiglasowy Wierch, gdyby nie Niemcy, nazywałby się Antymonitowym Wierchem (Antymonek??), ponieważ wydobywali oni tu rudę antymonitu (niem. Spiessglas). Trzeba mieć też na uwadze, że głównie strona zejścia do Morskiego Oka jest mocno od-naturalniona licznymi wybuchami, dla łatwiejszego transportu rudy.
Jeszcze raz widok na północ.

Na samym szczycie natrafiamy na malownicze ekspozycje.

Z samego wierzchołka Szpiglasa można dojść do sąsiednich skał na grani. Warto się rozejrzeć, bo jest tam kilka fajnych miejsc osłoniętych od wiatru, z ciekawą perspektywą na okolicę.
Niesamowite były również mgły. Jedno morze mgieł rozpościerało się przed Tatrami Niskimi, po słowackiej stronie. Drugi akwen mgieł był w Polsce. Stąd można było wyróżnić kilka gór sterczących ponad mgielną substancję. Był to, o ile się nie mylę, Lubań i Radziejowa, z nieco mniejszą Przehybą, ze stojącą na niej wieżą przekaźnikową.

Zejście na Morskie Oko.
Zejście zacząłem na piętnaście minut przed dwunastą. Z Koprowego Wierchu widziałem zygzaki, po których teraz dane mi było schodzić. Na przełęczy pożegnałem się z widokiem Doliny Pięciu Stawów Polskich i słonecznym zboczem zacząłem schodzenie. Trasa z tej strony jest bez porównania łatwiejsza, niż od strony “Piątki”. Meandry szlaku były na tyle łagodne, że można było rozwinąć dość sporą szybkość. Za Rysami rozpoznałem szczyt Wysokiej. Nawiasem mówiąc perspektywa ze szlaku zejściowego pozwala chyba najpełniej zobaczyć bryłę Rysów, wznoszącą się ponad Czarnym Stawem.





Na oświetlonej słońcem trasie sterczał kierunkowskaz, który informował o możliwości skrętu szlakiem czerwonym na Wrota Chałubińskiego. Będąc w tym rejonie, postanowiłem poświęcić na to dwie godziny (jedna godzina na wejście, jedna na pobyt i zejście). Idąc tam szlakiem czerwonym, zdążyłem wyminąć zejście wydeptaną tu przez taterników ścieżkę na Mnicha i jeden ze stawków Staszica, a właściwie roztrzaskaną taflę lodową bez wody. Wchodząc w obręb wiecznego cienia, zaraz doświadczyłem śliskich kamieni, na których o mało co nie wywinąłem orła. Z naprzeciwka szedł turysta. Zaczepił mnie i powiedział, że na wejściu na Wrota jest lodowa rynna. Zrelacjonował, że jakoś tam wszedł, ale miał potężne problemy z zejściem. Ponadto mówił, że w porównaniu z widokami z Szpiglasa, nic tam takiego ciekawego nie ma. Pomimo tego, że miałem z sobą raki, udało mu się zniechęcić mnie do kontynuacji drogi. Zawróciłem. Szliśmy przez długi czas razem, ale po chwili przeprosiłem go tłumacząc, że o ile mam jeszcze siły, to nabiorę prędkości i pokonam większą partię trasy. Rozpędem puściłem się w dół. Trochę żałuję wejścia na Wrota, z uwagi na fakt, że planuję “zaliczyć” wszystkie szlaki Tatr i specjalnie dla tego odcinka będę tu musiał się wrócić. Myślę jednak, że połączę to z Szpiglasem, ale wejściem poza szlakiem, po grani z Wrót Chałubińskiego.

Szlak w kierunku Wrót Chałubińskiego.

Rozejście szlaku na Wrota Chałubińskiego.

W dole Morskie Oko.

Szpiglasowy Wierch.

Na dalszej trasie zauważyłem, że bardzo ładnie prezentował się ze szlaku Mnich. Patrząc z boku, nie wygląda tak groźnie i majestatycznie jak sprzed Morskiego Oka. Jednak sama bryła imponuje. Długo jeszcze podążałem ogrzanym i wytopionym przez słońce szlakiem. Jednak czym bardziej zbliżałem się do Morskiego Oka, tym więcej było zacienionych miejsc, gdzie można się było poślizgnąć na oblodzonych kamieniach. Najwięcej takich kamieni znajdowało się w pobliżu sączących się z góry strużek wody. Dwa razy niemal upadłem, po konkretnym poślizgu.

Morskie Oko - klasyk.

Schronisko nad Morskim Okiem widziane z szlaku.

Mnich.

Coraz bardziej zbliżałem się do Morskiego Oka. Schronisko było przez cały czas widoczne z góry. Niemal na ostatnich metrach przed dojściem do szosy, prawie przed samym budynkiem, ścieżka stała się tak wychodzona i wyślizgana, że na oczach przechodzących tam tłumów wywinąłem orła. Nic mi się nie stało, jednak zlepek dwóch myśli; mianowicie “wywiniętego orła” w święto Niepodległości i o miejscu upadku, gdzie przez ostatnie 2000 kilometrów miałem setki innych miejsc, na których nie upadłem, wprawiło mnie w głupawkę śmiechu.
Przed schroniskiem posiliłem się i ruszyłem szosą w drogę powrotną. Pokryta w bardzo wielu miejscach lodem szosa, już przy pierwszych krokach, znów zachwiała moją stabilnością i równowagą. Wymijanie lodowych akwenów i prześlizgiwanie się ruchami łyżwiarza, nie było łatwe.
Na drodze do Morskiego Oka zawsze zastanawia mnie wielonarodowy tłum. Wśród ludzi usłyszałem język rosyjski, ukraiński, angielski i węgierski. Kiedy będziecie tam na szlaku zwróćcie uwagę na “inność” turystów ciągnących nad Morskie Oko, od tych którzy chodzą po pozostałych tatrzańskich szlakach. Różnica jest widoczna i daje do myślenia. Szkoda mi też tutejszych koni. Całe szczęście, że spotkałem tylko jeden wóz turystów w zaprzęgu konnym. Konie w pandemii wreszcie trochę odpoczęły, bo limit wiezionych osób jest dużo mniejszy niż zazwyczaj.
Widok z Głodówki. Mgły znad Słowacji "przelewają" się do Polski

Widok z Głodówki. Tatry.

Widok z Głodówki w kierunku Gorców.

W drodze powrotnej musiałem przystanąć w okolicach Głodówki. Widok na biały płaszcz mgieł był tak piękny, że prawie każdy przejeżdżający tędy przystawał, by również rozkoszować się panoramami i robić zdjęcia.

ZMIANY.
Zmieniam trochę konwencję prowadzenia bloga. Rezygnuję z części filozoficznej, a właściwie wydzielę ją, publikując od czasu do czasu osobno jakiś tekst stricte filozoficzny, a może będę je pisał tylko do tzw. szuflady… Nie wiem.
Chciałbym pozyskać sponsorów na wyjazdy w inne, ciekawe góry; może nawet w okolice tych najwyższych? Sponsorzy nie lubią filozofowania, dlatego rozdzielę te dwa ważne dla mnie aspekty i zainteresowania. Plany mam naprawdę ambitne. Zatem miłego śledzenia dalszych moich losów i poczynań.
Sarum Keraj; 04 grudnia 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TATRY - ZABAWA W KORONY