wtorek, 15 grudnia 2020

KLIMCZOK, BŁATNIA, PALENICA - bezśnieżny początek grudnia 2020.


KLIMCZOK to moim zdaniem najsympatyczniejszy szczyt Beskidu Śląskiego. Radości zdobycia tego wierzchołka dopełnia humor haseł na szczycie i klimat ogródka po byłej Chatce na Klimczoku. Kim był zbój Klimczok i czy “teściowa” była przyczyną jego śmierci? Odpowiedź poniżej. BŁATNIA natomiast to urocza, rozległa łąka z dalekimi widokami. Wracając, odwiedzamy też szczyt PALENICY; jest on poza szlakiem, ale magia tego historycznego miejsca, tak jak widoki stamtąd, urzekają. 
Dystans – 18,8 km 
Data trasy - 06.12.2020 
Suma roczna na 2020 r. - 772,7 km. (do planu tysiąca km./rok, którego już prawdopodobnie nie zrealizuję brakuje 227,3 km.) 
 Przewyższenie – 875 m. 
Najwyższy punkt – Klimczok 1.117 m n.p.m. 
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen. 

Szlak na Szyndzielnię. 
Parking na ul. Tartacznej, u wlotu do Doliny Wapienicy jest bardzo popularny, przede wszystkim wśród miejscowej ludności. Bielszczanie rankiem przyjeżdżają tu na dżoging, a po południu na spacery. Klimat i spokój panujący w dolinie zachęca do obcowania z przyrodą. Wspomniany parking jest jednak pojemny, nawet w niedzielne popołudnia. Od początku drogi trzymamy się szlaku żółtego. Prowadzi on prawym brzegiem rzeki Wapienicy, aż do zapory tworzącej Jezioro Wapienickie. Wejście na zaporę niestety było zamknięte. Na zaporze też nikogo nie było, nawet kiedy po południu wracaliśmy, zamykając pętlę szlaku po drugiej stronie jeziora. Mniemam, że zamknięcie to wynika z sytuacji pandemicznej (nawiasem mówiąc coraz bardziej dziwię się dlaczego niektóre obiekty w ogóle się zamyka). Od zapory szlak pnie się w górę. Trasa równomiernie wyciska pot z człowieka. Nie ma żadnych nadmiernych wzniesień, ale monotonny marsz ku górze robi swoje. Nie ma tu też spektakularnych widoków, prócz jednego miejsca, kiedy patrząc na Wapienicę, widzimy jak sporo uszliśmy:) 
Widok spod wieży widokowej przy górnej stacji kolejki na Szyndzielni.

Nieco powyżej wieży widokowej na Szyndzielni.

Schronisko na Szyndzielni.

Znacznik z nazwą szczytu.

Kiedy szlak żółty dochodzi do czerwonego (szeroka droga), a potem zielonego, to wiemy już że jesteśmy blisko Szyndzielni. Po chwili marszu wychodzimy z lasu wprost na zabudowania przy górnej stacji kolejki. Puste wagoniki, chyba tylko z uwagi na poranny rozruch, poruszają się w górę i w dół. Kolejka, tak jak i wieża widokowa obok, czynna jest dopiero za pół godziny, czyli od 9-tej. Wejście na wieżę widokową jest zamknięte na cztery spusty. Moja prywatna ocena wieży jest negatywna. Faktycznie z wieży widać dużo więcej, bo widok spod konstrukcji jest przysłonięty przez drzewa. Jednak wystarczy przejść nieco wyżej w kierunku schroniska i całą panoramę mamy za darmo. Wieża z tej perspektywy wygląda jak nieistotna konstrukcja, odznaczająca się metalowym kikutem wśród drzew. Dlatego jeśli ktoś ma ochotę na widoki, niech nie płaci za wejście na wieżę, tylko niech wchodzi pod sam szczyt. Pod samym wierzchołkiem znajduje się też schronisko na Szyndzielni. Nieco dalej na szlaku przechodzimy obok tablicy oznajmiającej nam punkt szczytowy. 

Klimczok. 
Szyndzielnia wchodzi w skład dużego masywu, którego kulminacją jest właśnie Klimczok. Dlatego też szlak pomiędzy Szyndzielnią a Klimczokiem wydaje się wznosić ciągle ku górze. Szlak ten uprzyjemniają widoki w kierunku Czantorii, która chyba jako jedyna zachowała w tym dniu białą, wyraźną smugę śniegu. Dalej za Czantorią można podziwiać wzniesienia i góry Beskidu Śląsko - Morawskiego. Widok w tamtym kierunku, szczególnie zimą, jest bardzo obszerny. Z perspektywy szlaku bardzo dobrze widać było królową tamtego pasma; Łysą Górę. 
Widok Klimczoka. Z lewej wychyla się Skrzyczne.

Wierzchołek Klimczoka z "ścianą pamiątek" w tle.

Widok z Klimczoka. Na horyzoncie wyróżnia się Babia Góra i Pilsko.

Widok z szczytu Klimczoka w kierunku schroniska. Po lewej "ogródek".

Na sam szczyt Klimczoka trzeba się trochę zmęczyć. Zaznaczam jednak, że się opłaca. Szlak wiedzie monotonnie pod górę, w otoczeniu lasu, by na samym końcu podarować nam widok w kierunku Skrzycznego, “królowej” Babiej i Pilska. Pomiędzy tymi dwoma ostatnimi można dostrzec fragment Tatr. Na samym wierzchołku znajduje się ogrodzona wieża nadawcza, powiewająca na wietrze polska flaga, znacznik z nazwą szczytu i dystansami, oraz kilka tymczasowych budek i kontenerów. Jeden z nich przyciąga uwagę. Jest to stary kontener pokryty zdjęciami i dowcipnymi hasłami. Sentencje są tak różnorodne, że któreś z haseł na pewno rozśmieszy. Inskrypcje i zdjęcia zostały przeniesione z rozebranej kultowej Chatki na Klimczoku. Było to miejsce przesiąknięte na wskroś górskim klimatem. Niestety stan techniczny budowli groził zawaleniem. Po rozebraniu pozostała “ściana pamięci” z pamiątkami po chacie. Nawiasem mówiąc nie znalazłem żadnej informacji o gospodarzu tego miejsca; mitycznym panu Tadeuszu, który nota bene chyba nawet stworzył to miejsce. Za info byłbym wdzięczny. 
Napisy na ściance.

Napisy na ściance.

Napisy na ściance.

Napisy na ściance.

W miejscu chaty znajduje się jeszcze jedna perełka - swoisty park pamiątek. Największe wrażenie zawsze robiły na mnie kamienie ze szczytów całego świata. Będąc tu, za każdym razem odkrywam inny kamień, z innej części świata. Tym razem znalazłem wulkaniczny kamień z Kilimandżaro, który osobiście wabi i nęci do poznania tego afrykańskiego giganta. Swoisty śląski humor również i tu jest obecny. Otóż wśród kamieni nie mogło zabraknąć bryły węgla z Kopalni Marcel, z poziomu minus 357 metrów pod ziemią. Wszak jest to jakieś ekstremum:) Pod ogrodzeniem ogródka zauważyłem wysłużone buty turystyczne, w których zasadzono różne roślinki. Rządek butów z roślinami w środkach wygląda naprawdę niebanalnie. Miejsce jest wyjątkowe i nieporównywalne z innymi. Czemu akurat Klimczok został wybrany na ten specyficzny ogródek? Może chodzi o swoistą wolność jaką niesie z sobą tradycja nazwy szczytu, która pochodzi podobno od zbója Klimczoka, który zamieszkiwał w grotach i jaskiniach tego masywu. 
Za każdym razem zauważam inne kamienie.

Też tu coś przywiozę...

Na szczycie powiewa biało-czerwona.

Zbój Klimczok to niby postać historyczna. Był to hetman zbójnicki z XVII wieku, który grabił bogatych i rozdawał biednym. Taki bardzo śląski Janosik. Według legendy Klimczok pochodził z szlacheckiego rodu i zakochał się z wzajemnością w “wysoko” urodzonej Klementynie z Sułkowskich. Rodzina dziewczyny przeznaczyła ją jednak bogatszemu kawalerowi z Wiednia. Klimczok z rozpaczy uciekł w góry i rozpoczął zbójniczy proceder. Jednak Klementyna nie mogła mu wyjść z głowy, do tego stopnia, że wrócił na jej ślub i porwał ją dosłownie sprzed ołtarza, uprowadzając w góry. W miejscu obecnego schroniska na Klimczoku wybudował jej okazały dom, w którym zamieszkali. Jednak tęsknota dziewczyny do matki (czyli nieformalnej teściowej Klimczoka) sprawiła, że pewnego dnia zeszli z gór, by zawitać do rodziny Sułkowskich. Niestety Klimczok został rozpoznany przez kogoś z miasta, pojmany, osądzony i skazany na rozbójniczą śmierć przez powieszenie za żebro. W dole stoi schronisko w miejscu dawnej “Klementynówki”, jednak obostrzenia pandemiczne sprowadzające schroniska górskie do budki z jedzeniem na wynos, nie inspiruje mnie do ich odwiedzenia. 

Szlak na Błatnią.
Z Klimczoka schodzimy w dół, dalej podążając szlakiem żółtym. W niedalekiej odległości od szczytu Klimczoka znajduje się dobre miejsce widokowe. Jest to niewielki szczyt; Trzy Kopce (1.082 m. n.p.m.). Góra jest na tyle wzniosła, że można ogarnąć wzrokiem cały wierzchołek Klimczoka. Po jego prawej stronie wyłania się Jezioro Żywieckie. Doskonale widoczna jest Babia Góra i otaczające ją szczyty Beskidu Żywieckiego. Za doliną przed nami majestatycznie wznosi się Skrzyczne. Najlepsze miejsce obserwacji znajduje się na betonowych pozostałościach schroniska. Na serwisie Mapy.cz obiekt widnieje jako Schronisko na Trzech Kopcach. 
Zza masywu Klimczoka wyłania się widok na Jezioro Żywieckie. 

"Suchy" majestat.

Na niektórych odcinkach szlaku jest jesiennie.

Widok w kierunku Bielska.

Szlak prowadzi głównie łagodnie schodzącą drogą leśną. W miejscach zacienionych od północnej strony spotykamy jeszcze śnieg. Jest go niewiele, jednak udeptany na drodze sprawia problem. Po drodze przechodzimy jeszcze przez jeden sympatyczny szczyt. Stołów (1.035 m. n.p.m.) częstuje nas pięknym widokiem na stronę południowo- wschodnią. Charakterystyczny jest tu widok Stożka, który rozpoznajemy po jakby urwanym zboczu. W oddali widzimy, w rządku największych gór Beskidu Śląsko- Morawskiego, Łysą Górę, którą spowija kołnierzyk chmurki. Nieco niżej, po lewej stronie, rozpoznajemy polanę na wzniesieniu Błatniej. Po jej lewej stronie, wśród drzew, można zauważyć tamtejsze schronisko. 
Na nielicznych fragmentach szlaku pozostał udeptany śnieg.

Po drodze na Błatnią przechodzi się przez Stołów.

Widok z Stołowa.

6 grudnia można było spotkać na szlaku Mikołajki i Mikołajów.

Widok na Jezioro Goczałkowickie.

Po zejściu z Stołowa szlak wprowadza nas na rozległą polanę z niewielką kulminacją wierzchołka Błatniej (917 m. n.p.m.). Jest to nieco sztucznie wyglądający kopczyk zakończony betonowym kręgiem, na który można wejść. Na ów krąg bezwzględnie należy się wspiąć, ponieważ rozpościera się stamtąd najpełniejsza panorama w okolicy. 
Po prawej widać rozległą polanę na Błatniej.

Widok z Błatniej. W dole Brenna. Na horyzoncie w tle Stożek.

Polana na Błatniej.

Widok na Bielsko-Białą i industrial GOP.

Białym paskiem śniegu zaznaczona jest Czantoria. W tle Beskid Śląsko - Morawski.

Widzimy stąd wszystkie ważniejsze góry z regionu. Przy dobrej widoczności dostrzeżemy wiele odległych gór Beskidu Śląsko Morawskiego, Beskidu Żywieckiego i oczywiście Śląskiego. Patrząc w kierunku tzw. “Worka Raczańskiego” możemy nawet wyodrębnić szczyty Małej Fatry. Warto się również przyjrzeć płaskiej powierzchni panoramy północy, by wyodrębnić w niej charakterystyczne elementy industrialu GOP i ROW. 

Powrót do Wapienicy. 
Bezpośrednio pod szczytem można podziwiać doskonały widok na ujście Doliny Wapienicy i zbiornik wodny znajdujący się przed tym ujściem (Jezioro Wapienickie). Jest to chyba najlepsze miejsce do pełnego wglądu w ujście doliny. 
Widok na ujście Doliny Wapienicy.

Błatnia pod światło.

Widok z szlaku niebieskiego do Wapienicy.

Szczyt po drodze.

Po drodze mijamy szereg stanowisk z tablicami informacyjnymi. Opowiadają one o kilku domach, głównie drwali, które kiedyś tu były. Z wspomnianych domostw pozostał tylko jeden, który obecnie jest własnością prywatną zamienioną na dom letniskowy. Szlak niebieski odłącza się od żółtego, tego którym podążaliśmy dotychczas. W drodze powrotnej czeka nas na drodze kilka pomniejszych szczytów. Pierwszy z nich nosi nazwę Przykra (824 m. n.p.m.). Schodzi się z niego dość łagodnie, zahaczając o dwa kolejne szczyty. Pierwszy z nich to Wysokie (756 m. n.p.m.). Żeby “zaliczyć” wierzchołek trzeba odejść boczną drogą na lewo. W pobliżu znajduje się tzw. “leśny kościół”. Jest to dawne miejsce kultu, gdzie w czasach kontrreformacji (1654 - 1709) spotykali się potajemnie, pod gołym niebem, okoliczni ewangelicy, by w ten sposób uczestniczyć w nabożeństwach. Są to zwykle miejsca odludne, z możliwością szybkiego rozproszenia się po lesie w przypadku niebezpieczeństwa, ale też znajdują się one w miejscach wyjątkowych, tak jak w tym przypadku, na szczycie góry. 
Informacja na wierzchołku Palenicy.

Palenica to miejsce wyjątkowe.

Klimaty z Palenicy.

Widok z zejścia z Palenicy na tamę Jeziora Wapienickiego.

Kolejnym ciekawym szczytem na naszej trasie jest Palenica (688 m. n. p.m.). By wejść na ten wierzchołek również trzeba nieco zboczyć ze szlaku. Warto to zrobić i to nie tylko dla widoków jakich tu doświadczamy. Jest tam ciekawie usytuowane podwyższenie, jakby podstawa grodu czy innej budowli. Miejsce jest oznaczone jako “kurhany słowiańskie” i prawdopodobnie pełniło rolę religijno - obronną w czasach przed-chrześcijańskich. O wyjątkowości tego miejsca świadczy nie tylko specyficzny, poniekąd wyczuwalny klimat tego miejsca, ale też liczne stosy kamieni w bezpośredniej bliskości szczytu, świadczące o jakimś kultowym przeznaczeniu domniemanej tam budowli.. Z Palenicy wiedzie w dół dość stroma ścieżka. Stromizna praktycznie kończy się przed samym Jeziorem Wapienickim. Niestety zaraz po zejściu trzeba jeszcze przejść prawie płaski kawałek, aż do samego parkingu. Piszę “niestety” bo zawsze ten ostatni powrotny fragment trasy dłuży mi się i z braku górskich atrakcji staje się najbardziej nużącą częścią wyprawy. 
Sarum Keraj; 15 grudnia 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TATRY - ZABAWA W KORONY