piątek, 19 marca 2021

MALINOWSKA SKAŁA /BESKID ŚLĄSKI/ ZIMĄ, czyli KOLAPS ISTNIENIA.


MALINOWSKA SKAŁA to wyjątkowy szczyt Beskidu Śląskiego. Po drodze zostałem olśniony widokiem ze stoku WISŁA NOWA OSADA, panoramą z CZUPLA, MALINOWA i klimatem JASKINI MALINOWSKIEJ. Na koniec zejście grzbietem CIENKOWA, gdzie można spotkać wiele zaskakujących widoków i gdzie odpoczywał Pan Prezydent Andrzej Duda. Po przejściu szlaku zebrałem się nawet na odwagę, by jako bloger napisać do Pana Prezydenta kilka apolitycznych, turystycznych, dziennikarskich pytań, między innymi o ulubione miejsce w górach. Niestety na odpowiedź czekam do dziś:( i obawiam się, że moja śmiałość nie zostanie nagrodzona. Część filozoficzna relacji to inspiracja fizyką kwantową po przeczytaniu książki “Fundamentalne” Tima Jamesa.

Dystans – 27,2 km
Data trasy - 03.03.2021
Przewyższenie – 1.416 m.
Najwyższy punkt – Malinowska Skała 1.152 m n.p.m.
Cała wycieczka opisana poniżej na mapie.


Wisła Nowa Osada i trasa na Czupel.
Realizując projekt polegający na przejściu 100% szlaków, między innymi obszaru Beskidu Śląskiego (po dzisiejszym dniu mam 42% całości), ustaliłem sobie trasę, jakiej jeszcze w większości nie przechodziłem, pomimo że Malinowską Skałę już odwiedziłem.

Czym wyżej, tym więcej śniegu spotykałem na szlaku.

Stok Wisła Nowa Osada.

Zaczynam szlakiem zielonym u podnóża wyciągu krzesełkowego Wisła Nowa Osada, gdzie też zostawiam samochód. Zjazd jest pięknie przygotowany. Ratrakowe bruzdy na zmrożonym śniegu sprawiają ciekawe wrażenie sztruksowej, białej kołderki. Szlak dwukrotnie zahacza o trasę zjazdową. Wcześnie rano nie ma tu jeszcze żadnego ruchu, dlatego bez obaw wchodzę na pochyłość zjazdu. Na samej górze pozostawiam za sobą górną stację kolejki i wchodzę za znakami szlaku w las. Czym wyżej podchodzę, tym więcej śniegu spotykam na szlaku.
W oddali można było rozróżnić szczyty Małej Fatry.

Widok z Czupla w kierunku Malinowa.

Punkt widokowy na Czuplu - Niższy grzbiet to Cienków, wyższy Barania Góra.

Niepozorna tabliczka z napisem Czupel.

Znakowana ścieżka wymija z prawej strony wzniesienie o nazwie Czupel. Nie mam ochoty pchać się na tą górę, jednak po drugiej jej stronie, na szlaku, napotykam tabliczkę z napisem “punkt widokowy”. Strzałka na tabliczce dobitnie wskazuje, że trzeba wejść na szczyt. Podjąłem to wyzwanie, choć z niechęcią. Czym wyżej jednak wchodziłem, tym szersza panorama rozciągała się wokół. Nie żałowałem. Na samym wierzchołku stoi tablica z rozrysowaną fotografią okolicy i nazwami wierzchołków. Fotografia niestety zrobiona jest przy średniej przejrzystości powietrza i nie widać na niej np. Małej Fatry, którą cudownie można stąd podziwiać przy dobrych warunkach pogodowych. Doskonale można stąd ogarnąć wzrokiem cały grzbiet Cienkowa, którym będę wracał. Jestem również prawie idealnie naprzeciwko podłużnego masywu Babiej Góry. Po lewej góruje Malinów i jego otoczenie. Jest to moim zdaniem jedno z najpiękniejszych miejsc widokowych w Beskidzie Śląskim i gorąco je polecam.

Przełęcz Salmopol i Malinów.
Po zejściu z Czupla doszedłem zielonymi znakami do szlaku żółtego, który wiódł na Przełęcz Salmopolską. Z 882 metrów wysokości schodzi się na około 750, by ponownie ruszyć do góry w kierunku Przełęczy Salmopolskiej. Szlak jest szeroki i przyjemny w pokonywaniu. Trochę potu wyciska dopiero podejście wąską ścieżyną pod samą przełęcz. Najbardziej stromo jest bezpośrednio przed wejściem na szosę, która biegnie w kierunku przełęczy. Stromizna jest tak duża, że postawiono słupki z łańcuchem. Szczerze mówiąc łańcuch okazał się być bardzo pomocny, ponieważ oblodzona stromizna nie dałaby się normalnie pokonać. Od drogi do samej przełęczy jest stąd już tylko dosłownie kawałek.
Szeroka droga w kierunku Przełęczy Salmopolskiej; szlak żółty.

Podejście z łańcuchem:) pod szosą na Przełęcz Salmopolską.

Przełęcz Salmopolska to przede wszystkim wielki parking. Najbardziej sympatycznym miejscem jest tam dla mnie ławeczka pod Białym Krzyżem. Miejsce to znajduje się za Bacówką Biały Krzyż i za każdym razem, kiedy tam jestem, kręcą się tu koty. Tym razem były trzy. Krótki postój na kanapkę z ciepłą herbatą i ruszam dalej. Zmieniam kolor szlaku. Podążam dalej pod górę, jednak kierując się już znakami czerwonymi.
Przyjemna droga na Malinów.

Malinów - wierzchołek.

Biały Krzyż na Przełęczy Salmopolskiej.

Widok spod Malinowa na Skrzyczne.

Trasa prowadzi prawie prosto jak z bicza strzelił. Idzie się malowniczą dróżką w torowisku ze śniegu, wydeptanym przez licznych tu turystów. Słońce dopełnia uroku wchodzenia. W takiej scenerii dochodzę do wierzchołka góry Malinów, wznoszącej się na wysokość 1115 m.

Malinowska Skała i Jaskinia Malinowska.
Wiele okolicznych nazw nosi w sobie człon pochodzący od góry Malinów (jest Wisła Malinka, Malinowska Skała i Jaskinia). Schodząc z Malinowa i rozkoszując się widokami spotykam w pewnym momencie rozwidlenie z tabliczką kierującą na Jaskinię Malinowską. Jaskinie to stanowczo nie moja bajka, jednak postanowiłem ją odwiedzić.

Zejście w Malinowskiej Jaskini.

Pierwsza drabinka zejściowa.

Zejście do Jaskini Malinowskiej.

Zejście z szlaku w kierunku jaskini. W tle Barania Góra.

Miejsce wejścia do jaskini jest ogrodzone i częściowo zabezpieczone kratą. Dla niezdecydowanych i oczekujących, nieopodal stoi ławeczka. Całość dopełnia rozległa panorama, którą można stamtąd podziwiać. Do środka jaskini prowadzi drabinka, a potem klamry. W ciemności odkrywam następną drabinkę i kolejne klamry. Przyświecałem sobie komórką. By iść dalej musiałbym się wrócić po czołówkę, którą zostawiłem w plecaku przy wejściu. Może bym też tak zrobił, jednak zniechęciły mnie bardzo obfite nacieki spadające z “sufitu” jaskini. Postanowiłem nie narażać się na zamoczenie i powróciłem na powierzchnię. Krótka chwila we wnętrzu jaskini sprawiła, że światło słoneczne wręcz poraziło mnie po wyjściu. Mimo tego, że nie jestem speleologicznym fanem, to polecam odwiedzenie tej jaskini.
Widok na Malinów z szlaku wejściowego na Malinowską Skałę.

Widok z Malinowkiej Skały na Skrzyczne.

Malinowska Skała - widok w kierunku Żywca.

Malinowska Skała - widok na Baranią Górę.

Zielony szlak na Zielony Kopiec.

Na Przełęczy pod Malinowem dochodzi do szlaku czerwonego którym podążam, szlak niebieski. Kierując się nim można wyminąć Malinowską Skałę. Jednak mając na uwadze perfekcyjne warunki pogodowe, nie omieszkałem skierować się na wierzchołek, trzymając się ciągle szlaku czerwonego.
Malinowska Skała to góra o wysokości 1152 m. Stoi ona prawie w połowie drogi między Skrzycznem a Baranią Górą. Obie te góry widać stąd perfekcyjnie. Poza tym można podziwiać specyficzny zarys Babiej Góry, Pilska czy też okolicznych wierzchołków Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. Przy perfekcyjnej widoczności mogłem zobaczyć również niektóre ze szczytów Beskidu Wyspowego, jak też dwa fragmenty białej ściany Tatr wystające zza masywu Rysianki i Romanki. Malinowska Skała to też twór skalny, znajdujący się kilkadziesiąt metrów od punktu szczytowego. Jest to tzw. ambona lub wychodnia skalna, stanowiąca pewnego rodzaju symbol Beskidu Śląskiego. Jej fotografia jest chyba najczęściej umieszczana w przewodnikach po Beskidzie Śląskim, jako wizytówka pasma.

Widok z szlaku zielonego na Baranią Górę.

Zielony Kopiec.

Zielony szlak - widok na Skrzyczne.

Śnieżne podejście.

Szlak zielony - widok na Baranią Górę z Zielonego Kopca.

Po dłuższej kontemplacji panoramy skierowałem się szlakiem zielonym na Zielony Kopiec, który kosztował trochę potu. Przez cały szlak zielony, aż do Przełęczy Gawlasi towarzyszyły mi rozległe widoki na okoliczne góry. Na wspomnianej przełęczy skręciłem na powrotny, żółty szlak.

Kolaps istnienia.
Nie tylko koty z Przełęczy Salmopolskiej, czy też wizyta w Jaskini Malinowskiej skłoniła mnie do poruszenia problemu Kota Schrodingera. Przeczytawszy książkę Tima Jamesa “Fundamentalne” spróbuję udowodnić, że świat wokół nas może być inny niż go widzimy, a tzw. czas jest pojęciem subiektywnym i może równie dobrze płynąć w przeciwnym kierunku. Człowiek natomiast żyje w bańce własnego postrzegania, próbując zrozumieć świat z subiektywnego, antropocentrycznego punktu widzenia.

Schrodinger miał psa. Dlaczego oplótł swoją teorię właśnie wokół opowiastki z kotem? Tego nie wiadomo. Może nie lubił kotów? Kot Schrodingera to doskonała metafora ilustrująca fizykę kwantową. Kot zamknięty w pudle jest jednocześnie żywy i martwy. TAK! W świecie kwantowym jest to możliwe. Co gorsza; kot zamknięty w pudle JEST jednocześnie żywy i martwy w 100%. Aby “zrozumieć” (dziwne słowo w fizyce kwantowej) - to, co się tam wyczynia, musimy przyjąć do wiadomości tajemnicę KOTA SCHRODINGERA.
Kicia nie jest tu głównym bohaterem. Wszystkie światła padają na SKRZYNKĘ. Skrzynka jest tu synonimem braku wiedzy, czyli tajemnicy przed zmierzeniem stanu istnienia kota (ustaleniem, czyli tzw. KOLAPSEM), a jednocześnie jest synonimem doskonałej izolacji wobec otoczenia. Jeśli dwie cząstki kwantowe są ze sobą spętane (jest to taki stan, w którym jeśli zbadamy jedną i będzie miała tzw. spin w górę, to druga z nich wykaże spin w dół, niezależnie od odległości - należy zaznaczyć, że wcześniej się z sobą nie “dogadały” i stan pierwszej cząstki jest zawsze losowy). To tak jakbyśmy grali w ruletkę galaktyczną. Jeśli mamy dwie kule na ruletce ziemskiej i marsjańskiej spętane z sobą i na Ziemi kula wylosuje “czerwone”, to na Marsie w tym samym momencie kula pokaże “czarne”. Informacja jest natychmiastowa, co przeczy teorii Einsteina o nieprzekraczalności szybkości światła (bo informacja powinna przecież jakiś czas “iść”). Kot Schrodingera to taka kula, która wiruje na ruletce. Nie wiadomo, czy wpadnie na czarne, czy na czerwone; czy kot żyje, czy jest martwy. Co więcej; w stanie wirowania jest jednocześnie i na czerwonym, i na czarnym; kot żyje i nie żyje jednocześnie.
Do tego momentu można jeszcze coś zrozumieć (choć w fizyce kwantowej to ryzykowne stwierdzenie). Świat kwantowy rządzi się jednak swoimi prawami, które o dziwo są dokładnie sprecyzowane i działają bezbłędnie (czyli istnieją).
Teraz kilka dziwnych faktów z “życia” cząstek kwantowych. Cząstki kwantowe potrafią natychmiast teleportować na dowolną odległość, przy czym teleportują raczej informację, niż fizyczną cząstkę. Ponadto cząstki te działają z wyprzedzeniem, czyli pokonują barierę czasu, wykazując niejako z wyprzedzeniem, jaki wynik pokaże eksperyment w przyszłości (tzw. kwantowa gumka o opóźnionym wyborze). Ten zwariowany świat naigrywa się z naszej człowieczej rzeczywistości taką jaką rozumiemy, bo przecież cząstka w “kwantowym świecie” jednocześnie istnieje i jej nie ma. Wyśmiewa również prawidła czasu, bo nic nie stoi na przeszkodzie, by ta sama reakcja równie dobrze przechodziła niezależnie od kierunku czasu. Ponadto cząstka przemieszcza się (teleportuje) w momencie, bez uwagi na czas i ograniczenia prędkości.
Wodospad na Wiśle w pobliżu Domu Turysty PTTK. Kolorowe rozszczepienie światła to nic innego jak cząstki elementarne - fotony.

Próbuję zrozumieć “po ludzku” cokolwiek z fizyki kwantowej, choć wydaje mi się, że wcale nie jest ona fizyką:) Piszę o tym, bo uważa się, że w początkach świata zachodziły tylko reakcje kwantowe. W tym sęk, że wokół nas zachodzą one nadal i są powszechne. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że pewne cząstki nie podlegają czasowi (fotony, poruszają się z prędkością światła, i zgodnie z teorią względności są wolne od oddziaływania czasu (czas = 0), a elektrony, mające tak jak fotony charakter korpuskularno-falowy, również nie są (jakby) zakotwiczone w czasie. Niektóre teorie kwantowe (wyłączając tzw. “kopenhaską”) mówią o "pozaczasowej" naturze cząstek elementarnych, tzn. że reakcje w nich odbywają się w obu wektorach czasu jednocześnie. Pomijając spór o “zasadę wszystkiego” i stojąc po stronie fizyki kwantowej również w odniesieniu do obiektów w “mega” skali, postawię tu ciekawą koncepcję. Biorąc powyższe pod uwagę, mogę sformułować inspirującą w swych konsekwencjach tezę, że początek wszechświata (gdzie króluje fizyka kwantowa) może być spętany w jednej kolosalnej reakcji kwantowej z tym, co nazywamy końcem wszechświata (gdzie również króluje fizyka kwantowa w postaci śmierci termodynamicznej, gdzie cząstki nie mogą wyjść poza stałą czasu Plancka, tworząc tzw próżnię kwantową). Początek i koniec wszechświata byłby tylko subiektywnym zjawiskiem z naszego punktu widzenia, a nasza egzystencja jest tylko kolapsem istnienia (czyli punktem świadomego sprawdzenia danego stanu w czasie, w nieskończonej ilości prawdopodobnych scenariuszy dojścia z jednego stanu do drugiego, lub na odwrót, w zależności od wektora czasu).... Model spętania kwantowego początku i końca wszechświata można intuicyjnie przenieść na zjawiska czasu trwania innych obiektów, w tym na czas życia człowieka...

Cienków - szukam Prezydenta.
Po zejściu na szlak żółty z trasy prowadzącej na Baranią Górę myślałem, że piękniejszych widoków już nie zaznam. Jakie było moje zdziwienie, kiedy czym niżej schodziłem, tym ciekawsze polany otwierały przede mną swoje uroki. Już drepcząc po śniegowych ścieżkach Wyżnego Cienkowa, widziałem coraz bardziej kształtny masyw Baraniej Góry. Jednak na wysokości Cienkowa Postrzedniego panoramy na obie strony grzbietu sprawiały coraz większe wrażenie i stawały się coraz bardziej kompletne.
Przełęcz Gawlasi - odejście szlaku żółtego.

Grzbiet Cienkowa to miejscami fajna, szeroka trasa zjazdowa.

Miejsce odpoczynkowe niedaleko Cienkowa Postrzedniego. W tle masyw Baraniej Góry.

Widok na Wisłę Malinkę.

Jednak najpiękniejsze widoki objawiły się w miarę zbliżania do Cienkowa Niżnego. Czym bardziej zbliżałem się do trasy zjazdowej na Cieńkowej, tym obszerniejsze polany mijałem. Przestrzenie owe dawały wgląd na cały okoliczny krajobraz. Mam teraz świadomość, dlaczego Pan Prezydent wybrał ostatnio właśnie tą trasę zjazdową, podczas swojego aktywnego odpoczynku w górach. Nie tylko jest ona blisko samego Pałacyku Prezydenckiego, którego malowniczą bryłę widać z tego miejsca, ale obfituje w liczne ukryte atuty. Największym plusem tego miejsca są panoramy, które rozciągają się stąd na każdą stronę. Cudownie prezentuje się Wisła Malinka; wygląda stąd jak austriacka wioska rozpostarta między górami. Patrząc w kierunku Pałacu Prezydenckiego widać białą, zamarzniętą taflę Jeziora Czerniańskiego na Białej Wisełce. Nad Wisłą Malinką rozpoznaję sterczący masyw Czupla.
Niedaleko górnej stacji kolejki krzesełkowej Cieńków jest fajny punkt widokowy. Na drewnianej platformie umieszczonej pod drzewem, można usiąść i rozkoszować się tamtejszymi widokami. Ogólnie cały teren wokół jest bardzo dobrze przygotowany i wypielęgnowany.

Tam mieszka niekiedy Prezydent...

Widok w kierunku Zameczku Prezydenta.

Polany są coraz szersze, dzięki czemu widoki stają się rozleglejsze.

W tle Malinów. Północne polany są jeszcze całe w śniegu.

Widok z szlaku w kierunku Cienkowa Niżnego.

Ostatni etap szlaku żółtego wiedzie niedaleko górnej stacji kolejki. Kilka dni temu odpoczywał tu Pan Prezydent Andrzej Duda. Wyobraziłem go sobie tutaj. Spontanicznie wpadło mi na myśl, że napiszę do niego. Opiszę jak zachwyciło mnie to miejsce i zapytam się o kilka kwestii.
Po przyjeździe do domu oficjalnie napisałem do Kancelarii Prezydenta; “Ludzie na szlakach górskich niezależnie od poglądów pozdrawiają się, są wobec siebie nastawieni przyjaźnie, a niekiedy nawet darzą się krótką rozmową.” Przedstawiłem się nie tylko niniejszym pseudonimem ale personaliami, opisałem mojego bloga i pasję. Potem postawiłem kilka pytań, które mógłbym mu zadać podczas hipotetycznego, krótkiego spotkania w górach, na szlaku. Poniżej pytania.
1. Jako osoba, która bywa w Beskidzie Śląskim, jakie miejsca osobiście najbardziej Pan tam lubi?
2. Jaką górę, jeśli taka istnieje, najmilej Pan wspomina i dlaczego?
3. Jeszcze pytanie o ulubiony szlak górski, który Pan przeszedł, lub miejsce na szlaku które Pan odwiedził. Jeśli można uchylić rąbka tajemnicy, kiedy to było i czemu jest dla Pana wyjątkowy?
Niestety, tak jak nie spotkałem go w realu, tak do dziś nie otrzymałem odpowiedzi, ani jakiegokolwiek anonsu, choćby w formie odmowy odpowiedzi na pytania. A szkoda. Wiem, że pisząc do niego byłem rozentuzjazmowany szlakiem i po prostu naiwny, ale kto nie próbuje i nie pyta, ten się nie przekona i nie wie....

Górna część skoczni w Wiśle Malince.

Górna stacja kolejki Cieńków.

Widok na górną stację narciarską na Cienkowie.

Punkt widokowy w pobliżu trasy narciarskiej. Po prawej masyw Baraniej Góry.

Cienków Niżni.

Na zejściu szlakiem żółtym w kierunku Domu Turysty PTTK nad Zaporą, mija się górną część skoczni w Wiśle Malince - nawiasem mówiąc ciekawie z tej perspektywy wygląda.
Na dole wchodzę na parking graniczący z ulicą Czarne, naprzeciwko Domu Turysty. Tu kończy się szlak żółty i zaczyna czarny, który natychmiast prowadzi na kładkę, z której wyśmienicie widać próg wodny na Wiśle. Opadająca tu woda, często tworzy pod słońce tęczowe widma.

Widok z szlaku zielonego na trasę zjazdową Wisła Nowa Osada.

Wisła Groń.

Widok w kierunku Czantorii - szlak zielony.

Szlak zielony - po lewej Czupel. W głębi Malinów.

Niedaleko połączenia szlaku zielonego i czarnego.

Mogłem przejść ulicą Wyzwolenia dosłownie kawałek do miejsca parkingu, jednak w ramach projektu przejścia wszystkich szlaków Beskidu Śląskiego, pasowało mi, aby iść szlakiem czarnym i powrócić zielonym. Byłem już trochę zmęczony, dlatego pięcie się pod górę szlakiem czarnym dało mi w kość. Zamiast odpocząć, goniłem się też w czasie. Wturlawszy się na styk szlaku czarnego z zielonym w Wiśle Groniu, miałem już zupełnie dość. Czekały mnie na szczęście już tylko odcinki szlaku w dół, wzdłuż szosy. Pomimo zabudowań, które wyglądały wyjątkowo urokliwie (co rzadko się zdarza), mogłem się raczyć różnymi perspektywami na okoliczne góry. Osobiście polecam ten kawałek szlaku.
Cała dzisiejsza trasa, choć długa i męcząca, obfitowała w wiele zaskakująco urokliwych miejsc. Polecam gorąco.
Sarum Keraj; 19 marzec 2021

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TATRY - ZABAWA W KORONY