piątek, 26 lutego 2021

CZANTORIA /20.02.2021/ ZIMĄ, czyli FESTIWAL SŁOŃCA.



CZANTORIA to rozpoznawalny szczyt Beskidu Śląskiego. Jego popularność to głównie kolej linowa, trasy zjazdowe i wieża widokowa. Nazwa Czantoria pochodzi podobno od czarcich harców (miejsce gdzie czart ryje). Inna legenda mówi, że wewnątrz góry czeka trzystu zbrojnych jeźdźców. Ruszą oni w bój, by pogromić wroga śląskiej ludności, gdy będzie taka potrzeba.

Dystans – 15,8 km
Data trasy - 20.02.2021
Przewyższenie – 727 m.
Najwyższy punkt – Czantoria Wielka 995 m n.p.m.
Cała wycieczka zapisana jest w TrekPlannerze na portalu Planeta Gór na moim profilu. Poniżej screen z Mapy Turystycznej.


Ustroń. Szlak niebieski.
Realizując projekt polegający na przejściu 100% szlaków, między innymi obszaru Beskidu Śląskiego (po dzisiejszym dniu mam 36% całości), ustaliłem sobie trasę, jakiej jeszcze nie przechodziłem, pomimo że na Czantorii już bywałem.
Parkujemy niedaleko centrum miasta, przy kortach tenisowych. Jest to podłużny i obszerny parking znajdujący się pomiędzy Wisłą, a linią kolejową. Przechodzi tędy szlak niebieski, który dalej wiedzie ulicami Lipową i Drozdów. Przechodzimy przez ul. Katowicką, czyli główną dojazdową drogę do Wisły, która dziś tętni weekendowym ruchem. Ulica trochę oszałamia, co wpływa na popełniony błąd, bo zamiast skręcić w lewo po drugiej stronie ulicy, poszliśmy w górę ulicą Drozdów. Brak znaków zmusza jednak do refleksji, a potem zawrócenia.
Szlak wiedzie ulicami Lipową i Akacjową, by gwałtownie z niej skręcić w lewo. Odtąd nie ma już zabudowań i wreszcie idziemy lasem. Oblodzone powierzchnie drogi skłaniają do założenia raczków. Od momentu wejścia do lasu zaczyna się monotonna wspinaczka oblodzoną drogą. Trakt ten wydaje się nie mieć końca. Nachylenie tej prostej i szerokiej drogi wyznaczone jest jakby od sznurka.
Dopiero mijając tablice informujące o terenie ścisłej ochrony Rezerwatu Czantoria, ścieżka zwęża się i zaczyna meandrować. Zgodnie z mapą, wydatnie skręca w prawo.
Zdjęcie z "ponurego" bo prowadzącego w cieniu szlaku niebieskiego.

Koliba Roberta widziana z ostatnich metrów szlaku niebieskiego.

Urocza polana pełna słońca.

Mijamy też skalne źródła górskiego strumyka Groniki i jesteśmy wreszcie na ostatnich metrach przed grzbietem. Krajobraz, z uwagi na większe natężenie przepływających tu mas powietrza, staje się bardziej biały. Na końcu szlaku widać też zabudowania tzw. Koliby Roberta.

Czantoria.
Koliba Roberta, jak też niedaleko usytuowane czeskie schronisko pod Czantorią leżą na uroczej polance, z której widać góry Beskidu Śląsko - Morawskiego. Biegnie tu odśnieżona trasa narciarska wiodąca wierzchołkami.
Koliba Roberta.

Czeskie schronisko pod Czantorią.

Szlak pieszy i narciarski na sam szczyt.

Od Horskiej Chaty Ćantoryje na sam szczyt prowadzi już prosta droga. Wreszcie możemy się delektować pełnym światłem.
Jesteśmy na granicy. Słychać czeski język i widać góry po drugiej stronie granicy. Beskidzie Śląsko- Morawski tęsknię do ciebie!

W oddali można było zauważyć masyw Pradziada w czeskich Jesionikach.

Widok z wieży w kierunku Ustronia i Równicy.

Widok z wieży na Beskid Śląsko - Morawski.

Osiągnąwszy wierzchołek, kroki nasze kierujemy bezpośrednio na wieżę widokową. Za dwie osoby dorosłe płacimy “wejściowego” 14 złotych. Sama kasa i pierwsze schody znajdują się w murowanej i zadaszonej przestrzeni. Prawie cała konstrukcja osiąga wysokość 29 metrów (wchodzi się na wysokość 21,5 metra). Po 118 metalowych stopniach tej konstrukcji, postawionej tu w 2002 roku, wchodzi się do góry. Wysokość ta wystarcza, by wejść ponad okalające drzewa i cieszyć się całkowitą panoramą, roztaczającą się z tego miejsca.
Widok z wieży w kierunku Małej Fatry.

W dole Wisła. Widok w kierunku Baraniej Góry.

Mała Czantoria.

Panorama ta jest wyjątkowo bogata w obserwacje. Największym “znaleziskiem” zaobserwowanym na horyzoncie był masyw Pradziada w Jesionikach. Jego biała czapa odznaczała się nad chmurami, kryjącymi miasta po drodze. Miasta owe zdradzały swoją obecność kłębami białych chmur nad fabrycznymi kominami, które z daleka wyglądały jak nierozwinięte pieczarki.

Wierzchołek - oznaczenia.

Wieża widokowa i szkielety wiat handlowych.

Polacy mówią Victory.

Widoczność była imponująca, jednak tam, gdzie powinny być Tatry, rozciągała się biała chmura. Za to doskonale można było wyróżnić wierzchołki Małej Fatry. Pomiędzy masywem Skrzycznego a Klimczokiem wystawały również góry Beskidu Małego. Także Ustroń, czy też Wisła prezentowały dumnie swoje charakterystyczne budowle, wedle których można było ustalić przebieg ulic i dzielnic.

Światło.
Od momentu dojścia na granicę cieszyło nas pełne światło słoneczne. Słonko jak zwykle dawało nadzieję na lepszy świat. Nie wiem czy tak też macie, ale pierwsze dni przedwiośnia są psychicznie bardzo trudne. Czuję się wtedy jak mała kiełkująca roślina, która pragnie żyć z wszystkich sił, ale jednocześnie wysiłek dawany w przebijanie duchowego i mentalnego “śniegu” jest tak wyczerpujący, że odbiera wszystkie witalne siły. Światło słoneczne ma w tym procesie kluczową rolę. To ono daje siłę, ale jednocześnie wyżyma duchowo.

Magia Słońca i śniegu.

Śnieg w słońcu wydaje się mieć teksturę piasku.

Czym jest światło? Są to fotony pochodzące bezpośrednio z reakcji rozpadu atomowego wewnątrz Słońca. Fotony po “narodzeniu” kilkadziesiąt lat wydostają się na powierzchnię Słońca. Dosłownie odbijają się o sąsiednie cząstki, przypadkowymi i losowymi ruchami, zmierzając na powierzchnię, by się uwolnić. Gdy im się to wreszcie uda, to czeka ich już tylko 8 minut lotu i są na Ziemi, gdzie ogrzewają wszystko swoją energią. Fotony są cząstką (bozonem) która podlega właściwościom fizyki kwantowej. Innymi słowy jest to cząstka pierwotna, do której mają zastosowanie prawa i teorie fizyki kwantowej.
Widok jaki odbieramy poprzez narząd wzroku jest niczym innym jak wykryciem drgań pola pod wpływem oddziaływania fotonów. Elektrony w atomach pod wpływem uderzeń fotonów pochłaniają lub emitują porcję energii, która odbita od nich, wpada do naszego oka. Jeśli jest to foton niosący wysoką energię widzimy kolor fioletowy. Kiedy energia jest niska mózg odczytuje kolor czerwony. W ten sposób fotony malują naszą rzeczywistość.
Czym jest foton? Jest to bozon, czyli czynnik oddziaływania na wzór fali. Jego prędkość zawsze jest równa najwyższej znanej nam szybkości, czyli szybkości światła, tj. 299.792.458 m/s.
Co ciekawe, fotony poruszają się prędkością światła i zgodnie z teorią względności Einsteina nie posiadają masy, przez to mierzony dla nich czas wynosi zero. Coś, co porusza się z prędkością zbliżającą się do prędkości światła, traci masę kosztem wytworzenia energii. Foton jest czystą energią. Co najciekawsze, cząstka poruszające się prędkością światła, przestaje się starzeć. Z naszego punktu widzenia są “boską cząstką” istniejącą poza czasem. Fotony zatem nie podlegają prawom czasu! A to, że “coś” dzięki nim widzimy, jest tylko konfrontacją i oddziaływaniem z innymi obiektami o mniejszej prędkości.
Kiedy uświadamiam sobie te fakty, pozostaję w myślowym klinczu, co nie przeszkadza mi cieszyć się i chłonąć słońce takim, jakie jest.

Powrót przez Poniwiec i Małą Czantorię.
Na wieży widokowej myślałem, że piękniejszych widoków już nie zaznamy. Byłem w błędzie. Światło, które nam towarzyszyło na wieży, oświetlało również rozległe połacie śniegu, jakie spotkaliśmy na polankach przy szlaku zielonym, w kierunku Małej Czantorii. Schodząc z Wielkiej Czantorii, weszliśmy na rozległą przestrzeń, gdzie centralnie stała górna stacja kolejki Poniwiec. Okalające ją stoki górskie wykorzystywane były ochoczo przez licznych narciarzy. Przed nami bielało wzniesienie Małej Czantorii. Sam jej szczyt jest poza szlakiem, ale od czasu do czasu widzieliśmy na nim ludzkie postacie. My też chcieliśmy tam dotrzeć.

Mała Czantoria.

Poniwiec.

Widok w kierunku Poniwca i Małej Czantorii.

Na razie długie nasze cienie kładły się na bieli śnieżnego płaszcza. Śnieg daje wrażenie czystości. Czym bardziej podchodziliśmy pod Małą Czantorię, tym lepszą perspektywę na Poniwiec i Wielką Czantorię uzyskaliśmy. Przy wskaźniku opisującym na szlaku Małą Czantorię trzeba nieco zboczyć w prawo. Mija się mały lasek, za którym rozpościera się kolejna polana z betonowym trójkątem na samym wierzchołku. Na mapach oba wierzchołki (ten na szlaku i poza nim) mają tą samą wysokość, ale warto zboczyć z oznakowanego traktu, by doświadczyć panoramę jaka roztacza się z tego punktu.

Na Małej Czantorii.

Znacznik wysokości na Małej Czantorii.

Widok w kierunku Wielkiej Czantorii.

Znacznik na szlaku.

Szlak zielony dochodzi do rozwidlenia, gdzie zaczyna się szlak żółty. Tenże kolor wybieramy, by powrócić do Ustronia. Szlak ten był dość mocno nachylony w dół i dodatkowo oblodzony. Wymagało to od nas nałożenia raczków lub ekwilibrystyki bez nich. Opuszczając na dole las i Park Krajobrazowy, mijamy parking, przed którym stworzono instalację z tablicami historycznymi, nazwaną Ołtarzem Naszej Małej Ojczyzny. Można tam zapoznać się z wieloma faktami historycznymi, jakie miały miejsce na Śląsku na przełomie wieków. Utwardzonymi drogami docieramy do centrum Ustronia. Kolor żółty prowadzi nas aż do przystanku kolejowego, gdzie zaczyna się też szlak niebieski. Tymże kolorem przez peron stacji i rekreacyjne tereny Ustronia dochodzimy do miejsca, gdzie zostawiliśmy samochód.
Sarum Keraj; 26 luty 2021

PS. Nie byłbym sobą, gdybym nie dodał czegoś o kalendarzu chińskim, którego jestem bacznym obserwatorem i cieszy mnie zabawa w takie personalizowanie czasu. Jest to pierwsza moja wyprawa w chińskim roku Bawoła. Kończy się szczur, czyli wynajdywanie sprytnych rozwiązań w niespodziewanych wydarzeniach pełnych fajerwerków. Bawół to praca u podstaw. Bawół nie rozumie walki, zabawy, konsumpcji i cwaniactwa. Wygrywać będzie w tym roku ten, co ciężko przepracuje dobrze zaplanowane wcześniej projekty. Ważna jest wytrzymałość i trzymanie się zasad. Upadniesz - to powstań i rób swoje nadal, a zajdziesz bardzo daleko. Bądź pracowity, prawy i nieugięty. No to miłego nowego roku - życzy "szaman Jarek":)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TATRY - ZABAWA W KORONY